Podkradająca wolny czas praca, mieszkanie, samochód i… kredyt do spłacenia. Czy w takim świecie jest jeszcze miejsce na miłość?
Dworcowy peron. „Czekasz na kogoś?” Czasami tylko jedno pytanie zmienia plany. Sprawia, że zamiast czekać w nieskończoność – na pociąg, którym i tak nie przyjedzie – zaczynasz żyć. Robić, na co masz ochotę. Tak jest z nią. Wydaje jej się, że kogoś ma. Kogoś, na kogo może liczyć. Ale nie. On ma swoją własną kochankę. Korporację… Ona zaś ma czekać? Ma być? Tylko po co? Dla kogo?
„Dworzec kolejowy, walizka, deszcz i kawa. Późna wiosna, winda, makaron i krzesło. A może klub, drinki i sweter w kwiaty?” Dorzucić można jeszcze jej mieszkanie, gdzie zaprasza spotkanego na dworcu fotografa. Cztery kąty faceta przypadkowo poznanego w klubie, do którego zajrzeć może zazdrosny mąż (wszak doskonałym punktem obserwacyjnym - do podglądania - jest okno sąsiedniego bloku). To miejsca zdrady. Winda w biurowcu, korporacyjna knajpa – to z kolei miejsca rozmów o zdradzie. Zdradzie, która staje się czymś powszechnym, o której myśl odsuwamy od siebie jak najdalej.
Korporacja=kredyt i wciąż nowe nie do końca zrozumiałe potrzeby. Korporacja=zdrada. To zdają się mówić Daniel Chmielewski i Marcin Podolec, autorzy „Podglądu”. Autorzy dobrze już znani na polskim rynku komiksowym. Scenariusz Chmielewskiego początkowo sprawia wrażenie zlepku krótkich, zasłyszanych na dworcach, w tramwajach, na ulicach opowieści. Z czasem składa się w całość, układa się w opowieść o wyborze własnej, innej drogi. Opowieść o coś „mieć” (czytaj: korporację i kredyt) – oraz „być” (z kimś w prawdziwym związku i naturalnej przestrzeni życiowej).
Rysunki Marcina Podolca nie odkrywają wszystkiego. Przypominają ołówkowe szkice. Sprawiają momentami wrażenie ulotnych – jak rysowana relacja. Są niedopowiedziane. Jak kontakty między sportretowanymi przez niego osobami. Jak kontakty międzyludzkie w czasach korporacji. Brutalne, prawdziwe.
|
autor recenzji:
Mamoń
18.03.2015, 12:25 |