Zawsze zanim odniosę się do zawartości komiksu, czytam go przynajmniej kilka razy. Jakie było moje pozytywne zaskoczenie, gdy okazało się, iż niemy komiks Igora Myszkiewicza pt. „W Sepii. Zielonogórska powieść graficzna”, wydany przez Stowarzyszenie Forum Art nie dość iż zachwyca pod względem edytorskim, to także pod każdym innym. Czas na konkrety. Zapraszam do lektury recenzji.
Sztuka komiksowa zasadza się na swoistej symbiozie grafiki i słowa pisanego. Opowieść prezentowana tylko za pomocą grafiki nie dość, że mocniej odwołuje się do wyobraźni, to również odwołuje się do wiedzy, oraz doświadczenia czytelnika. Nieme komiksy od zawsze pokazywały kunszt autora -autorów. Całość musisz wywnioskować z tego, co widzisz. Z jednej strony scenariusze takich publikacji bywają mocno uproszczone, z drugiej - najważniejszy w nich jest rysownik i jego zdolności. Musi on pokazać prawdziwy kunszt, aby samym obrazem przedstawić wszystko co ma na myśli. Dlatego komiksy bez słów często jawią się niemal arcydziełami wizualnymi, a przez swoją uniwersalność mogą trafić w każdy zakątek świata. I tak też jest z komiksem Igora Myszkiewicza pt. „W Sepii”.
Igor Myszkiewicz nie jest bliżej znany szerszemu gronu polskich komiksiarzy, szczególnie tych młodszych. Powód jest nadzwyczaj prozaiczny. Artysta - absolwent zielonogórskiego Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych, następnie Instytutu Sztuki i Kultury Plastycznej przy WSP w Zielonej Górze z dyplomem z litografii w pracowni ad. Stefana Ficnera jest twórcą wszechstronnym dla którego sztuka komiksu stanowi tylko jeden z elementów jego drogi artystycznej. Obecnie jest kustoszem w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, ale także dzięki swojej „Galerii Twórców Galera” promuje młode środowisko artystyczne. Jest znany przede wszystkim ze swojego doskonałego stylu, polegającego na wykorzystaniu klasycznych technik. Papier, tusz, rapidograf to narzędzia z których korzysta na co dzień. Potrafi tworzyć w każdym stylu graficznym, a jego prace prezentują się bardzo efektownie. Ma ogromny talent.
Od zawsze w jego komiksach pojawia się - czasem dyskretnie, w tle, jako element scenografii, czasem jako pełnoprawny bohater powieści jego ukochana miejscowość – Zielona Góra. Tym razem jest tak samo. Całą przestrzeń opowieści zabrało, zawłaszczyło jego rodzinne miasto. Co ciekawe i intrygujące - Igor Myszkiewicz wykonał ten album na wielu płaszczyznach, tzn. zarówno wizualnych jak i fabularnych. Dlatego można go przeczytać bardzo szybko, skupiając się na tylko motywie przewodnim narracji, ale i bardzo powoli analizując każdy szczególik tła.
Artysta opowiada historie dekadenckiego grodu, pokazanego jakby z perspektywy pierwszej osoby (first-person perspective) – obserwatora, którym w domyśle jest właśnie sam autor komiksu. Przedstawia on życie mieszkańców ukrytych za barokowymi maskami, przygotowujących się na... nieznane. Określając swój komiks w ten wyrazisty sposób: „Jest w tej historii i rysunkach próba uchwycenia momentu przełomu, kiedy stara treść ustępuje miejsca nowej, a za maską zmienia się twarz. Takich momentów Zielona Góra przeżyła sporo, na przestrzeni wieków miasto przechodziło z rąk do rąk i granic; księstwa piastowskie, królestwa Czech i Węgier, cesarstwo Habsburgów, Prusy, Republika Weimarska, III Rzesza, PRL, Rzeczpospolita... Mimo zmian języka, który rozbrzmiewał na ulicach, sztandarów, nawet samej nazwy (Prasiae Elisiorum, Grünberg, Zielona Góra), samo miasto zachowywało swój specyficzny charakter, wchłaniając i trawiąc fale kolejnych przybyszy, którzy zastaną tradycję traktowali jak swoją; zakładali skóry poprzedników niczym własne, codzienne ubrania. Nie zawsze zmiana dokonywała się łagodnie, maska od wewnątrz bywała czarna od krwi.”
Enigmatyczność, wielowątkowość historii napełnia mrokiem i klimatem - ten prawdziwy graficzny majstersztyk, i w zależności od interpretacji i wiedzy subskrybenta powoduje u niego rożny odbiór komiksu, a każde kolejne czytanie może zmienić stricte ton tej opowieści.
Będąc kilkukrotnie w gości - w Zielonej Górze, odkrywałem w planszach „ W Sepii” takie miejsca jak: deptak, kościół Matki Boskiej Częstochowskiej, Ermitaż, kamienicę Pod Filarami. I w tym samym momencie, sentymentalnie poprzez ten albumik patrzyłem na miejsca w których spędzałem miło czas. Dzięki temu zabiegowi narratorem, obserwatorem fabuły staje się czytelnik znający Zieloną Górę. Kolejne ukazywane nam sytuacje są więc fantasmagoryczne, co służy nie tyle uatrakcyjnianiu losów „bezimiennego” obserwatora i napotkanych przez niego postaci, co metaforyzowaniu rzeczywistości.
Fantastyczny, magiczny świat, który stworzył autor jest w podświadomości także opowieścią o ludzkich zachowaniach, czynach, przemijaniu wszystkiego, szpiegowaniu, zdradzie, a z każdym kadrem opowieść staje się coraz dziwniejsza i mroczna. Jest to jeden z niewielu albumów w którym nakreślenie szczegółowo zarysu fabularnego podczas recenzji zepsuło by czytającemu odbiór całości.
Naturalnie i oczywiście to niesamowity styl graficzny Myszkiewicza, polegający na wykonywaniu hiperrealistycznych jedno planszowych ilustracji, dopieszczonych szczególikami do granic możliwości daje ten bardzo ciekawy efekt. Trzeba jednak zaznaczyć, iż jest to bardzo filmowy sposób opowiadania historii, posiłkujący się rozwiązaniami typowymi dla X Muzy. Niczym operator filmowy- Igor Myszkiewicz bardzo starannie dobiera ujęcia, elementy plansz, dba o czytelnika, abyśmy zwracali uwagę na wszystko w odpowiedniej kolejności i abyśmy zdali sobie sprawę z różnych zależności. Po kolejnym czytaniu odkrywamy coraz więcej, a nawet coś zupełnie innego – nowego.
Igor Myszkiewicz przede wszystkim okazuje się być mistrzem opowiadania detalem i zgrabnie łączy ze sobą plany wielkie i dalekie, często od szczegółu powoli przechodząc do ogółu. Ogółu, który nadal zawiera multum graficznej informacji. Kolor klasycznej czarnobrązowej mątwiej sepii, powoduje u czytającego narastający nastrój niepokoju. Ze scenariusza bije wielka nieprzewidywalność. Co mnie czeka na kolejnej stronie? Proszę mi uwierzyć, ale bardzo uważny czytelnik po lekturze zauważy tu ciekawe alegorie do współczesności, oraz rożne mroczne klamrowe zamknięcia fabuły, a także szkatułkowy wymiar historii, ale to już po pewnym specyficznym kontekście, tzn. metafizycznym odbiorze komiksu. Powtórzę się, ale najczęściej komiksy nieme nie posiadają skomplikowanej fabuły i tu na pierwszy rzut oka takowa nie istnieje, ale właśnie wartość dodana – interpretacja, wiedza czytającego pokazuje mu jak zaplątany jest świat powiązań w tym komiksie, oraz że istnieje pierwsze, drugie, a nawet trzecie i czwarte dno tej opowieści. Przy czym nie jest to denne w odbiorze. To jest po prostu rewelacyjne! Bez kozery, jest to publikacja kompletna, a wręcz genialna!
Jeśli chodzi o wydanie komiksu - jest ono po prostu wyśmienite. Otrzymujemy albumik z świetną enigmatyczną grafiką na okładce, plus z klimatyczną wklejką. W środku całość bardzo dobrze została nasycona pachnącymi farbami przez drukarnie, i wydrukowana w poręcznym formacie, z grzbiecikiem w twardej oprawie. Dodatkowo artysta przygotował specjalny prześliczny sygnowany limitowany reprint jednej z plansz. Pod względem edytorskim, DTPu to wydanie cieszy oko. Naprawdę nie wyobrażam sobie co jeszcze można by było zrobić, aby wyglądało lepiej.
Podsumowując! Jest to z pewnością dzieło stawiające na obraz i dzięki znakomitemu wyczuciu autora sprawia, że jest wyjątkowo sugestywne, a opowieść wciąga bezgranicznie. Zamysł, doświadczenie i wielki talent dojrzałego artysty, spowodował iż powstała rzecz pierwszorzędna! „W Sepii” jest komiksem wyjątkowo udanym i wyróżniającym się. Nie trzeba żadnych słów, gdyż tutaj ilustracje mówią same za siebie, a fabuła jest nietuzinkowa. Warto posiadać ten albumik w swoich zbiorach. Na pewno będzie ozdobą każdej kolekcji komiksowej.
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
02.01.2015, 15:53 |