Zamiast w Londynie, postanowili studiować w Warszawie. Niby zwykła rzecz. Ale „Za żelazną kurtyną” nie jest historią współczesną, tylko osadzoną w połowie lat 70., kiedy PRL miał się jeszcze dobrze. Ci studenci to Danusia Schejbal i Andrzej Klimowski.
Ona – uznana autorka scenografii do licznych spektakli teatralnych. On – twórca plakatów, które zyskały uznanie w świecie. W komiksie poznajemy ich na początku swej kariery. Kilka miesięcy wcześniej w Londynie wzięli ślub. Teraz wracają do kraju, na warszawską Akademię Sztuk Pięknych. Studiują, stawiają pierwsze kroki w środowiskach artystycznych, łapią pierwsze chałtury. W czasach, gdy sklepowe półki albo świecą pustkami, albo też trzeba stać w długich ogonkach przed „Warsem” czy „Sawą” , by kupić cokolwiek.
Tu rządzą inne zasady, o czym Danusia dowiaduje się podczas szkolenia dla osób wybierających się na studia za „żelazną kurtynę”. Musi uważać na słowa, uważać na to z kim się spotyka. Na pluskwy w telefonach, mikrofony w popielniczkach, podsłuchy w żyrandolach… W Warszawie dochodzą do tego kolejne spostrzeżenia. Już w jednej z początkowych scen widzimy jak próbuje zrobić zakupy. Cytryny? To luksus. Tak samo jak siatka na produkty. W Warszawie A.D. 1974 trzeba porzucić przyzwyczajenia z Londynu, trzeba zacząć uczyć się od nowa zasad. Tych PRL-owskich. Pracownia to klitka, autobusy czy tramwaje są wiecznie zapchane, a telewizor nie jest w stanie złapać nawet jednego kanału. Klitkami są też kolejne wynajmowane mieszkania. Na alei Przyjaciół, Asfaltowej, na Saskiej Kępie...
Namiastką normalności są jeszcze zachodnie filmy - jak „Taksówkarz” wyświetlany w kinie „Skarpa” albo audycje Radia Wolna Europa czy Głosu Ameryki. I spotkania w gronie artystów (na planszach pojawiają się profesorowie Józef Szajna i Jerzy Skarżyński czy nawet Jerzy Waldorff), którzy próbują oderwać się ponad szarość dnia codziennego. Świadomość artystycznej wolności, wolności wypowiedzi poprzez projektowanie scenografii pozwala Danusi zarabiać na życie. Kolejne plansze odmierzają następne spektakle, przy których pracuje: „Makbet”, „Rzeźnia”, „Król Edyp”, „Romeo i Julia”... Wolnym w swej działalności jest też Andrzej pracujący przy plakatach filmowych, choćby do wspomnianego „Taksówkarza”. Ale to wolność, która kończy się wraz z próbą zdobycia papierów, by korzystać z pomocy związków zrzeszających artystów. Możesz dostać papiery, jeśli wykażesz doświadczenie. Ale by wykazać doświadczenie, musisz mieć... papiery. Ot, jeszcze jeden absurd ludowej ojczyzny. Ojczyzny, która pokazana jest głównie w szarościach. Wyjątkiem są kadry, gdy nasi autorzy/bohaterowie odwiedzają ambasadę brytyjską. Dopiero tam widzimy zielony trawnik sprowadzony ze Szkocji, dopiero tam pojawiają się też kolorowe stroje.
W sumie Danusia Schejbal i Andrzej Klimowski mieszkają w Warszawie do początku lat 80. Jednym z ostatnich obrazków, jakie widzą w kraju jest rejestracja Solidarności. Suplementem jest ostatni rozdział, gdy Andrzej wraca jeszcze na chwilę do kraju i akurat zastaje go ogłoszenie przez generała - za pośrednictwem ekranów telewizyjnych - stanu wojennego. Później opowieść się urywa. Dopisują ją biogramy na stronie wydawcy. Andrzej „jest autorem trzech powieści graficznych: The Depository, The Secret, Horace Dorlan. W latach 2006-2014 Klimowski był profesorem na Wydziale Ilustracji w The Royal College of Art w Londynie.” Danusia po powrocie „do Wielkiej Brytanii, zaczęła projektować dla Cherub Theatre Company. Zajmowała się również malarstwem. Jej obrazy wystawiane były w Wielkiej Brytanii oraz w Europie.” Wspólnie zaczęli tworzyć komiksu. „Za żelazną kurtyną” to ich czwarte wspólne dzieło.
Dzieło, w którym pokazują życie w nieznanym mieście, ale i mieście, które kojarzą z opowieści rodziny. Andrzej ma wrażenie, że chodząc po Warszawie prześladują go powstańcy - jego ojciec walczył właśnie w Powstaniu Warszawskim. Z kolei Danusia na Franciszkańskiej przypomina sobie historię matki, która mieszkała tu, tuż obok muru getta.
Dzieło, które dołącza do kilku innych opowieści autobiograficznych traktujących o Polsce. Do „Marzi”, do „Spranych dżinsów i sztamy”, do „Osiedla Swobody”...
|
autor recenzji:
Mamoń
01.04.2015, 19:25 |