Jeśli zapyta się kogokolwiek o komiksy z byłej Jugosławii - odpowiedź najczęściej będzie jednoznaczna: „Nie pamiętam”,„Nie znam”. „Hmm. Kino wojenne z tamtych regionów znam, ale komiksów nie kojarzę”. Co bardziej zorientowany kolekcjoner odpowie przewrotnie – i wtedy wspomni o krajowym „Kapitanie Klossie” o jego serialowym sukcesie eksportowym na rynku Bałkańskim oraz o popularności komiksów z jego udziałem - publikowanych w tym regionie. Tymczasem Sztuka Komiksu na Bałkanach rozwijała się już od dziewiętnastego wieku, a od lat trzydziestych ubiegłego wieku przeżywała swoisty boom. W tym czasie w Serbii, Chorwacji, Słowenii i Dalmacji oraz Bośni dodawano komiksy (paski) prawie do każdej gazety.
Oprócz klasycznych przedruków z francuskich bulwarówek, przedruków od Disneya, amerykańskiego „Zorro” oraz wszelakich opowieści antropomorfizowanych (w tym dla dzieci) - pojawiały się nieśmiało autorskie rodzime serie. Swoisty przełom nastąpił w 1934 r., gdy na łamach „Politiki” opublikowano (prawie równocześnie z premierą amerykańską)
„Secret Agent X-9”.
Dzieło do scenariusza Dashiella Hammetta z rysunkami Alexandra Raymonda (Flash Gordon) było kamieniem milowym dla bałkańskiego komiksu. Spowodowało istną lawinę i ogromne zapotrzebowanie na komiksy. Od tego roku każda gazeta, periodyk, wydawca chciał mieć komiksy w swojej ofercie. Już nie wystarczały przedruki, których czas dostarczenia z Ameryki trwał dość długo, a przy tym agenci podnieśli ceny licencji. W tym momencie jugosłowiański rynek wydawniczy szybko zareagował. Zaczęto więc szukać tutejszych autorów np. po Akademii Sztuk Pięknych w Belgradzie. W efekcie pozwoliło to objawić się w pełnej krasie talentowi Chorwata Andrija Maurovića - nieoficjalnego ojca europejskiego komiksu. Artysty, który nie zaprzestał swojej działalności nawet w czasach drugiej wojny i tworzył nietuzinkowe dzieła do lat osiemdziesiątych, czyli prawie do śmierci.
Wiele można rozpisywać się o opowieściach obrazkowych z dawnej Jugosławii, lecz i na to szczegółowo kiedyś przyjdzie czas. W każdym bądź razie królowały na tych rynkach i zaczytywano się namiętnie w opowiastkach fantastycznych, przygodowych, familijnych oraz historycznych. Największy zaś wpływ - od czasów II W Ś do momentu rozpadu Jugosławii (1992 r.), miał komiks zaserwowany w retoryce i w klimatach wojennych. Już w czasie pożogi wojennej tworzone były naprędce - w jednym egzemplarzu, jedno planszowe patriotyczne prześmiewcze komiksiki, które przekazywano sobie z rąk, do rąk. Pod koniec wojny podziemna prasa partyzancka wydawała, krótkie 10 – 16 planszowe zeszyty, naturalnie w zawartości w tych samych antyhitlerowskich prześmiewczych klimatach, ale już płatne. Miedzy innymi dzięki tym działaniom, komiksy na trwałe wpisały się do świadomości ludów Bałkanów.
Z jednej strony był one „konikiem” dyktatora marszałka Jozipa Broz Tito, który jako były dowódca komunistycznej partyzantki, w której służyło 760 000 żołnierzy, chciał co chwilę swojemu wielkiemu narodowi przypominać o swoich zasługach - o tym, iż ich zjednoczył pod jednym sztandarem. Do tego celu wykorzystywał więc monumentalne inscenizacje filmowe oraz Sztukę Komiksu. Z drugiej strony owa propaganda budowała tożsamość, przecież jakże różnorodnego wielonarodowościowego społeczeństwa. Chowała (na jakiś czas) antagonizmy pomiędzy poszczególnymi nacjami, lecz pod przykrywką imperialnej pychy, ale i była także elementem spajającym, a nawet inspirującym oraz budującym charakter dla wielkiej Jugosławii. Dzięki takiej wojennej retoryce poupychanej w komiksach i książkach, a przede wszystkim filmach - Titowcy przypominali „o dawnych chwalebnych partyzanckich czynach oraz wspólnym działaniu przeciwko najeźdźcom z Państw Osi, a których pokonali w tak wielu epickich bitwach”.
Był jeszcze jeden ważny aspekt dla przywódcy Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii. Twórca „Kominformu” pokazywał, iż pomimo czerwonych gwiazd na czapkach, jego komunizm był inny od oferty Stalina i bliżej mu było do Europy (np. socjalistów francuskich), niż do komunistycznej Rosji. Objawiało się to tym, iż w czasie II Wojny Światowej kilkunastokrotnie mocniej współpracował z Aliantami, niż z Sowietami. Dochodziło do swoistego wyścigu pomiędzy mocarstwami. Anglicy przesyłali statki, a sowieci samoloty, a w momencie gdy jeden sojusznik Tity odznaczał go medalami, drugi robił to samo. Miedzy innymi z tych powodów, ale przede wszystkim z tego, iż żołnierze jugosłowiańscy własnymi siłami wyswobodzili się od hitlerowców, zbrodniarz Stalin szczerze nienawidził marszałka. Bał się Tity i jego samodzielności. Kończąc ten wywód. Dzięki tej polityce paszport jugosłowiański był najbardziej rozchwytywanym dokumentem w bloku sowieckim, gdyż gwarantował wyjazd bez wizy w prawie każde miejsce na świecie.
Jednakże w obecnych czasach, na Bałkanach wszystko co jest związane z tamtą komunistyczną epoką ma status dwuznaczny. Jedni wspominają owe czasy z nostalgią, a inni chcą zapomnieć i zakopać wszystko „do grobu”. Jest jednak jeden aspekt kulturalny, który oparł się zapomnieniu, ale i nie budzi już takich skrajnych emocji i to pomimo, iż brał udział w tej propagandowej chucpie.
Są nimi komiksy - i to nawet stricte wojenne. Aczkolwiek trzeba przyznać szczerze, że współczesny rynek komiksowy post-jugosłowiański (podobny jest do naszego), i opiera się na publikacjach licencjonowanych, (w ich wypadku najczęściej z Włoch), lecz nie zmienia to jednak faktu, iż w ofercie bałkańskich edytorów są także tytuły kilku rodzimych twórców i mistrzów.
Jeśli mowa o tuzach, na ten przykład słoweński Strip Art Features (
SAF Comics) opublikował - „Sherlocka Holmesa” Zvonimira Furtingera z rysunkami Julio Radilovica ps. „Jules”, ale także wznowił w trzy tomowym specjalnym ekskluzywnym wydaniu zbiorczym - w specjalnej pokolorowanej i odnowionej edycji serię „Partyzanci”. Za oprawę graficzną (do wszystkich tomów) odpowiadał „Jules”, a głównym scenarzystą serii był Dorde Lebovic – znany jugosłowiański fabularzysta, w tym głośnego i nominowanego w 1972 r. do Oskara filmu wojennego „Walter broni Sarajewa”, ale także filmów „Most” i „Partyzancka eskadra”. Drugim pisarzem (w zaledwie do dwóch opowieści pt. „Dywersanci” oraz „Wtyczka”) był Marcel Cukli, aktor, scenarzysta - również związany z jugosłowiańskim przemysłem filmowym. Dzięki nietuzinkowemu
wydawnictwu Elemental (współpracującym przy tym projekcie ściśle z SAF Comics) wszystkie trzy tomy dostępne są od bieżącego roku także w Polsce!
Jak w takim razie prezentuje się pierwszy z nich: zawierający cztery historie: „Konwój do El-Shatt” (z 1978 r.), „Sektor F-4” (z 1978 r.), „Żelazna Brama” (z 1979 r.) oraz „Oddział dywersyjny Y” (z 1980 r.), w których główne skrzypce gra major Dragon oraz partyzantka Skierka z Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii? Czy zawarte w pierwszym zbiorczym tomie opowieści wojenne godnie przetrwały do naszych czasów, a ich czytanie/oglądanie sprawia radość? Chcesz znać szczegóły? Zapraszam do lektury.
===
Po pierwszym przekartkowaniu edycja
Elementala robi wielkie wrażenie i przyciąga uwagę. Okładka wygląda niesamowicie i intrygująco, a zarazem ma coś w sobie z plakatu filmowego. Duża twarda lakierowana oprawa, z przepięknie zakomponowaną z przodu i z tyłu obwolutą, która łączy w sobie walory artystyczne z techniką przestrzenno-iluzjonistyczną - robi wrażenie. Album wydrukowany na kredowym papierze, z dobrze nasyconymi kolorami i nadającym wyrazu liternictwem - robi wrażenie! Tłumaczenie Roberta Lipskiego jest klimatyczne i wyraziste, a DTP autorstwa doświadczonego Arkadiusza Salomońskiego prezentuje się wyśmienicie. Co interesujące nasze wydanie zostało wydrukowane w słoweńskim SAF'ie, i autentycznie pachnie inaczej niż rodzime produkcje. Do tego zadbano o każdy element rzemiosła wydawniczego. Każdą z czterech wojennych nowel rozpoczyna się kolorową planszą, (mającą formę alternatywnej okładki), zaś po drugiej stronie znajduje się przepiękny czarno-biały szkicownik związany z daną opowieścią. Do tego na samym końcu pojawia się jeszcze jeden wyborny kilku planszowy szkicownik Julesa. Do tego w zacnym i ciekawym posłowiu wydawca Ervin Rustemagic przybliża kulisy powstawania „Partyzantów”, z którego dowiesz się o wielu naprawdę frapujących i wciągających sprawach.
Mianowicie, iż inspiratorem do powstania serii był - między innymi Martin Lodewijk (twórca „Storma”), a seria po raz pierwszy była publikowana równocześnie w Jugosławii - na ostatniej stronie magazynu „Svijet” oraz w holenderskim magazynie komiksowe „Eppo”. Dowiesz się także, iż między 1977, a 1989 r. ukazało się dwanaście wojennych opowieści, które opublikowane zostały w siedmiu tomach wydawnictwie Oberon. Bardzo szczegółowo opisano motywy oraz działania związane z poszukiwaniem właściwego scenarzysty. Przybliżono kulisy powstania pierwszej opowieści o „Partyzantach” pt. „Zdrajca” (z 1975 r.), której autorem scenariusza był nie kto inny, jak wspominany już Zvonimir Furtinger, (w owym czasie już znany i ceniony pisarz SF). Aczkolwiek jego historia pomimo ujęcia w znakomicie prezentującej się grafice Julesa, nie przeszła surowej holenderskiej selekcji. Pomimo narysowania w całości, nie została zaakceptowana przez redakcję „Eppo”. Podobno była zbyt nasączona epickością i ideologią komunistyczną.
Ervin Rustemagic w swoim artykule przybliża kuchnię wydawniczą. Równocześnie tworzy opartą na faktach niesamowitą i wciągającą opowieść. Opisuje ze szczegółami oprawionymi wokół wyrafinowanymi zdjęciami z tamtych 70-lat, wspomniane tajne kulisy powstania „Partyzantów”.
===
Czas więc przybliżyć i ocenić zawartość zaprezentowanych komiksów. Akcja dzieje się podczas II Wojny Światowej na terenach Jugosławii. Głównym bohaterem jest major Dragon: komandos, pilot, nawigator i telegrafista, angielski żołnierz z Wojskowej Misji Aliantów. Ma on za zadanie skupić maksymalną uwagę Hitlerowców na tym terenie, odciągnąć ich od Francji, i przekonać, iż desant Aliantów odbędzie się na Bałkanach. W 1943 tuż po wyzwoleniu Włoch, trafia na wyspę VIS, zwaną partyzanckim Kronsztadem. To tu znajdowała się główna baza Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii. Główna baza partyzanckiej marynarki, port morski do prowadzenia działań handlowych z wybrzeżem Dalmacji i siłami Aliantów we Włoszech, główna baza zaopatrzeniowa oddziałów partyzanckich walczących w Dalmacji, centrala służb wywiadowczych i główny obóz dla rannych i uchodźców. Tym samym wyspa VIS miała wyjątkowe znaczenie strategiczne, i dlatego w kwaterze głównej Hitlera w Berchtesgaden, marszałek Rzeszy Göring i admirał Dönitz postanowili dokonać inwazji na nią!!!
W tym momencie rozpoczyna się pierwsza opowieść pt. „Konwój do El-Shatt”. Nasz bohater musi zebrać grupę komandosów i w miarę szybko zapobiec wrogim działaniom Niemców. Po raz pierwszy pojawiają się w jego grupie i na jego drodze ciekawe indywidua np. wspomniana już Skierka (wielka miłość Dragona), ale i pułkownik Czerkies, który "wypisz-wymaluj" ma coś z postaci „Kapitana Klossa”. W tym miejscu kolejna ciekawostka. Fabuła „Konwoju do El-Shatt” została oparta na niezrealizowanym scenariuszu kinowym, i nie był to jedyny w całym cyklu odcinek „Partyzantów”, który miał coś wspólnego z filmem.
Kolejne wojenne opowiastki jeszcze bardziej nakręcają akcję, która mknie niczym torpeda wystrzelona w kierunku okrętu flagowego. W „Sektorze F-4” major musi odzyskać ważne dokumenty, gdyż na pograniczu albańsko-czarnogórskim rozbił się brytyjski samolot lecący do Włoch, a na pokładzie którego znajdowały się supertajne akta.
Dragon rusza do akcji, i czego nie przeskoczy, nie powali nożem, to z pewnością wysadzi. Dragon nikomu nie przepuści, lecz sama opowieść oprócz żywiołowych wojennych rozwałek wroga, została zaprezentowana z takim samym genialnym poczuciem humoru jak w „Złocie dla zuchwałych”. Bez kozery, po ekranizacji mogłaby być kolejną częścią tego kultowego filmu. Trzecia historyjka pt. „Żelazna brama” przybliżą kulisy uratowania więźniów, i zniszczenia transportu ropy. Tym razem Dragon działa pod podwójną przykrywką, i aby dokończyć misję musi jak szpieg jej Królewskiej Mości pozwolić zamknąć w hitlerowskim obozie. Podobnie jak w dwóch poprzednich odcinkach, i tym razem akcja nasycona jest wielką ekspresją, szybkimi przeskokami fabularnymi, a do tego wyrazistymi bohaterami drugoplanowymi, (a choćby pod postacią sierżanta Peela). Czytasz i bawisz się przednio! W ostatnim w tym zbiorku komiksie pt „Oddział dywersyjny Y”, major rezygnuje z urlopu. Zamiast prażyć się na słońcu, biega i szuka przydziału do samobójczej misji. Dowiedział się, że jego ukochana Skierka rusza do akcji, której celem jest zniszczenie niemieckiej bazy wojskowej na wyspie Korculi. Oddziałowi ma przewodzić angielski major o pseudonimie „Ocet”. Trep jakich mało, który jest wielkim służbistą, a zarazem fanatykiem i psem wojny. Dla którego powodzenie misji nie ma ceny i granic. Do tego jego zastępcą jest brodaty jak drwal, porucznik Flips McDermotta, rodowity szkot – rudy jak diabi, nie omijający szklanki z whisky. Czy taki anturaż i kamuflaż nie będzie rzucał się w oczy ;) ... - na tle rodowitych Jugosłowian i rasowych Aryjczyków! ... Komandosi przebrani w mudry niemieckie muszą ruszyć w niezły bój, a przy tym rozpierduchy będzie co niemiara.
Jak już wspomniałem pierwszy zbiorczy tom zawiera cztery 22-planszowe opowieści, a każda z nich opowiada o innej niebezpiecznej misji majora Dragona. Charyzmatycznego Anglika wysłanego z misją wspierania partyzantów Tito na wyspę VIS. Bohatera stawiającego czoła nie tylko Hitlerowcom, ale wszelakiej maści indywiduom i zdrajcom, Włochom, a nawet czetnikom* ( Sektor F-4).
*Na marginesie, nie pierwszy raz, jak np. w filmie „Komandosi z Navarony”, Królewskie Wojska Jugosłowiańskie w Ojczyźnie pokazane zostały w jednowymiarowym aspekcie, czyli jako sojusznicy Niemców i Włochów. Choć trzeba przyznać szczerze odnosząc się do filmu, iż rola dowódcy czetników (w tej roli Richard Kiel) robiła wrażenie. Tymczasem prawda o czetnikach była bardziej skomplikowana, gdyż sprzymierzali się z hitlerowcami tylko wyjątkowych sytuacjach, i tak jak nasza Armia Krajowa, byli pomiędzy młotem, a kowadłem, albo pomiędzy „cholerą i zarazą”.
Po jednej stronie... jeden nazizm, a po drugiej jeden... komunizm. Dlatego z kronikarskiego obowiązku: autentycznymi zwolennikami hitlerowców i nazizmu byli "Utasze z Chorwackiego Ruchu Rewolucyjnego", a czetnicy poza kilkoma odszczepieńcami, tylko czasem doraźnie w starciach przeciwko komunistom z Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii wchodzili w alianse z Niemcami i Włochami, czy też Bułgarami. Z tego powodu, ich generał Draża Mihajlovici po 69 latach w 2015 r. został zrehabilitowany. W wielu filmach, książkach, artykułach i publikacjach są negatywnie przedstawiani, i niestety w ocenianym tomie również.
===
Zaserwowane czytelnikowi cztery fabuły są bardzo esencjonalne i klimatyczne. Choć oparte w kilku miejscach na autentycznych wydarzeniach z czasów wojennych, są wyłącznie czysto rozrywkowymi opowieściami.
Razem jesteśmy wciągnięci w frontową intrygę, której zobrazowanie jest bliższe do hollywoodzkich filmów (np. wspomnianych już „Dział Navarony”), niż do nasączonej ideologią komunistyczną kinematografii Sowieckiej. To bardzo pomaga w odbiorze. W fabule nie ma tych komunistycznych gadek i całego tego komunistycznego bełkotu. Czasem pojawia się towarzysz, i furażerka z czerwoną gwiazdą, ale wszystko razem wziąwszy nie razi to tak strasznie.
Z pewnością gdyby „
Partyzanci” nie byli publikacją zrobioną na eksport i nie byli kontrolowani przez holendrów, cała owa „komunistyczna nowo mowa -mowa trawa” znalazłaby się w środku, (jak wielu innych komiksach wojennych z tego okresu). Czytelnik dostaje pełnowartościową, przygodową sensacyjno-wojenną, czasem szpiegowską opowieść, która bardzo godnie przetrwała do dnia dzisiejszego i nie zestarzała się! Nie trąci ramotą, a graficznie pieści oczy!
===
W tym miejscu warto ocenić oprawę graficzną i kolorystyczną, a za którą odpowiada Julio Radilovic – Jules. Urodzony w Mariborze w 1928 r. artysta, o nieprzeciętnym talencie, który pomimo zaawansowanego wieku nadal rysuje, i nawet udziela się mocno podczas festiwali i komiksowych eventów.
Jego realistyczny rysunek pierwszorzędnie oddaje realia pola walki, a przede wszystkim ukazuje piękno tamtejszych krajobrazów. Wykorzystana paleta ciepłych tzw. południowych-słonecznych kolorów, nakręca wiarygodność całej opowieści. Równocześnie taki sposób prezentacji jest bardzo atrakcyjny dla młodego czytelnika. Ten komiks dzięki specyfice pracy Julesa prezentuje się wirtuozersko. Gdy czytasz/oglądasz skupiając się przez dłuższą chwilę na danej planszy, na dopieszczonych kadrach - każdy plan, każde tło, każdy detal - dopracowanego ubioru, umundurowania pokazuje, iż masz do czynienia z największym ilustratorskim omnibusem. Wiesz, że to co powstaje spod jego ręki i z czym masz do czynienia jest rzeczą najwyższej jakości, gdzie fabuła i grafika są jednością. Julio Radilovic – Jules mógłby podać rękę Zbigniewowi Kasprzakowi, to ta sama półka profesjonalizmu.
===
Podsumowując! „Partyzanci” to kawał solidnego komiksu wojennego, napisanego z jajem, pięknego graficznie – przygodowego, zabawnego i klimatycznego. Czytasz/oglądasz i odpoczywasz. Cytując anonimowego klasyka: „Po ciężkim dniu pracy jak ulał”. Rzecz warta wydanej kasy!
Zdecydowanie polecam!