Fil - nie mylić z tym „znanym” i „powszechnie szanowanym” (tfu) zespołem Feel - na polskim rynku funkcjonuje już jakieś 15 lat. Do tej pory jednak jakoś omijałem jego komiksy. Błąd. Duży błąd.
„Zaklęcie boga pytona”, „Niebezpieczny kurczak”, „Kotek i myszka”, „Ciach Bajera”, „Gwiezdna nabojka”... Tytuły te obijały się gdzieś o uszy. Pojedyncze historyjki wpadały w oko z kolei choćby podczas lektury „Produktu” - bo Fil to jeszcze jeden z „produktywnych”. Ale po jego dłuższe formy nie sięgałem. Aż do teraz. A gdy już sięgnąłem, zaskoczyłem się. Przyjemnie. Baaaardzo przyjemnie. I coś czuję, że po lekturze „Spektakularnej straty czasu” (stratą czasu nie była) czas rozejrzeć się za wspomnianymi wyżej komiksami. Ale przejdźmy do spektakularnego komiksu, będącego ostatnim - jak na razie - wybrykiem pana Fila.
Ludek, Dżordż i Radek - bohaterowie stworzeni przez Fila - wracają na jego plan zdjęciowy. Nie są wybredni. Wystarczy, że na planie będzie rosół, zaś wypłata w euro. Albo znajdą się jakieś talony do Maka. Bo nie są to wybredni bohaterowie. Jak na undergroundowców przystało. Za „kamerą”, dzięki której powstaje „Spektakularna strata czasu” staje sam twórca. Z bohaterami-aktorami prowadzi długie dyskusje, czasem się kłóci. I choć wydaje się, że pozwala im po prostu ruszyć przed siebie, to jednak ma tę przygodę dokładnie zaplanowaną. Przepis na sukces jest prosty. Muszą być emocje, miłość, zdrada i dobro co wygrywa ze złem. Efektem jest komiks drogi, w którym wszystko się może zdarzyć (jak śpiewała znana wokalistka). I wszystko się może pojawić. Wąsy? Penis na głowie? Trzecia pierś? Dlaczego nie! Tak samo dlaczego bohaterowie mają nie trafić do pałacu księżniczki albo... szukać kluczyka do budki z kebabem prowadzonej przez Turka. Efektem jest komiks, w którym pojawić się może każdy - jak Płatek, Ropuchec i Muszek, którzy właśnie ruszają w drogę do Azji. Efektem, jest wreszcie komiks, gdzie pojawia się zło. Czarny Charakter zwący się po prostu Cza Cha.
Fil tworząc swój najnowszy komiks skorzystał z kilku patentów znanych z innych komiksów czy filmów. Część podróży Ludka, Dżordża i Radka przypomina wyprawę Thorgala przez krainę QA. Jeśli dobrze pamiętam to kluczyka - choć oczywiście nie od budki z kebabem - szukali kiedyś Gucio i Cezar. Cza Cha w pewnym momencie zachowuje się jak King Kong, zaś maszyna krocząca do pokonania zła ma w sobie coś z Iron Mana. A że Fil to twórca kojarzony z podziemiem, wszystko to jest doprawione absurdalnym humorem. I tak samo narysowane. Z jajem, bez spiny i w programie graficznym, który - przez widoczne piksele - sprawia wrażenie, że komiks to tworzony „na odwal się”. W sumie to ciekawy zabieg, gdy pikseloza jest efektem zamierzonym, a nie błędem podczas przygotowywania plików do druku. To zapada w pamięć, podobnie jak świetna, dalekowschodnia okładka.
W „Spektakularnej stracie czasu” Fil - ten narysowany - zdradza, że marzy o trzech rzeczach. Chciałby zdobyć Oscara, sławę i kobietę. Tym komiksem to raczej nierealne. Co nie oznacza wcale, że „Spektakularna strata czasu” należy do spektakularnie złych komiksów. Nie należy jednak też do spektakularnie dobrych. Jest gdzieś w połowie. Jak na komiksy typowo rozrywkowe, z żartami śmieszącymi „po spożyciu” przystało.
|
autor recenzji:
Mamoń
28.01.2016, 18:08 |