Właściwie od początku swej wydawniczej działalności Timof (i jego cisi wspólnicy) daje szansę tym, którzy dopiero wchodzą na komiksowy rynek. Jacek Świdziński, Maciej Pałka, Wojciech Stefaniec, Daniel Chmielewski, Dominik Szcześniak… Dziś to nazwiska z krajowej czołówki. Łączy je fakt, że wszyscy mają na koncie zeszyty z logo edytora. Teraz swą szansę dostali Maciej Kur oraz Roman Pietraszko. Wspólnie stworzyli nowelkę „Żyjesz?”.
Wenecja nastraja do tworzenia. Jej położenie, zabudowa, historia i wreszcie maski sprawiają, że w takiej scenerii można śmiało wykreować mroczną opowieść. Spróbował tego Maciej Kur, scenarzysta „Żyjesz?”. Wybrał wysepkę Poliviegla, gdzie kwarantannę, z dala od żyjącego miasta, przechodzili zadżumieni. Właśnie wśród zadżumionych osadził fabułę. Wymyślił opowieść o nadziei, o woli przeżycia, obdarzając ją tajemniczą dziewczynę, szukającą wsparcia, towarzysza niedoli, w świecie śmierci. Scenariusz zbudował wokół pragnienia przeżycia, znalezienia choć odrobiny nadziei. Wenecja jest też wymarzonym miejscem, by przenosić jej na papier. Roman Pietraszko jednak jedynie ją zarysował. Jedynie na kilku planszach pokazał charakterystyczne kampanile kościołów a także przerzucone nad kanałami mostki. Szkoda, bo te charakterystyczne elementy miasta mógł bardziej wykorzystać.
Do założeń nie można się przyczepić. Woda, wyspy, wiekowe kościoły, zagadkowe kamienice i pałace weneckie… To doskonała sceneria. Doskonałym patentem do wykorzystania, co panowie spróbowali zrobić, są złowieszcze stroje doktorów czasów zarazy (dziś to jeden z wzorów karnawałowych masek). Nie jest to niestety komiks monumentalny, jak legendarna już „Ósma czara” Prosiaka, która też przecież jest o poszukiwaniu nadziei (zahacza też o Wenecję). Nie jest też jak postapokaliptyczne „Laleczki” przywołanego na początku Macieja Pałki. Ale...
Potencjał jest i w pomyśle Macieja Kura, i w rysunkach Romana Pietraszki. I to potencjał spory. Może to zbyt wcześnie wydrukowany album? Może autorzy powinni posiedzieć jeszcze nad nim, popracować nad bardziej płynnym przechodzeniem z planu w plan. By historia nie była tak rwana. Bo „Żyjesz?” to ledwo zarysowana historia. A można było „wycisnąć” z niej znacznie więcej. Nic jednak nie jest jeszcze stracone. Wszak na bazie tego zeszytu można stworzyć coś znacznie większego.
|
autor recenzji:
Mamoń
03.11.2015, 15:28 |