POWROTY I ZASKOCZENIA
Wątek z porwaniem Kamiki wreszcie się kończy. Nie oznacza to jednak, że związane z nim wydarzenia też zostają zamknięte. Pytania nie mają końca, akcja, choć zwalnia, nie zawodzi, a na dodatek autorce udało się to, co chwaliłem przy okazji poprzednich tomów – znów mnie zaskoczyła i nawet mimo pewnych naciąganych elementów, wszystko co przygotowała tym razem, okazało się naprawdę znakomite.
Walka z Gedoinem dobiega końca. Wroga udaje się pokonać z pomocą odrodzonych Uke i Mike, jednak Shima znika z pola bitwy. Posiłki z filii w Kioto zjawiają się na miejscu, ale poniewczasie. Na szczęście wszystko wydaje się przebiegać jak najbardziej pozytywnie. Kamiki powoli wraca do zdrowia, może też uporać się ze swoją przeszłością i w końcu dowiaduje się, co stało się z jej siostrą. Ale to nie koniec. Wręcz przeciwnie.
Bohaterowie wracają do szkoły, powoli też do normalności wraca ich życie, ale wciąż istnieją pytania, na które chcieliby poznać odpowiedzi. Te jednak okażą się zaskakujące dla wszystkich, kiedy na scenę powróci ktoś, kogo nie powinno tutaj być. Pytanie jednak czy będzie on godny zaufania Zakonu. Jeśli nie, czeka go los gorszy od śmierci…
Tymczasem Lucyfer zaczyna sprzątać bałagan po ostatnich wydarzeniach. Jak przebiegnie spotkanie jego i Gedoina? I jakie kroki podejmą teraz Illuminaci, którzy nie mogą pozwolić sobie na chwilę wytchnienia?
Chociaż wielka walka z tymi złymi (pytanie o to, kto naprawdę jest zły, wciąż jednak pozostaje bardzo aktualne) dobiegła już końca, na prawdziwe rozprężenie nie ma tu jeszcze miejsca. Owszem, są w tym tomie chwile, kiedy wraca ten typowy dla serii humor, jednak przede wszystkim dużo jest napięcia, sporo emocji, a choć nie ma już pędzącej na złamanie karku akcji, bardziej dramatycznych scen równe nie zabrakło.
Zabawna lekkość powoli znów zaczyna gościć na stronach serii, ale jeszcze robi to w nieśmiały sposób. Po porcji wzruszeń i emocji związanych nie tylko z walką, autorka nie odmienia od razu nastroju, co należy zaliczyć jej jak najbardziej na plus. Tak samo zresztą, jak całą różnorodność odczuć wywoływanych przez „Ao no Exorcist”.
A wszystko to znakomicie zilustrowane i ładnie wydane. Czyli (i w skrócie rzecz ujmując): tradycyjnie. Tradycyjne też będzie podsumowanie, bo polecam Wam tę serię gorąco. Każdy miłośnik shounenów znajdzie tu coś dla siebie.
|
autor recenzji:
wkp
22.11.2018, 06:40 |