Milo Manara. Czy trzeba go przedstawiać? Mistrz komiksu erotycznego dał się poznać polskiemu komiksiarzowi np. z cyklu „Borgia”, „Dwóch podróży z Fellinim" czy albumów z perypetiami Giuseppe Bergmana. Teraz wraca z zebraniami w jeden tom czterema komiksami z cyklu „Klik”. I nie jest to grzeczna opowiastka. Zaczynamy klikanie.
Klik pierwszy. Manara w swym komiksie pojechał w ostrą erotykę połączoną z fantastyka naukową. Bo jak - jeśli nie fantastyką - nazwać niewielkie urządzenie pobudzające piękną Claudię Cristini, główną bohaterkę serialu? Na co dzień kobieta nie należy do zbyt chętnie obcujących w łóżku. Ale wystarcza jedno „klik”, a zamienia się w prawdziwego demona seksu. Wszystko za sprawą wszczepionego w nią urządzenia sterowanego małym pokrętłem. Zamienia się w demona, który nie omieszka skorzystać z okazji nawet wtedy, gdy w pobliżu jest jedynie... pies (scena ta padła ofiarą cenzury przy okazji pierwszego polskiego wydania pierwszej części na początku lat 90.).
Klik drugi. Scenariusz. Tak, jak wspomniany na początku cykl o HP i Giuseppe Bergmanie miał służyć poszukiwaniu przygody, tak „Klik” służy poszukiwaniu przygód... tych erotycznych. A że Manara lubuje się w rysowaniu pięknych kobiet, w to mu graj! Właśnie rysowaniu pięknych i nagich kobiet głównie służy „Klik”. Co się dzieje przy okazji? Kto by zwracał na to uwagę, jeśli na planszach bryluje Claudia, żona bogatego adwokata? No dobra, z recenzenckiego obowiązku wspomnę o egzotycznych podróżach, o przeskokach z miejsca na miejsce. Klik, klik, klik i już zmieniamy scenerię i nastrój...
Klik trzeci. „Klik” z numerem pierwszym wydany został oryginalnie w 1983 roku. Kolejne „Kliki” drukowane były w latach 1991, 1994 oraz 2001. Ten rozstrzał czasowy widać doskonale w rysunkach. Jedynka jest wycyzelowana, dopieszczona. Z kolejnymi albumami Manara rozluźnia kreskę, ale nie na tyle, by o graficznej stronie serii „Klik” mówić źle. Nie, Manara - nawet gdy odpuszcza - wciąż trzyma poziom.
Klik czwarty. Dobrze, że kompletny „Klik” ukazuje się wreszcie w Polsce. Dopełnia nam obraz Manary - twórcy oddanego erotyce jak mało który komiksiarz (no, może jeszcze Guido Crepax mógłby się z nim równać...). Dopełnia też obraz jego graficznych możliwości. Obok malarskiej „Borgii” i albumu „Caravaggio” dostajemy kolejny, wyrysowany w czerni i bieli realistyczny album. A że z przewagą erotyki? Taki już manarowski klimat.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.