„W osiemnaście minut i jedenaście sekund restartujemy cywilizację”. I tak można podsumować ten zeszyt. Palahniuk bowiem, wbrew moim obawom o staczanie się po równi pochyłej, wybija się z dna i serwuje znakomity zeszyt, który porusza, dostarcza emocji i co najważniejsze – znakomicie wpasowuje się w to, co było do tej pory.
Dom Chucka Palahniuka. Sam autor na spotkaniu Klupu Pisacza przyznaje, że nie ma pojęcia jak rozwiązać kwestię Tylera-mentalnego wirusa. To tak jakby próbować usunąć z kultury Świętego Mikołaja. Do tego łamie go kwestia, że Chloe próbuje się do niego dodzwonić, a on nie jest w stanie powiedzieć jej, powiedzieć im, że są skazani na zagładę. Tymczasem dzieci cierpiące na progerię przypuszczają atak na zamek Tylera. Misja to jednak samobójcza. „Sebastian” zaś poznaje szczegóły planu i wizji Tylera na przyszłość świata…
Zabawa z tym zeszytem jest przednia. Palahniuk bohaterem sprawdza się znakomicie. Świetnie jest też od strony graficznej. Czyli standard. Nie mniej w porównaniu z ostatnimi gorszymi nieco zeszytami, mamy progres. Jest lepiej, a widoki na finał prezentują się całkiem nie najgorzej.
Jednym słowem: Polecam! I oczywiście czekam na więcej.
P.S. W polskiej edycji - co jest bardzo in plus - dorzucono fajny poster z Marlą.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.