TAŃCZĄCY Z WILQIEM
Wilq, ten najważniejszy polski superbohater, właściwie chyba jedyny słuszny polski superbohater, jest z nami już od piętnastu lat. Od trzynastu zaś ukazuje się jako regularna seria, serwując (z drobnym wyjątkiem) przynajmniej jeden tom rocznie. I tak oto trafiła właśnie w ręce czytelników 23 część jego przygód – i jak po niej widać, bohaterowie i twórcy ani na moment nie tracą werwy! Dzieje się dużo, dzieje się mocno i przede wszystkim dzieje się rewelacyjnie!
Na Wilqa jak zwykle czeka wiele niebezpieczeństw. Bo nawet jeśli wszystko mu wisi, Ople nie obroni się samo, zagadki też same się nie rozwiążą, a i zło atakować będzie ze stron wszelkich. Albo przynajmniej taki Gondor zadzwoni, że sprawa jest i chcąc nie chcąc trzeba będzie ruszyć choćby palcem. Czy to zabójstwo dokonane przez mordercę najwyraźniej pochodzącego z paleolitu, czy atak ninja z Muzeum Wsi Opolskiej, czy też pojawienie się Wampira Inter Astralnego Rongodogrongora – Wilq zaradzi wszystkiemu. Ba, da nawet radę czytaniu „Karolci” czy Urzędowi Skarbowemu!
Nie ma co tu ukrywać – Wilqa uwielbiam. Ale jak można go nie uwielbiać? Z komiksami o jego przygodach, jest jak z filmami Kevina Smitha: niby mnóstwo przekleństw, niby absurdy i wulgarne pomysły, niby humor też niewybredny i koszarowy, a jednak to bardzo mądre komiksy. Bo pod całym tym absurdem i ostrymi dowcipami przesyconymi seksem i słownictwem, jakim porozumiewają się co bardziej kreatywni nastolatkowie, kryje się tu mnóstwo satyry i komentarza – tak społecznego, jak i popkulturalnego. Wilq ścierający się z Urzędem Skarbowym staje się odbiciem filmowego starcia Batmana z Supermanem, ale jeszcze dobitniej – i jeszcze lepiej – głębię tą widać w historii, w której nasz bohater przeniknąć musi do grupy kibiców, którzy w wyniku napromieniowania założyli klub czytelniczy. „Czytaj książki lub umrzyj próbując” – głosi jeden z plakatów w ich siedzibie. Można go sparafrazować – „Czytaj komiksy lub umrzyj próbując”. A w szczególności czytaj Wilqa – jest tego wart.
Główne historie w tym tomie przeplatane są krótkimi humoreskami stanowiącymi parodie znanych legend, baśni i filmów. Świetna jest też reklama wieńcząca całość. Ale przecież tak naprawdę nie ma w „Wilqu” słabych momentów. Komiks trzyma poziom, śmieszy do bólu brzucha, ale kiedy opętańczy śmiech cichnie, nadchodzi refleksja. I to największa siła opowieści o opolskim herosie. Opowieści narysowanych skrajnie prosto, ale z jaką siłą i wyraźnym talentem.
Polecam gorąco. A jeśli jeszcze jakimś cudem nie czytaliście żadnego komiksu Minkiewiczów, sięgnijcie koniecznie – „Wilq” to absolutne must read dla fanów obrazkowych historii i po prostu nie wypada go nie znać.
|
autor recenzji:
wkp
16.06.2016, 16:25 |