To nie jest nostalgiczna historyjka o dzieciństwie spędzonym w Polsce Ludowej. Owszem, pojawia się w niej sentymentalizm. Jednak nie do końca taki, do jakiego przyzwyczaili nas komiksiarze odwołujący się do czasów PRL. Dlatego też tytuł „Totalnie nie nostalgia” pasuje do opowieści Wandy Hagedorn i Jacka Frąsia jak ulał.
Nostalgiczna jest seria „Marzi” Marzeny Sowy, w której autorka przedstawiała swe dzieciństwo spędzone w Stalowej Woli. Nostalgiczny był też album Jarosława i Szawła Płócienników „Sprane dżinsy i sztama” opowiadający o młodości na warszawskim osiedlu Za Żelazną Bramą. W podobnym stylu utrzymana jest antologia „Praga Gada. O pokoju” stworzona na bazie wspomnień mieszkańców prawobrzeżnej części stolicy. I niby podobny do nich jest również memuar Wandy Hagedorn zilustrowany przez Jacka Frąsia. On też zaczyna się sentymentalnie. Od wspomnień z PRL-owskiego Szczecina, później i Kołobrzegu, do którego trafili jej rodzice. Są więc zabawy w piwnicy w hitlerowców, wyjścia na koncerty Festiwalu Piosenki Żołnierskiej, wyprawy po watę cukrową albo do kiosku po najnowszy numer „Misia”, przemarsze wojsk czy propagandowe plakaty na ulicznych słupach. Szybko jednak „Totalnie nie nostalgia” przestaje być tylko i wyłącznie słodką historyjką. Scenarzystka przy okazji kreślenia wspomnień z dzieciństwa w pewien sposób rozprawia się z demonami dzieciństwa. Z niedobranymi do siebie rodzicami, ciotką dewotką czy dziadkiem pedofilem, który molestował jej siostrę...
Tak. Wanda Hagedorn jest jak Alison Bechdel. Podobnie jak autorka głośnych „Fun Home” i „Jesteś moją matką?” dokonuje swoistej rodzinnej wiwisekcji. PRL jest w niej wyłącznie przykrywką. Scenerią, w której dzieje się opowieść. Powojenny Szczecin, nadmorski Kołobrzeg, podwarszawski Pruszków czy górnośląskie Katowice (oraz zapchane pociągi między tymi miejscami) wynikają tylko z faktu, że tam w kolejnych etapach swojego życia trafia Wanda. Nic więcej. Znacznie ważniejsze niż sceneria są postaci, z którymi się styka. Bohaterowie drugiego planu. Z różnych światów, z różnymi charakterami, z różnym podejściem do życia. Raz pozostający dłużej, raz pojawiający się tylko epizodycznie.
Relacja jej rodziców jest przykładem zwycięstwa prostactwa nad inteligencją. Jest relacją wychowanka podlaskiej wsi (w końcu nie musi czapkować panom) i przedstawicielki inteligenckiej rodziny z kresów. Jest relacją wyniszczającą i finalnie zabijającą indywidualizm matki. Relacje… To właśnie one w komiksie są najważniejsze. Obserwujemy je na szczecińskim podwórku-studni poniemieckiej kamienicy, na blokowisku z wielkiej płyty w Kołobrzegu, w dzielnicy willowej pod stolicą. Relacje, które często opierają się wyłącznie na utrzymaniu fasady. „Spraw domowych nie wynosi się poza dom” – słyszy kiedyś od matki… Fasadę w rodzinie Wandy trzyma ona wraz z siostrami. Dobre córki, pomagające matce i ojcu – tak widziane są przez sąsiadów. A co się dzieje w mieszkaniu? To już mniej istotne, że tam panuje narcystyczny ojciec-dominator, spod wpływów którego chce uwolnić się autorka (i przy okazji jej siostry). Wanda walczy więc z ojcem, który nazywa ją „smykiem”.
Zwraca też uwagę na poszczególne osoby z bliższego i dalszego otoczenia oraz panujące między nimi relacje. Ciotka Kazia – samotna dewotka z różańcem w ręku. Dziadek Ludwik – na pozór spokojny – gdy może przegania świadków Jehowy. Dziadek Marian jest jeszcze lepszy. Jak się później okazuje molestuje siostrę Wandy... Bohaterką w jej oczach staje się babcia Helena. Kobieta z własnymi zasadami, która pozwala Wandzie oglądać filmy dla dorosłych i czytać książki dla starszych niż jest. Kobieta, która odchodzi od męża nacjonalisty i – w tajemnicy – żyje w związku z przyjaciółką, pozwalając wypłynąć na wierzch swym skłonnościom biseksualnym. To z nią bohaterka/autorka ma najlepszy kontakt. Nie z matką, nie z ojcem, nie z koleżankami ze szkoły, tylko z babcią. To przy niej uczy się, że „szkoła dusi i kurczy”, a kobieta nie musi być „pod jurysdykcją mężczyzn”. Przy niej zaczyna rozumieć, że ma prawo iść własną drogą.
Czytając komiks czuć, że napisanie go sprawiło Wandzie Hagedorn ulgę. Autorka musiała jednak jeszcze znaleźć kogoś, kto jej rozrachunek z przeszłością zilustruje. Padło na Jacka Frąsia. Artysta (znany z takich albumów jak „Glinno” i „Tragedyja płocka” czy takich nowelek jak „Kaczka”) sprawnie wszedł w świat scenarzystki. I przeniósł na ponad 200 plansz jej wspomnienia i przemyślenia. Zadbał o szczegóły, o dokumentację, która pozwoliła mu zrekonstruować Polskę sprzed kilku dekad. Postaci wprawdzie przerysował, ale pozwoliło mu to jeszcze lepiej oddać emocje, które miotają Wandą i jej rodziną.
Umieszczony na okładce nosorożec, z którym sportretowana jest Wanda (w środku śni się jej), ma być podobno symbolem twórczej impotencji. „Totalnie nie nostalgia” pokazuje, że nie dotyczy ona ani scenarzystki, ani rysownika. Wydawca reklamował ten album hasłem: „Komiks roku już w styczniu?”. Dla wielu mogła to być zapowiedź buńczuczna. Po lekturze można stwierdzić śmiało - jeden z mocnych kandydatów do tytułu „Komiks roku 2017” ukazał się właśnie w styczniu. A ten komiks to rzeczywiście „Totalnie nie nostalgia”.
|
autor recenzji:
Mamoń
02.02.2017, 18:57 |
POKOLENIE J-23
Z takim żartobliwym acz trafnym przecież określeniem pokolenia rodziców współczesnych trzydziestolatków spotkałem się kilka lat temu w jakimiś dowcipie rysunkowym. Pasuje ono jednak idealnie do podsumowania treści niniejszej powieści graficznej. „Totalnie nie nostalgia” bowiem to wspomnienia z dzieciństwa przypadającego na lata 60. ubiegłego wieku. Ale też rozliczenie z przeszłością. Sesja autoterapii znakomicie zilustrowana przez Jacka Frąsia.
Czasy współczesne. Wanda Hagedorn jest dojrzałą kobietą o jasno sprecyzowanych poglądach na równouprawnienie kobiet, żyjącą można rzec na obczyźnie. Uciekła od przeszłości, ale zamierza się z nią zmierzyć poprzez napisanie memuaru. Niestety próby dokonania tego stara się jednocześnie jak najbardziej odsunąć w czasie, aż w końcu nadchodzi właściwa chwila. Mimo protestów matki, wspierana przez siostry, zaczyna pisać. I wraca wspomnieniami do czasów, kiedy miała 11 lat. Do szarego dzieciństwa, dzieciństwa brudnego i pełnego narzucanych zewsząd ograniczeń, które na zawsze odcisnęło na niej swoje piętno…
Twórczość Jacka Frąsia poznałem dobrych piętnaście lat temu, kiedy swoją „Kaczką” wywarł na mnie wielkie wrażenie. Dlaczego zamiast jak zwykle najpierw napisać kilka słów o scenarzystce, zaczynam od razu od rysownika, nietrudno się domyślić. To właśnie Frąś jest prawdziwą – i chyba jedyną - gwiazdą tego albumu. Jego proste, mające za nic perspektywę ilustracje z miejsca przykuwają uwagę, urzekają i zachwycają. Czasem są niechlujne, czasem bardzo rozbudowane, łączą w sobie autentyczne materiały z okresu, kreskę zahaczającą czasem o mangowe klimaty i utrzymaną w szarych, wyblakłych barwach kolorystykę. To one budują specyficzny klimat, który potrafi sięgać zarówno do dziecięcej fantazji, jak i brutalnej (również w dosłownym rozumieniu tego słowa) codzienności.
Fabuła jest niezła. Wanda Hagedorn stworzyła biograficzną sesję autoterapii, ciekawą psychologicznie i odważną. Porusza tutaj tematy kontrowersyjne (choćby budzenie się jej seksualności i pierwsze doświadczenia z tym związane), niewygodne, ale osobiste – doceniam, choć nie ze wszystkimi się zgadzam. Prowadzi nas przez swoje młode lata, ukazuje Wandzię, która religię pojmuje w sposób mylny, a obłudę represyjnego systemu widzi na każdym kroku. Ukazuje problemy rodzinne, nieudany mezalians jej rodziców i specyfikę życia w peerelowskim Szczecinie, gdzie niemieckie „korzenie” spotykało się na każdym kroku, szczególnie kiedy było się członkiem rodziny domeldowanej do mieszkania „Niemry”. Znamy ten świat z barwnych interpretacji Barei, tu spoglądamy na jego wersję odartą z kolorów – może czasem aż nazbyt, ale to tło właśnie jest w fabule najciekawszą rzeczą.
„Totalnie nie nostalgia” to komiks ambitny i z potencjałem, może nie idealny, może czasem przesadzony i nie przeznaczony dla każdego, ale na pewno wart polecenia czytelnikom ceniącym dobre graficzne powieści. Nawet jeśli nie przepadacie za rodzimymi tworami. Warto choćby dla samych rysunków.
|
autor recenzji:
wkp
24.01.2017, 16:50 |