SON GOKU NA BLISKIM WSCHODZIE
Długo wahałem się czy sięgnąć po „Magi” czy też nie. Po kilku długich seriach czytanych właściwie ciągiem wolałem odpocząć od kolejnego tasiemca, więc opierałem się całości, jak mogłem. W końcu jednak – podobnie, jak to było z „Kuroko’s Basket”, serii która pozytywnie mnie zaskoczyła, choć sportu nie znoszę – zwyciężyła ciekawość i muszę przyznać, że dobrze się stało. Znów bowiem dałem się wciągnąć w świt, którego dotąd nie trawiłem i tylko mam ochotę na więcej.
Aladyn to młody chłopak, który przemierza niegościnny, pustynny świat w poszukiwaniu pewnego przedmiotu. Wszystko dla swojego przyjaciela, który ukrywa się w jego flecie. Przyjaciela potężnego i przydatnego. I tak oto w trakcie swych podróży coraz pakuje się w kolejne, często dziwne kłopoty i przygody…
Obecnie wraz z Alibabą wkracza do labiryntu. Cel jest oczywisty: odnaleźć skarby. Problem w tym, że Jamil, wraz z bandą najsilniejszych niewolników, depcze im po piętach. Co z tego wyniknie? I w co jeszcze wpakuje się nasz bohater?
Wiecie jaka jest rzecz, która ostatecznie przekonała mnie do sięgnięci po ten tytuł? To, że „Magi” jest shounenem. To może trochę za mało, ale dodajcie do tego fakt, że wiele rzeczy skojarzyło mi się z moim ukochanym „Dragon Ballem” i już wszystko staje się jasne. A co niby mangowa adaptacja „Baśni tysiąca i jednej nocy” (tu nawet każdy rozdział nosi nazwę „nocy”) ma wspólnego ze „Smoczymi kulami” opartymi na inspiracjach filmami z Jackiem Chanem i chińską powieścią „Wędrówka na Zachód”? A naprawdę sporo.
W obu przypadkach mamy dziecięcych bohaterów, którzy wyruszają na szaloną wyprawę przez niezwykły świat, podczas której mają coś odnaleźć. Do tego obaj mają dostęp do dużej siły i niezwykłego artefaktu wspierającego ich w tym wszystkim, a jakby tego było mało mogą na czymś latać. Podobieństw oczywiście jest więcej, ale nie zmieni to faktu, że „Magi” czyta się świetnie i nie traktuje jak powtórki z rozrywki. Czy zasługa w tym arabskich klimatów? Na pewno, ale też i świetnego wykonania, bo całość czyta się znakomicie nawet jeśli „Baśni…” się nie trawi.
Reszt to wzorcowy shounen – dynamiczny, wciągający, zabawny… Żonglowanie motywami z arabskich baśni i legend o dziwo buduje własny charakter serii, a całość ani przez chwilę nie nudzi. Do tego dochodzą świetne, też kojarzące się z „DB” rysunki i dobre wydanie. Dlatego miłośnikom shonenuów i „Baśni tysiąca i jednej nocy” polecam z czystym sercem – będą bawili się znakomicie.
|
autor recenzji:
wkp
05.02.2020, 06:47 |