Są takie dni, gdy nie chce się nic. Upał dobija, rodzina męczy, krzyczą dzieci, a pies za głośno szczeka. Są takie dni, gdy marzysz o świętym spokoju i odpoczynku, a równocześnie nie chce się sięgać nawet po komiksy, ale...
Czy zawsze musi być jakieś ale? Tak musi! Jest taki tytuł, po który warto sięgnąć ( nawet w takim momencie), a gdy sięgniesz (nawet w taki dzień) nie oderwiesz się od lektury, gdyż wymiata, bawi i ma coś w sobie co przyciąga!
RED do scenariuszy Macieja Jasińskiego i Łukasza Chmielewskiego z charakterystycznymi grafikami Andrzeja Janickiego powstał na zlecenie nieistniejącego już miesięcznika SFera w 2002 roku. Aczkolwiek nim w szczegółach wspomnę o jego nietuzinkowych walorach vel zaletach powrócę na moment do tamtych lat tuż po milenium i zapodam trochę historii.
Był to czas w którym oprócz starych wyjadaczy (Nowa Fantastyka, CD-Action, Świat Gier Komputerowych, Fenix) co rusz i co chwilę powstawały jakieś nowe papierowe magazyny popkulturowe (Nexus, UFO, UBIK, Portal i wiele innych). Na rynku było mydło i powidło, a ścisk był niemiłosierny - niczym w tej chwili na krajowym rynku komiksowym.
Wydawcy robili wszystko, aby sprzedać swój produkt. Dla przykładu CD-Action po raz pierwszy dodał do magazynu film (Powrót Godzilli). Jedni upadali, a inni tworzyli nowe strategie. Dla kolejnego przykładu część ekipy Świata Gier Komputerowych (w którym ważnym elementem były komiksy Andrzeja Janickiego) postanowiło wydawać nowy magazyn pt. SFera.
20 grudnia 2002 roku pojawił się pierwszy numer pisma skierowanego do młodych i starszych miłośników science-fiction, fantasy i komiksu. Pojawił się w nim po raz pierwszy trzystronicowy komiks Andrzeja Janickiego, Macieja Jasińskiego oraz Łukasza Chmielewskiego, zatytułowany - „Red i podróbki Marylin Monroe – zlecenie pierwsze”.
Na 64 stronach pisma wydawanego w tym samy standardzie co ŚGK znajdowało się całe spektrum zagadnień związanych z materiałami odnoszącymi się do aktualnych zjawisk w kulturze popularnej. Znajdowały się strony klubowe Star Treka, Władcy Pierścieni, Gwiezdnych Wojen, gier fabularnych oraz komputerowych. O specyfice „SFery” decydowały działy poświęcone nauce i pseudonauce, ale i wszelakiej topowej literaturze fantastycznej, dział kinowych hitów, ale przede wszystkim dział komiksowy. Lwią część objętości zajmowały komiksowe recenzje, relacje ze spotkań komiksiarzy oraz komiksy wspomnianej trójki autorskiej.
Niestety SFera pohulała tylko do 2003 roku, lecz jej upadek nie był jedynym na krajowym rynku. W owym czasie dla takowych magazynów papierowych pojawił się śmiertelny konkurent – internet i wolny dostęp do sieci. Klienci woleli surfować w kafejkach internetowych, lub w domu i wiedzieć na bieżąco co w trawie (w sieci) piszczy, niż czekać miesiąc na periodyk i na przestarzałe już newsy. Życie jednak nie lubi próżni, magazyny upadły, ale za to na rynku komiksowym zaczęło się w końcu coś dziać (np. Mandragora). Koniec dygresji.
W tym miejscu pojawia się wydawnictwo Ongrys, które na tegoroczną edycję Komiksowej Warszawy zebrało wszystkie osiem opowieści obrazkowych zaprezentowanych w SFerze w jeden zgrabny zeszyt formatu A4, zręcznie złożyło - nadało nowoczesnego layoutu - w tym z naprawdę fajnym ułożeniem paginacji i wydrukowało w kolorze (z dobrym nasyceniem barw) w znakomitej cenie. Do tego owa edycja została uzupełniona przez zacne dodatki, a mianowicie plansze „Tribute to RED” autorstwa: Michała Śledzińskiego, Krzysztofa Różańskiego oraz Jacka Michalskiego. Aczkolwiek największy koloryt robią same komiksy.
Kim jest tytułowy RED? RED. RED, hmm, to skomplikowane.
RED jest gościem, który żadnej pracy, wróć mokrej roboty się nie boi. Jest galaktycznym łowcą nagród o urodzie Michała Wiśniewskiego (żart), który lata tu i tam.
RED jest zawodowym killerem, istną gwiazdą - gwiazdą ludzi i OBCY'ch fantazją. Do tego pali faję, bo on pali faję zwaną NOSTROMO. Zdaje się czasem jest przyjacielem Boba Fetta. Aczkolwiek ten aspekt jeszcze nie dogadał, ale uwielbia dobry film z Kongem, ale przede wszystkim jest biznesmenem, choć żonatym... Żonatym? Tak! Hmm, ta jego luba jest pod wieloma względami inna vel dziwna np. z gatunku profesji krzywa ( z łac. krzywa) , wróć łasa na pieniądze, ale najważniejsze, iż jest zaradna i każdej profesji się ima. A RED? RED wykona każde zadanie. Hmm, z lepszym lub gorszym skutkiem. O RED'zie można pisać (piosenki), ale w tej chwili nie ma na to czasu. RED wymiata i kropka. Przekonaj się! Warto!
Ocena!
Przygodowo-fantastyczna, a do tego genialnie przezabawna opowieść (do scenariuszy Macieja Jasińskiego i Łukasza Chmielewskiego z charakterystycznymi pięknymi, klimatycznymi, urokliwymi, dopieczonymi w szczegółach i w drugich planach pracami Andrzeja Janickiego) podejmuje wiele tematów ważkich i mniej ważnych, wdechowych, a niekiedy nawet wyborów moralnych (zwróć uwagę w niej na ekstrawagancko poprowadzony motyw z diabłem i aniołem). Jednakże warstwa fabularno-graficzna głównie bawi i przez cały czas lektury mruga do nas okiem. Ile jest tu smaczków,a ile nawiązań! Cały ten świat RED'a osadzony jest w ogromnej masie fantastycznej oraz SF pulpy popkulturowej, ale jakże spójnie i wspaniale podanej przez scenarzystów. Mniam, mniam, stokroć mniam, gdyż takiego odgrzewanego kotleta fabularnego zjada się z sentymentem, jak najlepszy obiad u babci. Tu każda historyjka jest zamkniętą opowieścią, ale zarazem w całości odbioru szkatułkową. Bywa czasem komentarzem na dany temat dotyczący filmowych bohaterów, a niekiedy bywa wolną jazdą bez trzymanki w której trup i żart ściele się gęsto. Aczkolwiek nie psując Ci zabawy nie będę chojrakował i zdradzał dalszego zarysu.
Świat RED'a zaserwuje Ci czytelniczko/czytelniku jedną wielką kosmiczną przygodową rozpierduchę w której zanurzysz się na maksa, ale i odpoczniesz. W której dialogi wymiatają, a wykonana (pierwszorzędnie w Cartoon) szata graficzna podąża i nadbudowuje nastrój opowieści. Co rusz w tych wizualizacjach pojawiają się gagi sytuacyjne, a także kadry z kultowych scen np. z „Łowcy androidów”, z „Obcego” i z wielu innych. Fabuła i grafika współgrają i są jednością – poprawia humor i relaksuje!
Świetne czytadło!
Polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
21.05.2017, 23:59 |