Z całą pewnością nie ma osoby czytającej komiksy, która nie słyszałaby o Natali Alianovnej Romanowej zwanej „Czarną Wdową” ("Black Widow"). Każdy przeciętny fan Marvela kojarzy jej występy np. z filmowych spięć z drugiego "Iron Mana", albo "Kapitana Ameryki", ale przede wszystkim wszelakich "Avengersów". Na marginesie w filmach wciela się w tą postać... hmm... namiętna Scarlett Johansson, ale żarty na bok.
„Wdówka” pojawiła się także na naszym rynku w książce „Na zawsze czerwona”, a także w epizodach z pod znaku Civil War. Jej samodzielne utarczki pojawiły się po raz pierwszy w naszym pięknym kraju w 2004 roku w historii pt. „Czarna Wdowa. Pajęczyca”, a w której to musiała zmierzyć się z inną agentką podszywająca się pod nią.
Tymczasem w bieżącym roku wydawnictwo Egmont wydało bardzo ciekawy i grubaśny zbiorek o jej przygodach. Zbierający dwa oryginalne "trejdy" vel mini serie: "Black Widow: Homecoming", („Powrót do domu” 2005) oraz "Black Widow: The Things They Say About Her", („Czego to o niej nie mówią” 2006). Wydało na wypasie: w twardej oprawie (w dotyku satynowej), a środku na kredzie i bardzo estetycznie. Zadbano o każdy element rzemiosła edytorskiego np. specjalnie na niebiesko zaciągnięto powierzchnie boczne. Zadbano o dodatki np. o galerie, w tym alternatywnych zeszytowych obwolut, zaś posłowie napisał znany i ceniony krytyk Kamil M. Śmiałkowski. DTP autentycznie prezentuje się bez zarzutu i bardzo ładnie.
Autorem scenariusza (do tej ogromnej mini serii) jest Richard Morgan. Bardzo utalentowany brytyjski pisarz łączący w swoich książkach, ale także w scenariuszach filmowych elementy cyberpunku i powieści detektywistycznej oraz sensacyjnej. Autor ten zasłynął także scenariuszem do sequelu gry „Syndykat”.
Na samym wstępie nadmienić trzeba koniecznie, iż było to jego pierwsze podejście do "Sztuki Komiksu". Aczkolwiek (od razu dodam) bardzo udane, ale o tym szerzej za momencik.
Lwią część oprawy graficznej wykonał Bill Sienkiewicz. Żyjący w USA grafik pochodzenia polskiego, malarz, twórca komiksów, notabene prawnuk Henryka Sienkiewicza. Artysta o specyficznej kresce i bardzo oryginalnej, a opartej na realizmie i takim charakterystycznym brudzie w tłach. Doceniony przez światek komiksowy np. nagrodami Eisnera. Twórca komiksów np. "Jessica Jones: Alias", "Elektra: Assassin" (do scenariusza Franka Millera), który udzielał się przy seriach takich jak: "Green Lantern", "Green Arrow", "Avengers", "Kapitan Ameryka", "Daredevil", "Fantastic Four", "Batman","Hulk", "Superman", "Wolverine" oraz "X-Men". Przy pierwszej części (Powrót do domu”) wsparł go Goran Parlov, a przy drugiej („Czego to o niej nie mówią”) Shean Phillips. Pastelową kolorystykę (przy aprobacie Billa Sienkiewicza) wykonał do obu części Dan Brown.
Oceniana nowela z całą pewnością spodoba się miłośnikom sensacyjnych i szpiegowskich klimatów. Dostaniesz więc czytelniczko i czytelniku opowieść o Nataszy Natalii Alianovnej Romanowej a.k.a. Natasha Romanoff a.k.a. Nancy Rushman a.k.a. Laura Matthers a.k.a. Oktober a.k.a. Tsarina (Caryca) a.k.a. Natalia Shostakova, która urodziła się w Stalingradzie (obecnie Wołgograd). Aczkolwiek (jakby to nie brzmiało) nie jest to opowieść kanoniczna. Ale oparta na przeobrażeniach świata Marvel i oparta na "Universum Ziemi 616". Kanonicznie po raz pierwszy „Czarna Wdowa” pojawiła się w 1964 roku w 52 numerze „Tales of Suspense”, jako sowiecka morderczyni i przeciwniczka Iron Mana, która po zakończeniu II wojny światowej trafiła do domu dziecka, a z czasem i po wielu zawirowaniach stała się agentką (szpiegiem) ZSRR. Wyszła za mąż za Aleksego Szostakowa, który był jednym z najsłynniejszych radzieckich oblatywaczy samolotów. Małżonek zginał na służbie walcząc z kapitalistami (w tym z Kapitanem Ameryką), a był znany jako ruski suberbohater zwany Red Guardian.
W ocenianej opowieści nasza osobliwa femme fatale została odmłodzona, a pewna część (opisanych powyżej wydarzeń) zadziała się już pod koniec lat osiemdziesiątych, a nie po wojnie.
Wyniku tego (eksperymentu 616) jej historia życia została jeszcze bardziej zagmatwana, ale trzeba przyznać uczciwie, że także z każdą przeczytaną stroną otrzymasz coraz więcej odpowiedzi dotyczących jej przeszłości.
Akcja rozpoczyna się kilkanaście lat po upadku ZSRR. Nasza Nataszka Romanowa, żyje sobie spokojnie w Arizonie. Jest na swoistej emeryturze. Niegdyś śmiertelnie niebezpieczna agentka radzieckiego i amerykańskiego wywiadu, pracująca na samym początku dla Czerwonej Komnaty, a teraz jeszcze okazjonalnie dla „T.A.R.C.Z.Y. vel S.H.I.E.L.D.” - ma już dość! Pragnie już tylko żyć po swojemu z dala od zabijania i ciągłych intryg. Chce cieszyć się życiem (na emeryturze), ale los niestety bywa przewrotny. W całym świecie giną jej koleżanki, w tym inne „Czarne Wdowy”. Ona również została zaatakowana i to pomimo zaszycia w największej pipidówie w Arizonie. Nie ma przebacz musi bezwzględnie wyjaśnić sprawę do końca, gdyż ogrom seryjnych zabójców (z pod znaku Tajnej Agencji Rządowej NORD) ruszył przeciwko niej. Kurde bele, jakie kontakty ci najemnicy mają z Czerwoną Komnatą? Natasza musi dowiedzieć się prawdy. Musi działać bezwiednie, nawet razem z przyjacielem Philem Dexterem, także byłym agentem S.H.I.E.L.D. W mieszkaniu zamordowanej przyjaciółki Stefani Mielnikowej znajdują dziwne tabletki firmy GYNACON. Kurde bele, przecież ta firma należała do Czerwonej Komnaty! W jaki sposób owe produkty znalazły się na rynku amerykańskim? Kolejne pytania i kolejne zagadki, a ciągle wściekłe Rządowe psy są na ich tropie. Nasza para jak po sznurku trafia do kolejnego agenta i szpiega, tym razem średniego szczebla, niejakiego Jima Koeninga. Ten przebrzydły typ skrywa nie jedną tajemnicę. Jego odpowiedzią staje się Martin Ferris. Ten wredny playboy jest następnym śladem. Ten wredny gość - absolwent West Point, były żołnierz Sił Specjalnych, obecnie doradca w Pentagonie i funkcjonariusz działający w szarej strefie pod auspicjami NSA – jest kluczowym świadkiem. Na firmamencie Nataszy i Phila pojawiają się kolejni wrogowie i kolejne agencje. A wszystkie ruszają (za nimi) na łowy.
W tle wielka polityka, intrygi, walki wywiadów, handel ludźmi i eksperymenty medyczne (genetyczne) oraz brutalne i krwawe starcia. W tym z nauczycielem Nataszy (z Czerwonej Komnaty), niejakim Iwanem Samodorovem.
Do tego jeszcze w gościnnych występach: Nick Fury oraz Matt Michael Murdock a.k.a. Daredevil oraz ciągłe podróże po całym świecie. Nasza „Czarna Wdowa” będzie musiała - niczym damska odmiana Jamesa Bonda i Jasona Bourne’a, zmierzyć się z ekstremalną misją, po której nie będzie już taka sama. Koniecznie przekonaj się, jak sobie z tym wszystkim poradzi!
Scenarzysta Richard Morgan i wspomniani rysownicy świetnie odświeżyli genezę „Czarnej Wdowy”, a nawet wręcz odrysowali jej historię od nowa. Szczególnie Morgan spisał się na medal i całkiem nieźle wybrnął z tematem jej sobowtórów oraz sióstr broni. Niejednokrotnie w komiksach Marvela stykaliśmy się z niezgodnościami w przedstawieniu tych samych wydarzeń w różnych komiksach. Słynnym przykładem jest starcie Iron Mena oraz Człowieka Pająka. A takich kwiatków było w "Nowym Universum" więcej. Na szczęście w tym wypadku jest OK!
Przykładowo nawet motyw z baletem Nataszy został ciekawie ujęty w narracji. Co rusz w opowieści poukrywane są jakieś zagadki i co rusz pojawiają się nowe drogi ich rozwiązań. Jednakże polecam czytanie od razu wszystkiego bez przerwy np. na wakacyjnym wojażu, a wtedy ten grubaśny tom nabiera rumieńców i na pewno nie zagubisz się w tej historii. Scenarzysta dał jej się wyszumieć i dał tej historii rozwinąć skrzydła. W sukurs jego wizji podążyli rysownicy i kolorysta. Widzisz więc przeplatające się co rusz scenki pełne mocnej akcji, ekspresji i ruchu, w których Natasza walczy i zabija, na tle z innymi scenkami, gdzie pojawia się w romantycznych (seksapilowych) anturażach w których nasza Panienka gra ciałem i infiltruje, aby zdobyć najlepsze informacje. Nie bez kozery, co rusz pojawiają się w tej opowieści retrospekcje z dramatycznymi momentami z jej przeszłości. Aczkolwiek od początku do końca najważniejsza w tym wszystkim jest szybka akcja, w stylu atak i ucieczka, która mknie do przewidywalnego finału. Aczkolwiek dzięki pierwszorzędnemu rozpisaniu ten standard, po prostu nie nuży. Czytasz i wspaniale się bawisz. Naturalnie nie byłoby tej zabawy bez genialnie i mrocznie zaprezentowanej oprawy graficznej. Powstałej także dzięki dobraniu jednego profilu graficznego (w tym kolorystycznego) jakże wspólnego dla wszystkich artystów tzn. Billa Sienkiewicza, Sheana Phillipsa, Gorana Parlova oraz kolorysty Dana Browna.
Ta ich wspólna, ale i mroczna szata graficzna nadaje dodatkowej klimatyczności (w tej sensacyjnej i szpiegowskiej opowieści), a każdy szczególik w tle, lub na bohaterze ma ten fajny surowy wyraz. Jeden zarzuci tym pracom brak dopieszczenia, a ja zarzucam im coś innego. W jakiś sposób są bardzo artystyczne i malarskie, takie w dobrym sensie "niekomercyjne" na tle tylu masowych produkcji Marvela. Owe zaprezentowane wizualizacje na pewno przykują Twoją uwagę, a nawet zauroczysz się nimi - zachwycisz się i zatrzymasz nad każdym kadrem przez dłuższą chwilę.
Podsumowując! Wśród kobiecych postaci w uniwersum Marvela najbardziej cenię sobie "Elektrę" i "Czarną Wdowę". Choć jedna i druga występowały nie jeden raz z przyjaciółmi w rajtuzach, raz ich okładając, a czasem będąc w koalicji, to właśnie solowe występy wspomnianych "Panienek", jakby poza światem superbohaterskim sprawiały najlepsze wrażenie. Osadzone razem z "Punisherem" w brutalnej i opartej na realnych i mocnych prawach rzeczywistości i bez super mocy, (uwidocznieni w świecie imprintu Marvel Knights i Marvel Max), od początku, do końca ich pierepałki sprawiały ogromne pozytywne wrażenie.
Po każdej lekturze, czy też obejrzanym filmie, ich przygody dawały relaks i chwilę odpoczynku od znoju dnia codziennego, a ten czas spędzony podczas czytania komiksów, lub książek, czy też w kinie na pewno nie był stracony.
Aczkolwiek wśród wymienionych postaci najbardziej po macoszemu traktowano (nie tylko na naszym rynku) „Czarną Wdowę”, czyli Natalię Romanową ("Black Widow"). Na szczęście dzięki wydawnictwu Egmont, choć na razie powolutku, ten zły trend się zmienia.
Gwarantuje Ci, iż czas spędzony przy tym tomiszczu przygód „Czarnej Wdowy” nie będzie stracony i będzie czasem wspaniałego relaksu. Dostaniesz w swoje dłonie świetne wakacyjne czytadło i bardzo mocną rzecz. Autentycznie mocna rzecz, a nawet odrobinę lepszą, niż "Elektra: Assassin". Jest jeszcze jedna istotna zaleta tego tomu, aby cieszyć się z lektury, nie trzeba koniecznie znać szczegółów z całego obszernego podwórka (świata) Marvela.
Summa summarum - edycja wydawnictwa Egmont, jest warta grzechu i wydanej kasy.
Polecam!
|
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
05.07.2017, 00:25 |
KRUCJATA WDOWY
Nieczęsto, ale jednak tak się zdarza, że za tworzenie scenariuszy komiksowych serii z głównego nurtu biorą się autorzy poczytnych powieści. Wystarczy tutaj wspomnieć choćby o „Wonder Woman” pisanej przez Jodi Picoult, rewelacyjnym „Kryzysie tożsamości” Brada Meltzera czy „Lokim” Roda Robiego. Do tego grona dołączyła także Czarna Wdowa, której przygody poprowadził Richard K. Morgan, autor „Modyfikowanego węgla” i nagrodzonej „Trzynastki”. Spod jego ręki wyszła krwawa szpiegowska opowieść dla dojrzałych czytelników, oderwana od konwencji superhero.
Ktoś morduje kobiety. W Londynie w wybuchu limuzyny ginie niejaka Anna. W Alabamie zastrzelona zostaje działaczka proaborcyjna. Kolejne ofiary tracą życie w Osace, Sydney i Szanghaju. Tymczasem w Arizonie Czarna Wdowa wiedzie spokojne życie, jednak i ona staje się celem wyszkolonego mordercy. Od teraz zacznie się jej walka o przetrwanie i wyjaśnienie tego, co się dzieje. Wędrując tropem zabitej działaczki, która w rzeczywistości była dawną agentką KGB, Wdowa wraz z pomocą Phila Dextera, wyrusza w podróż, w trakcie której przyjdzie im stawić czoła uzbrojonym po zęby oddziałom i szpiegowskim intrygom. Ilość trupów rośnie, przeciwników nie ubywa, a sytuacja z każdą chwilą staje się coraz bardziej skomplikowana. Czy tym razem Czarna Wdowa zdoła odwrócić ją na swoją korzyść? Przeszłość w końcu nie śpi i upomina się o swoje…
Ten komiks rzeczywiście jest jak książki czy filmy o Jasonie Bourne’ie. Solidna, realistyczna szpiegowska opowieść, nie stroniąca od brutalności i serwująca całe mnóstwo pościgów, walk i strzelanin. Ale to nie kolejna sensacyjna opowiastka, jakich wiele. To naprawdę wciągający, treściwy album posiadający gęstą, mroczną atmosferę, ciekawych bohaterów i historię z feministycznymi akcentami. Tych ostatnich nie mogło jednak zabraknąć, Wdowa to w końcu najstarsza marvelowska heroina (debiutowała w 1964 roku), która zdobyła taką pozycję w tym uniwersum. Stworzenie jej przygód w ramach linii Marvel Knights, która z założenia miała być oderwana od długiej historii stojącej za bohaterami i skierowana do dojrzałego czytelnika, pozwoliło scenarzyście rozwinąć skrzydła i nie ograniczać się docelowym wiekiem odbiorcy.
Tak czy inaczej jednak, choć fabuła naprawdę jest znakomita, po album ten sięgnąłem przede wszystkim dla rysunków Billa Sienkiewicza, prawnuka Henryka Sienkiewicza. Z jednej strony mam wielki sentyment do jego twórczości, głównie za sprawą „Amazing Spider-Manów” wydawanych w Polsce w drugiej połowie lat 90. XX wieku, z drugiej to jeden z najlepszych i najoryginalniejszych ilustratorów, jakich widziałem. Jego kreski nie da się pomylić z żadną inną, jest brudna, ale realistyczna, absolutnie niemainstremowa i z artystycznym zacięciem. I chociaż w tym albumie jego udział ograniczył się niemalże tylko do zilustrowania pierwszego zeszytu i nakładania tuszu na szkice w pozostałych, jego styl wyraźnie odbija się w całym albumie. Najlepiej oczywiście wypadają rysunki, które sam stworzył, niemal równie dobrze prezentują się grafiki Gorana Parlova. Słabiej przedstawia się uproszczona kreska Seana Phillipsa, ale i z niej Sienkiewicz wycisnął wiele dobrego.
Duże wrażenie robi też samo zbiorcze wydanie. Bo poza tytułową historią otrzymujemy jeszcze sześć zeszytów „Czego to o niej nie mówią”, czyli dokładnie komplet opowieści z „Czarną Wdową” napisanych przez Morgana. Jeśli więc lubicie dobre, szpiegowskie komiksy dla dorosłych, sięgnijcie po „Powrót do domu”. Naprawdę warto.
|
autor recenzji:
wkp
24.06.2017, 12:15 |