Kolejne perypetie ze swego dzieciństwa przekłada na komiks Riad Sattouf. W drugim tomie „Araba przyszłości” opowiada o „dzieciństwie na Bliskim Wschodzie” w latach 1984-85.
Nieco zwalniamy. W tomie pierwszym autor opowiadał o latach 1978-1984. Pokazywał związek swoich rodziców - Clementine i Abdela-Razaka – i ich miłość, której efektem jest on właśnie. Pokazał też trzy światy. Syrię, z której ojciec pochodzi. Francję, gdzie studiował. I Libię, o którą po drodze zahaczył. W drugim tomie jest nieco bardziej jednostajnie. Rodzina wraca do Syrii, gdzie planuje zacząć nowy etap życia. Zbudować dom, a Riada wysłać do szkoły. Jego ojciec z kolei marzy, by piąć się po szczeblach kariery. W tym celu nie omieszka nawet obracać się w kręgu wpływowych reżimu Hafiza al-Asada.
Syrię poznajemy od strony szkoły. Uroki reżimowego nauczania, jakie poznaje mały Riad nie należą do szczególnie intrygujących. Nauka hymnu, alfabetu, pisania. Czytanie wersetów z Koranu, wychwalanie przywódcy… I bicie po łapach, jeśli popełni się błąd. To jedno oblicze syryjskie szkoły. Drugie – kumple, gry i zabawy. Np. w… wojnę z Izraelem. Ot, taka rzeczywistość w państwie rządzonym silną ręką. Można jednak rzec, że Al-Asad jest jeszcze na początku drogi. Do władzy doszedł po zamachu stanu w 1970 roku. Wprawdzie organizuje wybory, ale takiego poparcia jak on nie ma chyba nikt inny na świecie. Nie ma też kontrkandydatów. Riad Sattouf nakreśla reguły syryjskiej „demokracji” (pewnie więcej o niej będzie w kolejnych tomach serii), pokazuje zasady jej działania. Na tyle, na ile zapamiętuje je kilkuletni chłopiec.
Podobnie kreśli syryjską codzienność. Prezentuje zasady panujące zarówno w rodzinie, jak i w hierarchii społecznej (choćby takie, że za nieślubną ciążę można zabić). Widać ją nawet w szkole – wystarczy spojrzeć kto gdzie siedzi w ławkach… Przybliża też zwyczaje. Jak wtedy, kiedy zagląda do kuchni, na cmentarz czy do antycznych miast. Bo przecież Syria to choćby Palmira! Codzienność daje się jednak we znaki – kupno sprzętu AGD graniczy z cudem. Nie dziwię się, że matka Raida stwierdza w którymś momencie – „To nie jest życie”. Zważywszy na to, że pamięta Francję. Ba, odwiedza ją z synem. Ten zaś na własnej skórze przekonuje się, że raj, choćby i słodyczowo-zabawkowy, jednak istnieje. Że istnieje też raj inny niż wakacje na syryjskim wybrzeżu morza Śródziemnego. Że istnieją Alpy czy Bretania…
Tak, jak pisałem przy okazji recenzji tomu pierwszego, tak i dziś mogę powtórzyć, że „Arab przyszłości” ma w sobie coś z komiksów Guya Delisle. Podobnie jak jego albumy – choćby świetny „Pjongjang” – komiks Sattoufa też pozwala czytelnikowi zajrzeć do państwa, które dziś jest na językach telewizji i gazet na całym świecie. Choć – niestety - z innego powodu niż wieści o wydaniu drugiego tomu wspomnień autora opowiedzianych w formie komiksu.
|
autor recenzji:
Mamoń
27.04.2018, 20:27 |
PRZESZŁOŚĆ ARABA
Długo kazał czekać na siebie drugi tom Araba przyszłości, oj długo, ale jak się można było spodziewać, było warto. Bo chociaż porównania z Mausem czy Persepolis, jakie możecie przeczytać na okładce, zanim przystąpiłem do lektury pierwszej części wydawały mi się przesadzone, szybko przekonałem się, że dzieło Riada Sattoufa naprawdę może z nimi konkurować. Tragikomiczna autobiografia autora opowiadająca o jego dzieciństwie na Bliskim Wschodzie jest utworem tak przejmującym i poruszającym, że nie łatwo jest przestać wracać do niego myślami po skończonej lekturze. Jednocześnie pozostaje też po prostu znakomicie wykonaną powieścią graficzną, którą docenią przede wszystkim wyrobieni czytelnicy oczekujący od komiksu ambicji i wyższych wartości.
Pierwszy tom Araba przyszłości opowiadał o tym, jak poznali się rodzice głównego bohatera, ich życiu we Francji, a ostatecznie przeprowadzce na Bliski Wschód – do miejsca specyficznego, dziwnego i niewątpliwie niebezpiecznego. Ani mały Riad, ani jego matka nie spieszyli się z powrotem do tego świata, ale jednak wrócili. I w tym miejscu zaczyna się akcja tomu drugiego. Zamieszkują w miasteczku Ter Maaleh, w pobliżu Himas, dalekim od stopnia rozwoju, do jakiego się przyzwyczaili gdzie przerwy w dostawach prądu są normą, a jedynym zajęciem dla dzieci wydaje się być pilnowanie kóz. Na to jednak nie chce zgodzić się matka Riada, uważając, że chłopiec jest na to za mały. Wkrótce jednak Riad idzie do szkoły i zaczyna doświadczać tamtejszego życia, życia często jakże brutalnego. Już właśni kuzyni chcieli go zabić, czy więc wśród rówieśników może być lepiej? W kraju rządzonym przez dyktatora, z dyktaturą obecną w domu, mały chłopiec z Francji, tak bardzo odstający od otoczenia – zarówno pod względem wyglądu, jak i zachowania – stara się odnaleźć w nieprzyjaznej rzeczywistości, ale czy to w ogóle możliwe?
Temat Bliskiego Wschodu od wielu lat jest tematem aktualnym dla całego świata, w ostatnim okresie jednak, za sprawą kryzysu uchodźczego, ważniejszym dla nas chyba bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Wśród stereotypów i poprawności politycznej, które z jednej strony wyolbrzymiają wiele faktów, z drugiej zaś łagodzą inne, szansa poznania prawdy, takiej podanej nam z pierwszej ręki, nie trafia się zbyt często. Riad Sattouf oferuje nam szczerość, wspomnienia pełne brudu i niewygodnych detali. Rozlicza się tu z własnymi traumami i przeszłością, przedstawiając nam intrygujący, choć jednocześnie często jakże przerażający obraz Bliskiego Wschodu i ludzi zamieszkujących te tereny.
Pewnie już samo to wystarczyłoby, żeby komiks się sprzedał, ale Sattoufowi oczywiście to nie wystarczyło. Stworzył bowiem dzieło znakomite pod każdym względem. Świetnie napisane, ale także dobrze poprowadzone, pozbawione dłużyzn czy zbyt skrótowego podejścia. Doskonała jest także szata graficzna, cartoonowa, ale nie burząca powagi całości. Maksymalnie uproszczona, to prawda, a jednak przyjemna dla oka i doskonale pasująca do treści.
Polecam gorąco. Arab przyszłości to świetny komiks, jeden z najlepszych w swojej kategorii, a jednocześnie aktualny i ważny. Dla tych, którzy francuskie opowieści graficzne kojarzą tylko z humorystycznymi albumami familijnymi, będzie to przy okazji nie lada zaskoczenie. Każdy jednak, kto od powieści graficznych oczekuje wyższych wartości i znakomitego wykonania, będzie usatysfakcjonowany.
|
autor recenzji:
wkp
14.04.2018, 15:23 |