Czwarty tomik z perypetiami misia Zbysia i borsuka Mruka trzyma poziom. Dalej jest to udana historyjka dla młodego odbiorcy. Tym razem w klimatach około pirackich.
A mieli rozwiązywać zagadkę fali upałów, jaka nawiedziła ich miasto. Los jednak – a tak naprawdę scenarzysta Maciej Jasiński - pomieszał im szyki i zamiast na brzegu morza (fala przecież niejedno ma imię) zastanawiać się nad wysokimi rejonami, w jakich oscyluje temperatura, zostają wkręceni w wir przygody. W przypadku misia Zbysia i borsuka Mruka to żadna nowość. W poprzednich tomikach przecież już rozwiązywali zagadkę kradzieży miodu, przemierzali Dziki Zachód i odwiedzali przestrzeń kosmiczną (odpowiednio komiksu "Lis, ule i miodowe kule", "Złoty sokół teksański" oraz "Kosmos to za mało"). W "Skarbie kapitana Czarnofutrzastego" są obecni w kolejnym świecie charakterystycznym dla tego typu historyjek. Świecie piratów.
Maciej Jasiński znów stworzył scenariusz, który młodego czytelnika zatrzyma do ostatniej planszy. Są w nim ucieczki, pościgi, zwroty akcji i kolejni, rozpoznawalni zwierzęcy bohaterowie. Autor próbuje też wkręcić go w interakcje (po drodze pojawia się kilka pytań do czytelnika, inny razem podsuwa mapę do wędrowania po niej palcem), zaczyna też "uczyć bawiąc i bawić ucząc" podnosząc kwestię numeru alarmowego. Ale nie czyni tego nachalnie, bez uszczerbku dla fabuły.
Rysunki Piotra Nowackiego od pierwszego tomiku trzymają bardzo wysoki poziom. Zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że dziś jest najlepszym polskim rysownikiem tworzącym w stylu cartoonowym. W czwartym tomiku zmienił jednak współpracującego z nim kolorystę. Norberta Rybarczyka zastąpił Tomasz Kaczkowski. Zmiana – prócz nazwiska na okładce – jest jednak niezauważalna.
Ciąg dalszy przygód sympatycznej pary detektywów na pewno nastąpi. Z lektury można wnioskować, że będzie to kryminalna historia o poszukiwaniach skradzionego obrazu "Dama z pluszowym misiem" pędzla Leoparda da Vinci. No chyba że bohaterowie - zanim zaczną działać - znów wkręcą się w jakąś nieprzewidywalną przygodę.
Młodzi czytelnicy już z pewnością na nią czekają.
|
autor recenzji:
Mamoń
09.10.2017, 21:27 |
DETEKTYW MIŚ ZBYŚ NA TROPIE SKARBU
Czwarty tom Detektywa Misia Zbysia na tropie to zdecydowanie najlepsza część całej serii. Prosta, niewymagająca i powielająca schematy poprzednich albumów, ale jest w niej więcej uroku, zabawa przedstawia się lepiej, a całość czyta się naprawdę przyjemnie.
Co tym razem czeka na bohaterów? Kiedy spotykamy ich ponownie, są nad morzem. Mieli się zajmować śledztwem w sprawie fali upałów, która nawiedziła miasto, a Borsuk Mruk doszedł do wniosku, że najlepiej jest zacząć je tutaj – bo co jak co, ale morze i fala mają ze sobą wiele wspólnego, prawda? Siedzą więc sobie w cieniu, popijają napoje (ach, tylko lodów brak!), kiedy nagle są świadkami tego, jak dwaj tajemniczy marynarze wsadzają do kosza zakneblowaną dziewczynę! Jak na detektywów przystało, wkraczają do akcji. Zadanie nie jest łatwe, bo w porcie nie brakuje marynarzy z takimi samymi koszami, ale wkrótce udaje im się ocalić uprowadzoną. Wówczas to dowiadują się od niej, że jest córką słynnego wilka morskiego, kapitana Czarnofutrzastego i jest w posiadaniu jego mapy prowadzącej do pirackiego skarbu. A właściwie trzech skarbów znajdujących się w różnych miejscach pewnej wyspy. Lupa (tak nazywa się uratowane dziewczę) chciała je odnaleźć, obiecała to ojcu przed jego śmiercią, jednakże nie potrafi tego zrobić. Dlatego też decyduje się poprosić o pomoc Misia Zbysia i Borsuka Mruka, bo kto jak kto, ale detektywi powinni być w stanie poradzić sobie z tym problemem. Tak zaczyna się kolejna, pełna niebezpieczeństw przygoda.
Lekka, prosta, kolorowa, ale sympatyczna. Seria Detektyw Miś Zbyś na tropie to całkiem przyjemna komiksowa opowieść dla najmłodszych czytelników. Na stronach najnowszego, czwartego jej tomu, dzieje się dużo, szybko i z humorem. Co więcej, autorzy, może nie zawsze wprost, ale jednak, zachęcają odbiorców do pomocy bohaterom w poszukiwaniu przeciwników czy badaniu mapy prowadzącej do skarbu, co stanowi dodatkową atrakcję.
W odróżnieniu jednak od recenzowanego przeze mnie niedawno tomu pierwszego, tym razem fabuła jest bardziej spójna i lepsza. Wątek przewodni bardziej dopracowano, mniej tu opowieści drogi, a więcej przygodowej historii, w której dorośli czytelnicy wypatrzą nawiązania do znanych dzieł, jak choćby Poszukiwaczy zaginionej Arki. W trakcie wyprawy prowadzącej do skarbu, bohaterowie muszą przemierzyć morza, lasy, wnętrze wulkanu i tym podobne scenerie, mierzyć się z piratami, rekinami i… Tak, finał jest przewidywalny, ale to w końcu historia dla najmłodszych, więc nie poczytuję jej tego in minus.
Najlepsza jednak i tak pozostaje szata graficzna. Rysunki Nowackiego, choć proste, catrtoonowe i mocno kolorowe, są znakomite. Mają w sobie „to coś”, choć przecież wyglądają bardzo niepozornie. Całość pozostawia po sobie dobre wrażenie, mimo że nadal pozostaje pozycją wyłącznie dla najmłodszych.
|
autor recenzji:
wkp
07.10.2017, 07:20 |