Na nowe obszary wypływa Timof wraz ze swoimi cichymi wspólnikami. "Sadbøi" to – jeśli się nie mylę – pierwszy komiks w ofercie tego edytora stworzony w stylu mangowym. A dokładniej gekiga.
Czym jest gekiga? Mówić najprościej to japońska odmiana powieści graficznej. Rozpowszechnił ją Yoshihiro Tatsumi, w Polsce znany z potężnej cegły zatytułowanej "Życie", opartej na jego własnych doświadczeniach. Oczywiście narysowanej w mangowej stylistyce. W stylistykę taką spróbował wejść Berliac. Argentyńczyk, który po w swej podróży przez świat zatrzymał się na dłużej w Krakowie. Teraz zaś przedstawia swą komiksową twarz, pokazując światu album "Sadbøi". Jak mu wyszło? Jeśli powiem, że manga to nie moja bajka, a "Sadbøi" zrobił na mnie wrażenie?
Kim jest Sadbøi? Odpowiedzi na to pytanie jest kilka. Uchodźcą, który próbuje odnaleźć się w nowym świecie. Przestępcą, który radzi sobie w półświatku. Artystą, który chce spróbować – pod przykrywką sztuki – kolejnej kradzieży. Jest też człowiekiem dręczonym przez demony z przeszłości (powtarzające się sny, w których pojawiają się graficzne nawiązania do prac jakie tworzył Hokusai Katsushika). Człowiekiem bez przyszłości, który – mimo iż spotyka na swej drodze osoby chcące mu pomóc, wybiera własną ścieżkę. Ścieżkę zła. Wreszcie jest człowiekiem z wytatuowaną łezką pod okiem…
Ale "Sadbøi" jest komiksem głębszym niż tylko prostą o historyjką złodziejaszku. To komiks, który porusza głośny obecnie temat azylantów. Temat ośrodków, w których próbują uczyć się nowego świata. Dotykający problemu programów społecznych niedostosowanych do rzeczywistych potrzeb. Problemu wyalienowania, odrzucenia z założenia. Mówiący o potrzebie większej asymilacji niż tylko ta powierzchowna, polegająca na zapewnieniu miejsca do życia.
"Sadbøi" to dobry, wciągający scenariusz. Ze sprawnymi przeskokami czasowymi w fabule, które nie powodują, że lektura się rwie, ale jest urozmaicona. Przeskokami, które odkrywają kolejne karty z życia głównego bohatera. Tak samo rysunki. Uspokojone kiedy trzeba, pędzące do przodu kiedy mamy poczuć przyspieszenie w akcji (nie powstydziłby się ich niejeden twórca z Dalekiego Wschodu). Pełne rastrów i szczegółowego wyrysowania plenerów miejskich przy jednoczesnym uproszczeniu postaci.
Słowem - charakterystyczne postaci, dobra grafika i wciągający scenariusz. Czego chcieć więcej?
autor recenzji:
Mamoń
23.09.2017, 18:03 |