GENESIS
Jak na tom mangi z gatunku shōnen, dziejący się w gdzieś w środku serii przystało, akcja atakuje nas już na pierwszych stronach i do samego końca nie zwalnia tempa. Oprócz tego na czytelników czeka porcja ciekawych informacji na temat tego, co wydarzyło się w przeszłości, oraz kilka zwrotów akcji. A wszystko to jak zwykle podane w znakomitym stylu.
Wydarzenia na wyspie nabierają tempa. Kyouma, po tym jak wpadł w pustkę, pozostaje nieprzytomny, zanurzony w swoich wspomnieniach. Tymczasem do jego samochodu zbliżają się oszalałe roboty. Mira, nie chcąc pozwolić by stała mu się krzywda, staje z nimi do nierównej walki. Wie wprawdzie, jak poradzić sobie z wrogiem, jednak wiąże się to z wieloma problemami: jednym z nich jest fakt, że będzie musiała użyć funkcji, istnienie których zawsze ukrywała, drugim – świadomość, że jeśli coś pójdzie nie tak, pozostanie całkowicie bezbronna.
To oczywiście dopiero początek kłopotów. Rywalizacja między zbieraczami zaczyna stawać się coraz ostrzejsza – i to do tego stopnia, że każdemu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Gdy Kyouma opowiada wszystkim, co przypomniał sobie na temat tego miejsca i eksperymentów, jakie były tutaj prowadzone, zjawia się okaleczony książę Lwai, na którego poluje Hitman. Tylko czemu chce zabić chłopca? W wyniku kolejnych jego działań, uszkodzone zostają nanomaszyny w ciele Miry, przez co androidka nie może się zregenerować. Tymczasem na jaw wychodzą informacje o znajdującym się tu Genesis, ostatecznym ogniwie, a także prawdziwe cele Losera…
Kto czytał poprzednie tomy, wie czego może się spodziewać po najnowszej części „Dimension W”. Kto nie czytał, cóż, jeśli lubi shōnen, bez wahania powinien sięgnąć po tę serię. Dlaczego? Bo oferuje wszystko to, co w gatunku najlepsze. Są więc prosto skonstruowani, ale wyraziści bohaterowie, dużo walk, relacje ewoluujące z wzajemnej niechęci w stronę przyjaźni na śmierć i życie, dużo zagrożeń, potężni przeciwnicy, szybkie tempo, zagadki, tajemnice, poświęcenie, nuta romansu, nuta dramatu… Na dodatek Yuji Iwahara przełamuje to wszystko solidną dawką elementów zaczerpniętych z innych gatunków. Science Fiction najmocniej rzuca się w oczy, w końcu to właśnie ten odłam fantastyki reprezentuje seria, ale mamy tu także rasowy horror, kryminał i wiele, wiele innych.
A strona graficzna? Oczywiście taka, jakiej się można było po shōnenie spodziewać: prosta, ale znakomita. Design postaci jest wyrazisty, sceny akcji dynamiczne, czasem pojawia się nieco krwi, ale nie ma tu zbędnej brutalności. „Dimension W” to w końcu produkt dla nieco starszych nastolatków, nie epatuje więc nieodpowiednimi dla tego wieku elementami, ale dostarcza emocjonującej porcji dobrej rozrywki. Dlatego też polecam serię Waszej uwadze – nie tylko jeśli macie te kilkanaście lat; dorośli wychowani na podobnych opowieściach („Dragon Ball”, „Naruto” etc.) także znajdą tu wiele dla siebie.
|
autor recenzji:
wkp
23.11.2017, 15:06 |