REWOLUCJA WYMAGA OFIAR - NIEWINNYCH
Wraz z czwartym tomem „Inspektor Akane Tsunemori” czytelnicy otrzymują nie tylko kolejną porcję śledztw i szybkiej akcji, ale także kilka konkretów odnośnie tego, co dzieje się wokół bohaterów. Na światło dzienne wychodzą nowe, ciekawe kwestie, a całość rozwija się w naprawdę dobrą opowieść. Przy okazji mocniej odcinając się wreszcie od dickowskich korzeni.
Akane Tsunemori od początku swojej pracy na stanowisku inspektora nie miała praktycznie chwili wytchnienia, ale służba jeszcze nigdy nie doświadczyła jej tak ciężko, jak teraz. I nigdy też tak mocno nie wkroczyła w jej życie osobiste. Kiedy uprowadzona zostaje jej przyjaciółka, Akane, bez powiadomienia dowództwa, wyrusza razem z Kougamim ją uratować. Niestety to, co wygląda na zasadzkę na panią inspektor, w rzeczywistości jest pułapką zastawioną na jej towarzysza. Kougami trafia w sam środek polowania, w którym to on jest zwierzyną. Nie mając jak skontaktować się z kimkolwiek, uwięziony w miejscu, którego nie ma na mapach, musi przetrwać, jednocześnie pomagając przyjaciółce Akane, która jest dla niego kulą u nogi. Cała sytuacja doprowadza do tego, że młoda pani inspektor staje w końcu oko w oko z Makishimą. Psychopata odpowiedzialny za śmierć niezliczonej ilości ofiar okazuje się być kimś zupełnie innym, niż można by spodziewać. Im gorsze popełnia czyny, tym niższy jest jego współczynnik psycho-pass. Tymczasem całe współczesne społeczeństwo opiera się właśnie na jego wartości, a co za tym idzie funkcjonariusze w świetle prawa nie mogą użyć broni w stosunku do takiego osobnika – nawet jeśli mogą przez to zginąć niewinni. Co by było gdyby ludzie dowiedzieli się, jak niedoskonały jest system Sybilli, który miał gwarantować im niemalże utopijną egzystencję? Władze nie mogą na to pozwolić, ale Makishima ma swoje plany. Już wkrótce na ulicach pojawiają się niezliczeni mordercy, których wskaźnik psycho-pass nie wzrasta mimo popełnianych zbrodni. Zaczyna się rewolucja, a ta jak zwykle wymaga ofiar, tyle że tym razem stają się nimi sami niewinni…
Muszę przyznać, że „Akane…” zrobiła się naprawdę ciekawa. Po pierwszym jedynie niezłym tomie, tomie, który bardzo mocno kojarzył się z „Raportem mniejszości” Philipa K. Dicka, nie byłem przekonany do całości, jednak wraz z rozwojem akcji dałem się wciągnąć w ten świat. I nie żałuję, bo podoba mi się kierunek w jakim to wszystko zmierza. Nawet jeśli fabuła miewa zgrzyty i logika oraz uzasadnienia niektórych rzeczy potrafią szwankować.
Mangę przede wszystkim czyta się szybko i przyjemnie. Nie ma tu dłużyzn, nie ma czasu na nudę. Bywa krwawo, bywa brutalnie, jest też klimatycznie, a całość została w bardzo sympatyczny sposób zilustrowana. „Akane…” to taka lekka, prosta manga dla miłośników SF i akcji. Nieźle poprowadzona, z nutką ciekawych pytań, ma swój urok. Miłośnicy podobnych dzieł na pewno nie będą zawiedzeni.
|
autor recenzji:
wkp
07.11.2017, 11:58 |