"Batman/Sędzia Dredd - Wszystkie spotkania" to album wydany przez Egmont w ramach kolekcji DC Deluxe, a zarazem jest to album, który może być Twoim najlepszym oddechem, albo super prezentem na święta! Bo nie mogłem się powstrzymać i zagłębiłem się kurdebele w lekturze, czyli jeszcze przed gwiazdką, a teraz zrelaksowany kurdebele podzielę się z Tobą wrażeniami płynącymi z tej lektury.
Pod względem edytorskim album ten wpisuje się w koncepcję drukowania Egmontowych Deluxów, czyli jest wydany z czarną matową obwolutą z wytłoczonym na niej tytułem oraz oddzielną drugą luźną okładką, a na której prezentuje się praca autorstwa samego Mignoli, zaś w środku gruba kreda oraz alternatywne plansze i świetne posłowie Kamila Śmiałkowskiego.
A wewnątrz otrzymujemy cztery kompletne historie i w całości stworzone w koalicji wydawniczej "DC/Fleetway (Rebellion)" z Batmanem i Sędzią Dreddem, a na deser jeszcze jedną ekstra i w tym samym wydawniczym pakcie: z "Lobo" i z "Dreddem".
Są to crossovery tworzone od 1991 do 1998 roku i na początku kariery znanych i cenionych (teraz) scenopisarzy i artystów, lecz i w prawie całkowitej większości przez twórców ściśle związanych w owym czasie z anglosaskim rynkiem komiksowym, a głównie z "2000 AD".
Uczciwie sprawę stawiając owe komiksy były swoistą trampoliną dla np. Johna Wagnera, Alana Granta, Cama Kennedy, Simona Bisleya, aby w pełni zaistnieć na rynku amerykańskim.
W tym miejscu i jako ciekawostkę chciałbym dodać, iż takie crossovery nie były w tamtym czasie czymś niezwykłym, gdyż nawet Punisher spotkał się i walczył ramię w ramię z Batmanem, a Spawn oraz bardzo wielu innych postaci i z rożnych wydawnictw systematycznie współdziałały. Bo w owym okresie rządził wolny rynek, a sprzedaż pełnych praw autorskich i licencji była czymś oczywistym. Niewiele osób wie także, iż koncern DC publikował (przez kilka lat) zeszyty z przygodami Sędziego Dredda, a są to świetne, esencjonalne historyjki, a za którymi nie sposób nie lobbować! Mam ogromną nadzieję, iż one także zostaną wydane przez nasz rodzimy Egmont, bo byłyby, (jak ten oceniany tu album), murowanym hiciorem!
Powrócę jednak do meritum, czyli właściwej oceny. W środku tego grubaśnego tomiszcza znajdziesz kilka starych (jarych) i kilka nowych, ale przede wszystkim osadzonych w szalonej akcji opowieści!
Album otwiera „Sąd nad Gotham”, czyli kurdebele komiks znany rodzimemu czytelnikowi i wydany przez kultowy TM-Semic!
Twórcami tej powiastki są: Alan Grant i John Wagner, zaś za oprawę graficzną odpowiadał lubiany w naszym kraju - kurdebele Simon Bisley!
Króciutko o fabule! Do naszego świata przedostaje się "Sędzia Śmierć" i rozpoczyna krwawą jatkę. Batman dzielnie walcząc z nim nadziewa go na ogrodzenie, ale takie przeszkody nie mogą zatrzymać mrocznego żniwiarza! A dopiero spalenie go częściowo ratuje sytuację. Nasz Batman oglądając resztki posoki odnajduje dziwny pas, a jest on swoistym wehikułem czasu, który przenosi naszego nietoperza wprost do metropolii Dredda.
Dalszą część tej pierwszorzędnej historii jest esencją obrazu rozwałki, a w której szorstka przyjaźń obu superbohaterów niejeden raz zostanie wystawiona na próbę.
W ramach wsparcia, lub w ramach kłopotów pojawia się w tej fabułce szereg znanych Ci postaci np. seksowna telepatka Anderson, ale równie uroczy "Strach na Wróble", zaś w tle krew, flaki i inne przysmaki, ale także świetne i różnorodne motywy SF i horroru. A jakie? A takie z których dowiesz się np. „Czego boi się Śmierć?”!
Za drugą historyjkę pt. „Wendetta w Gotham” odpowiadają: Alan Grant, a za oprawę Cam Kennedy. Jednakże tym razem, to nie Batman wyrusza w przyszłość, a Sędzia Dredd przybywa do Gotham! Kurdebele w jakim celu? W celu uratowania Batmana! Nim jednak to nastąpi dojdzie do wielu konfrontacji, a gdzie główne negatywne skrzypce zgrała postać „Brzuchomówcy”. Nie chcę zdradzać więcej, ale muszę ostrzec, iż komiks ten jest nieźle "pojechany"!
Musze także dodać, iż na tle wszystkich opowieści, to w oprawie graficznej na pewno nie zachwyca, ale pod względem sprawności poprowadzenia i wybuchowości narracji, ma wiele do zaoferowania i ma coś magnetycznego w sobie!
Trzecia komiksowa historyjka do scenariusza Johna Wagnera i Alana Granta z rysunkami Carla Critchlow i Dermonta Powera, to esencja zagadek i kolejnej rozpierduchy, lecz jest ona szczególnie urokliwa i zachwycając w piękności swej oprawy graficznej!
Fabułka jest prosta i klasyczna, a oparta na motywie wciągniętego w pułapkę Dredda i Batmana. Całość narracji oparto na żywiołowej, brutalnej akcji w stylu goń i uciekaj, albo uciekaj i goń! A zarazem w treści i w obrazie udało się autorom poukrywać mnóstwo nawiązań do Universum 2000 AD.
Ostatnia zaprezentowana w tym zbiorku opowieść o szorstkiej przyjaźni Batmana i Sędziego Dredda jest Ci dobrze znana, bo była już wydana! Egmont publikował ją w serii Klub Świata Komiksu w dwóch (zeszytowych) częściach w 1998 roku.
"Uśmiech Śmierci", bo o tym tytule mowa to niezaprzeczalnie perełka także i tego tomu! Bo scenariusz, a tym bardziej oprawa graficzna kurdebele, nic, a nic, nie zestarzała się!
Batman i Dredd (po raz kolejny) wplątali się w kabałę z Sędzią Śmiercią. Aczkolwiek tym razem bardzo mocnym ich przeciwnikiem stał się Joker, który "połowicznie" przeniósł się w przyszłość. Z uśmiechem na twarzy uwolnił Sędziów Śmierci, ale i zażądał od nich nieśmiertelności. Od tego momentu kurdebele ruszył wir wydarzeń i rozpierduchy!
Bonusem tego tomiszcza jest historyjka pt. "Lobo/Sędzia Dredd: Psychole motocykliści kontra mutanci z piekła".
Z kronikarskiej uczciwości muszę wspomnieć, iż kurdebele także ten komiks został już wcześniej wydany, a mianowicie przez TM-Semic.
Akcja zazębia się na jakiejś stacji kosmicznej, gdzie Lobo chroni gościa ze szczurem. Okazuje się, iż skrywa on nie wąską tajemnicę, a jeszcze Lobo zawiódł! Nie ma przebacz - hak Lobo musi przemówić!
Komiks jest swoistą esencją obrazu wariactwa postaci ostatniego Czarnianina. A Dredd? Gdzie jest Dredd kurdebele? On tu tyko sprząta!
Podsumowując! „Batman/Sędzia Dredd - Wszystkie spotkania” opublikowany na wypasie przez Egmont jest wart wydanej na niego - każdej złotówki, a nawet euro, lub dolarów, a tym bardziej meksykańskich pesos!
Wszystkie te opowieści czyta i ogląda się przednio!
Są pełne akcji i są nasączone kąśliwymi dialogami, są wyraziste i rozrywkowe, a niekiedy nasączone jatką, krwią i sarkazmem, a do tego jeszcze w tej rozpierdusze przynajmniej w trzech przypadkach zachwycisz się i to maksymalnie kreską i malarskość oprawy graficznej!
„Batman/Sędzia Dredd - Wszystkie spotkania” to bardzo relaksujące i znakomite czytadło!
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
20.12.2017, 16:32 |