KRYZYS NA PAJĘCZYCH ZIEMIACH
Przez ponad pół wieku wydawania, Spider-Man doczekał się wielu epickich opowieści ze swoim udziałem. „Spiderversum” jednak miało być z założenia największą z nich. Eventem zbierającym wszystkie alternatywne wersje Pajączka, dodającym kilka nowych i konfrontującym ich z wszechpotężnym wrogiem. Brzmi, jak wiele innych tego typu historii? I po części też tak jest, ale jednocześnie „Spiderversum” to najlepszy story arc od czasu, kiedy serię pisał J. M. Starczynski (zresztą mocno z jego dokonań czerpiący). I ostatni tak dobry na kolejne wiele długich lat. O jego prawdziwej wartości będziecie mogli przekonać się dopiero wraz z następnym tomem, a teraz macie okazję przeczytać wprowadzenie do całego eventu. Wprowadzenie ciekawe, rozpalające wyobraźnię i przy okazji dopowiadające wiele do wątków znanych nam z „Superior Spider-Mana”.
Akcję tego tomu można podzielić właściwie na dwie części. Pierwsza z nich, kontynuująca losy Petera Parkera, pokazuje jak nasz bohater musi poradzić sobie z napięciami, które pojawiają się na linii Silk-Anna Maria. Pierwsza jest jego obecną partnerką, druga kochała go (z wzajemnością), kiedy jego ciało przejął Doc Ock, a to rodzi problemy. Tradycyjnie pojawia się też dylemat co wybrać: pracę naukową czy karierę superbohatera? A może da się jakoś pogodzić obie te rzeczy? Jakby tego było mało, trzeba zająć się nowym wrogiem, ale tu z pomocą przychodzi młoda bohaterka, Ms. Marvel.
W drugiej części do akcji powraca Superior Spider-Man! Jakim cudem, skoro zginął niedawno, bo Peter odzyskał własne ciało, wymazując jego jaźń? A pamiętacie wypadek z zawirowaniami czasoprzestrzennymi, kiedy to Superior Spider-Man zniknął na krótko? Okazuje się, że wówczas przebywał w roku 2099, gdzie stał się tutejszym Pajączkiem i zaprowadza własne (a przy okazji chore) rządy. Wpada jednak na trop istoty polującej na posiadaczy pajęczych mocy z różnych wymiarów…
W oryginale „Spiderversum” to event olbrzymich rozmiarów. Już samo „Edge of Spider-Verse”, którego „Preludium” jest jedynie częścią składało się z czternastu zeszytów, do tego dochodzi siedem głównej opowieści i piętnaście tie-inów. Ile z tego dostaniemy po polsku? Ciężko do końca powiedzieć – na pewno wszystko to, co najważniejsze plus kilka mniej istotnych, ale ciekawych dodatków. A co znajduje się w pozostałych? Opowieści o alternatywnych Spider-Manach (wersja mecha, punkowa, noir, indyjska, Gwen Stacy jako Spider-Woman, ciocia May jako wiktoriańska Spiderka etc.) i innych wydarzeniach dziejących się w tym samym czasie na pozostałych frontach walki. Wróćmy jednak do „Preludium”.
Jakie ono jest? Jeśli podobały się Wam serie „Superior Spider-Man” i „Amazing Spider-Man” będziecie bardzo zadowoleni. Fabularnie rzecz nie jest skomplikowana, ale to jedna z lepszych opowieści o Pająku z Marvel NOW!. Akcja toczy się szybko, padają ciekawe wątki i pytania, jednocześnie przybywa postaci. Pojawia się tu też bohater, Clash, który debiutował w zeszytach „połówkowych” (razem z trzecim volume’em „Amazing Spider-Mana” wydawano dodatkową, nieznaną w Polsce historię dziejącą się na początku jego kariery), Silk dostaje własny kostium, a do tego powracają wątki z przeszłości. Bo „Spiderversum” to nic innego, jak rozwinięcie pomysłów Straczynskiego z czasów, kiedy pisał on przygody Spider-Mana (a był to zdecydowanie najlepszy okres dla serii – wtedy pierwszy i jedyny raz tytuł z Pająkiem dostał nagrodę Eisnera). Slott sięga do jego spuścizny i z szacunkiem przywraca do życia jej część. Robi to oczywiście na swój sposób, ale bardzo udany. I chociaż całość przypomina pod wieloma względami „Kryzys na nieskończonych Ziemiach” z konkurencyjnego DC Comics, bo w obu przypadkach autorzy zderzają alternatywne rzeczywistości by oczyścić uniwersum ze zbędnych postaci i wątków, „Spider-versum” wciąż zachowuje wiele świeżości.
Do wszystkiego dochodzi niezła szata graficzna (taka, do jakiej seria nas przyzwyczaiła, ale w kolejnym tomie będzie ona po prostu rewelacyjna) i bardzo dobre wydanie. „Preludium”, jak i „Spiderversum” to absolutne musisz-to-mieć dla fanów Spider-Mana. Dlatego też polecam Wam gorąco ten event.
|
autor recenzji:
wkp
16.12.2017, 11:44 |