ZABIĆ, JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
„Zabij albo zgiń” to kolejna sensacyjna seria autora „Zimowego Żołnierza”, „Fatale” czy „Velvet”. Jak na tego scenarzystę przystało, nie mamy tu do czynienia z tanią opowieścią akcji, a naprawdę znakomicie skrojonym dziełem, które potrafi zachwycić. I chociaż trafiają się pewne zgrzyty, czytelnicy dostają komiks bijący na głowę wiele dokonań Brubakera.
Dylan nie jest typem bohatera, nie jest nawet typem mściciela, choć kiedy go poznajmy, zamaskowany wykańcza złych ludzi. Jak do tego doszło? Jego życie nigdy nie układało się najlepiej, w końcu depresja doprowadziła go do próby samobójczej, przez którą zmarnował kilka lat studiów i obecnie, choć dobija już do trzydziestki, stara się nadrobić stracony czas na uczelni. Przyjaźni się co prawda z piękną dziewczyną, ale nawet na tym polu nie ma powodów do radości, bo ta znajduje sobie chłopaka w postaci jego współlokatora. Wprawdzie z Dylanem też próbuje tego i owego pod nosem faceta, jednak wychodzi na to, że robi to jedynie z litości. Co w takiej sytuacji zostaje chłopakowi? Dylan nie wytrzymuje i postanawia się zabić, ale nawet to mu nie wychodzi. Cudem przeżywa skok z szóstego piętra, właściwie nic mu nie jest. Pod wpływem chwili chce nawet zrobić rzeczy, na jakie wcześniej by się nie porwał, choć akurat nadal niezbyt dobrze mu to wychodzi. Tak czy inaczej, czyżby szczęście wreszcie się do niego uśmiechnęło? Nic bardziej mylnego. Istota, która sprawiła, że przeżył upadek upomina się o swoje: albo Dylan zacznie dla niej zabijać (złych ludzi co prawda, ale jednak), albo sam umrze. Czy rzeczywiście chłopaka spotkało coś paranormalnego, czy może jego własna psychika działa przeciw niemu? W obliczu utraty nowo odzyskanego życia traci to na znaczeniu…
Klimat. Napięcie. Mrok. Przekonujące postacie. Znakomite tło obyczajowe. Nowa seria Brubakera nie zawodzi. Świetnie napisana, dobrze pomyślana, okazuje się być lepsza chociażby od jego „Velvet”. Może dlatego, że szpiegowskie intrygi i zimnowojenne klimaty porzucił na rzecz bardziej przyziemnej i realistycznej opowieści? Mniej skomplikowanej, ale za to przekonującej i oferującej więcej realizmu.
Realizm w historii z demoniczną istotą w tle? Akurat ten element nieco szwankuje, bo czemu nie zrobić tego w tonie pozostałych części komiksu? Brubaker na szczęście łagodzi to niepewnością czy rzeczywiście mamy do czynienia z czymś nie z tego świata, czy też może wszystko tkwi w głowie Dylana. Cała reszta natomiast nie zawodzi, nie przypadkiem zresztą za „Zabij albo zgiń” scenarzysta zdobył nominację do Eisnera, a sam tytuł został wyróżniony kolejnymi trzema (najlepsza seria kontynuowana, najlepsza okładka i najlepszy kolor).
Jest jednak coś, co w tej opowieści zachwyca bardziej niż scenariusz, a mianowicie rysunki. Fotorealistyczne, bardziej europejskie niż amerykańskie, robią wielkie wrażanie. Phillips wspaniale operuje cieniami, dbając jednocześnie o najdrobniejsze detale. Całość natomiast uzupełnia doskonale dobrany kolor. Czy trzeba dodawać więcej?
„Zabij albo zgiń” to po prostu znakomity komiks. Dla miłośników dobrych thrillerów, horrorów i po części superhero. Ale takiego brudnego, brutalnego, gdzie bohaterem nie kierują dobre pobudki, a jego vendetta nie różni się wiele od czynów tych, których się pozbywa. Polecam.
|
autor recenzji:
wkp
01.12.2017, 15:50 |