NIM WSZYSTKO WYWRÓCI SIĘ DO GÓRY NOGAMI
Ledwie jeden event, „Grzech pierworodny” dobiegł na naszym rynku końca, wraz z publikacją ostatnich jego tie-inów, a już zaczyna się odliczanie do kolejnego - „Axis”. Oczywiście na tym nie koniec, bo w tle dzieją się wydarzenia prowadzące do innych podobnych historii, jak „Spiderversum”, będącym crossoverem pajęczych serii, a także „Tajnych wojen”, które zakończą Marvel Now, a zarazem opowieść rozpoczętą wraz z pierwszymi tomami „Avengers”, a kontynuowaną choćby w „Nieskończoności”. Skupmy się jednak na tym, co mamy. A co mamy? Naprawdę udaną historię, która, na krótko bo na krótko, ale jednak, wywrócić ma do góry nogami status quo bohaterów Marvela.
Po każdej burzy zawsze wychodzi słońce, ale nie każdego ono cieszy. Starcie z Kangiem zakończyło się sukcesem, ale Uncanny Avengers musieli zapłacić za niego wielką cenę. Ciało Sunfire’a zostało zniszczone, Havok został trwale oszpecony, Wonder Man uwięziony w umyśle Rogue, a córka Wasp i Havoka uprowadzona przez Kanga i Korpus Chronos. Teraz bohaterowie próbują pogodzić się ze stratami, ale nie jest łatwo. Wtedy jednak pojawia się Immortus, który ma dobre wieści dla zrozpaczonych rodziców – mogą odzyskać swoją córkę, przyjdzie na to czas, jednak przyjdzie też czas na kłopoty. Red Skull zaczął wypełniać swój plan i jeśli go nie zabiją, nie ma co liczyć na dobre jutro.
Tymczasem Magneto wraca na Genoshę. Wyspa, które niegdyś była jego rajem dla mutantów, obecnie nie ma się najlepiej. Coś tam się dzieje, coś złego. Tragicznego. Coś, co przypomina mu jego własną przeszłość, ale może mieć też tragiczne skutki w przyszłości…
„Axis” to kolejny event, który budzi we mnie pewien sentyment. Z jednej strony to od „X-Men” zaczęło się w Polsce wydawanie crossoverów (pamiętna „Pieśń egzekutora”), z drugiej, pierwszym eventem, jaki przeczytałem był „Heroes Reborn: The Return”, kończący wydarzenia zapoczątkowane „Onslaught Sagą”, a to właśnie tu Onslaught znów daje o sobie znać (ale nie uprzedzajmy faktów). Jakby tego było mało, obok „Spider-Mana” to właśnie serie z mutantami należą do moich ulubionych tytułów z Marvel Now. Na „Axis” czekałem więc z wielką niecierpliwością i muszę przyznać, że ten tom mnie nie zawiódł.
A miałem nieco obaw. Event zebrał bardzo mieszane oceny (cóż, na właściwą historię musimy jeszcze chwilę zaczekać, więc w ostatecznym werdyktem wstrzymam się do jej publikacji), do tego Remander, scenarzysta „Uncanny Avengers” równie często dostarczał mi dobrej rozrywki, co mocno rozczarowywał. Na szczęście tym razem nie zawodzi, a na dodatek nie jest sam, bo towarzyszy mu Cullen Bunn, scenarzysta serii „Magneto”, której dwa zaszyty znajdziecie w tym tomie. Co warto zauważyć, choć same wydarzenia opisane w tym albumie brzmią jak żywcem wzięte z kapitana Ameryki, to jednak jest to przede wszystkim opowieść dla miłośników X-Menów. Zbyt wiele nie chcę tu zdradzać, ale to oni póki co najwięcej znajdą tu dla siebie.
Ale oczywiście nie tylko, a przy okazji wszystko to zostało naprawdę w dobrym stylu zilustrowane i tradycyjnie dla Egmontu wydane bez zarzutu. Po prostu kolejna udana rzecz z linii Marvel Now, szczególnie dla fanów X-Menów. Jeśli do nich należycie i czytacie obie serie ze scenariuszami Bendisa, polecam, będziecie zadowoleni.
|
autor recenzji:
wkp
29.01.2018, 16:03 |