Po czterech znakomitych tomach (z nowej edycji Egmontu) przygód marynarza melancholika obdarzonego ogromnym sarkastycznym poczuciem humoru zwanego Corto Maltese – notabene ponad pięćdziesięcioletniego bohatera serii komiksów o tym samym tytule, autorstwa mistrza Hugona Pratta, przyszedł czas na ocenę tomu piątego!
Jak prezentuje się ten kolorowy album pt. „Przygody etiopskie”, a który w wersji czarno-białej był już wydany w naszym kraju pod tytułem „Etiopiki”? Chcesz poznać szczegóły? Zapraszam do lektury recenzji.
Seria o marynarzu włóczędze i romantycznym awanturniku Corto Maltese rozgrywa się w różnych częściach świata, a tym razem mistrz Pratt zabrał nas, ze swoim bohaterem w rejon Czarnego Lądu. A ściśle w rejon spalonej słońcem i targanej konfliktami mocarstw (w okresie schyłku pierwszej wojny światowej), ale i utarczkami plemiennymi, w tym religijnymi Arabii i Afryki.
Oceniany tomik jest zbiorem czterech komiksowych etiud: „W imię Allaha Miłosiernego Litościwego!”, „Cios łaski”, „I inni Romeowie, i inne Julie”, „Ludzie lamparty znad Rufidżi”, które choć pozornie są niezależne, jednakże na wielu polach i nie tylko na polu głównej postaci są ze sobą mocno powiązane.
A na ten przykład lwią część całej opowieści i intrygi zajmuje postać Cush'a- wojownika z niezwyciężonego plemienia Danakilów, czyli dla Corto nowego przyjaciela i wroga w jednej osobie!
Na tym froncie działań nasz pierwszoplanowy chojrak będzie musiał zmierzyć się (w początkowej opowieści) z ukrytymi w zapyziałym forcie - Turkami, aby w kolejnej przenieść się do Etiopii, gdzie zetrze się z beduinami „Szalonego mułły”, ale i zadecyduje o losie - życiu i śmierci kapitana Brandta. W kolejnej fabule osadzonej na granicy abisyńsko-danakilskiej, a która także dzieli regiony na obszar panowania chrześcijaństwa i islamu, nasz Corto weźmie udział w konflikcie plemiennym i spotyka czarownika Samaela, który twierdzi, iż jest upadłym aniołem, demonem, synem boga i zapomnianym synem Adama i Ewy z pradawnych czasów.
W kończącej fabule nasz Corto (pod koniec 1918 roku) dotrze do Tanganicy, a tam stanie się świadkiem dywersji specjalnej jednostki wysłanej przez ostatniego działającego w tym regionie i fanatycznego niemieckiego generała Paula von Lettow-Vorbeck'a. I tym razem Corto będzie musiał działać sprawnie, a przewrotny los wciągnie go w nietuzinkową intrygę. A w czasie tej pierepałki pozna wszelakie sekrety owianego ponurą sławą bractwa ludzi-lampartów!
W tych kilku zdaniach można przybliżyć wątki z tego przygodowego albumu. Aczkolwiek mocno osadzonego na podstawach historycznych. Albumu, gdzie fikcja łączy się z prawdą, gdzie co rusz pojawiają się, lub są wspominane znane historyczne osoby; wojskowi (np. Thomas Edward Lawrence, Paul Emil von Lettow-Vorbeck, Muhammad ibn Abd Alłah Hasan), podróżnicy (David Livingstone), albo literaci, lub ich dzieła. Jednakie na tle poprzednich tomów zaprezentowane tu komiksowe opowieści są bardziej ukierunkowane na przygodę, a zarazem nasączone pewnymi uniwersalnymi i mądrymi życiowymi przekazami!
Hugon Pratt w sposób intrygujący i interesujący starał się przekazać między wierszami prawdę o mechanizmach rządzących człowiekiem i po raz kolejny zrobił to po mistrzowsku! Spiął wszystko tyloma genialnymi klamrami - pomysłowymi zarówno w warstwie fabularnej jak i wizualnej, iż nie sposób tego nie docenić!
Pochłaniasz tu - każdą planszę – każdy kadr – ruszasz i wyprawiasz się z bohaterami do upalnej i targanej konfliktami i nasyconej wierzeniami i czarami Afryki! Bo Hugon Pratt miał i nadal ma dar! Dar do opowiadania takich wciągających bezgranicznie bonanz, a dzięki jego geniuszowi owa opowieść w odbiorze jest jeszcze bardziej klimatyczna!
Czasem ten klimacik ukryty jest pod obrazami charyzmatycznych postaci i ich przygód, a czasem, gdy usłyszysz przezabawne i przedniej marki dialogi, w których mocno bryluje w tej części Corto, Cush, El -Oksford. Ów klimacik pojawia się również w chwili pozornego chaosu, albo w momencie, gdy główny bohater odpoczywa w swoistej melancholijności i ma wszystko i wszystkich gdzieś! Przykłady można mnożyć, ale ten harmider jest pierwszorzędnie esencjonalny i wiarygodnie podany w tej awanturniczo-przygodowej historii! Bo w tym właśnie tkwił fenomen twórczości Pratta, iż z jakże wyeksploatowanych tematów wyciągał nową i perfekcyjną jakość!
W tym miejscu odnosząc się jeszcze do oprawy graficznej: mam pewność, iż w porównaniu z poprzednimi tomami oceniany tu tom, (szczególnie od drugiej opowieści), rożni się w swym wyrazie artystycznym! A dokładniej: odrobinę zmieniła się kreska mistrza Pratta, gdyż podążyła ona w kierunku uszczegółowienia i dodatkowego cieniowania zarysów postaci, choć nadal zbudowana została na charakterystycznej dla niego jednowymiarowej czytelnej kresce, a która jest bardzo urocza i bardzo malarska. Bez kozery, ale po tylu latach ten klasyczny sposób prezentacji, a także układania plansz i poszczególnych kadrów nie zestarzał się i ma moc oddziaływania.
Z całą pewnością na pozytywny efekt i odbiór tego dziełka ma owa swoista marynistyczna kolorystyka, a którą z błogosławieństwem Hugona Pratta i na potrzeby tej edycji wykonała jego muza Patrizia Zanotti, ale także sam sposób wydania tego komiksu przez krajowy Egmont!
W tym aspekcie (po raz kolejny) zadbano o każdy element rzemiosła. Jest więc: twarda oprawa, papier kredowy (ślicznie pachnący i dobrze nasączony farbą drukarską), zaś w środku najlepszej jakości materiały do wydruku, czyli nie ma pikselozy, a jeszcze w porównaniu do czarno-białej edycji z Postu, to poprawiono wszelakie błędy w tłumaczeniu i np. nie ma już szkockiej kobzy, zaś są szkockie dudy!
Reasumując! Lektura czwartej części wciągnie Cię bezgranicznie, a głód przeczytania kolejnej będzie ogromny, gdyż w tym dziele jest moc, a afrykańska tajemnica goni kolejną mroczną tajemnice. Hugon Pratt świetnie to poskładał, nadał rysu awanturniczego, uniwersalności i ponadczasowości. Tu wszystko jest takie wciągające nawet w warstwie pobocznych postaci! Ile jest w tym esencji i czystej przyjemności w czasie czytania! Bo oceniany tu tom, ale i cała seria nie trąci ramotką - nie zestarzała się i zajdziesz w niej oddech od znoju dnia codziennego oraz wiele przygód zamkniętych w ramie spraw ważnych, moralnych i ostatecznych!
Bo „Przygody etiopskie” są kawałkiem solidnego komiksu przygodowego, a do tego prezentującego się edytorsko i graficznie przepięknie! Nie ma się co dziwić, iż zachwycał się tym dziełem sam Umberto Eco! Przekonaj się i Ty! Gwarantuje, że nie zawiedziesz się! Bo komiksowe opowieści o marynarzu piracie, włóczędze i romantycznym awanturniku Corto Maltese, autorstwa mistrza Hugona Pratta, od ponad pięćdziesięciu lat rozpalają umysły i wyobraźnie milionów czytelników. Bo autentycznie jest coś wyjątkowego w tych pierepałkach marynistycznych i przygodowo-awanturniczych, że działają na czytelnika niczym miód na niedźwiadka. Z całą pewnością wpływ na taki odbiór ma ponadczasowa charyzmatyczna postać głównego bohatera, a zarazem swoistego dobrotliwego nikczemnika, która wypełnia cały obszar narracji, gdyż w swoim obrazie, a zaprezentowanym jakże przekonująco przez Pratta, ta jego postawa (przewrotna, bitna i szelmowska) wpisuje się w jakże modną obecnie w popkulturze konwencję poczciwego chojraka ze wszelakimi skazami! Z tych powodów i z tych przyczyn - jeśli do tej pory nie znasz tej pierwszorzędnej serii - nie zwlekaj i koniecznie to nadrób!
Zdecydowanie polecam!
|
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
05.03.2018, 13:45 |