WSZYSTKO WYWRACA SIĘ DO GÓRY NOGAMI
Luty to czas, kiedy na polski rynek trafiają dwa Marvelowskie eventy. Pierwszym z nich jest kontynuacja znakomitej „Anihilacji” – „Anihilacja: Podbój”, drugim niniejszy, „Axis”. Crossover przygód Avengers i X-Menów, którzy muszą stawić czoła potężnemu wrogowi. I chociaż ze wszystkich wydanych w ramach Marvel Now eventów ten jest najsłabszy, to nadal oferuje solidną porcję dobrej, bezpretensjonalnej zabawy i pochłania się go z wielką przyjemnością.
Red Skull, wróg z przeszłości Kapitana Ameryki, nazista i szaleniec, wpadł na chory plan eksterminacji mutantów. Przemiana Genoshy, niegdysiejszego ich raju, w jeden wielki obóz koncentracyjny to jednak dla niego za mało. Zdobywszy ciało Charlesa Xaviera i przejąwszy jego mózg, a co za tym idzie telepatyczne zdolności, zaczął siać nienawiść na całym świecie. Jakby tego było mało stał się nowym wcieleniem Onslaughta, potężnego bytu zrodzonego z mroków umysłów Xaviera i Magneto, który przed laty niemal doprowadził do zagłady bohaterów Marvela. Do walki z nim stają dwie drużyny – X-Men i Avengers. Niedawno obie starły się w wojnie, w której życie stracił Xavier, teraz muszą działać ramię w ramię. Ale nie długo. Kiedy za sprawą Red Onslaughta wszystko zostaje wywrócone do góry nogami, a dobrzy bohaterowie stają się źli, Mściciele i Mutanci znów występują przeciw sobie. Nadzieja na ocalenie świata gaśnie, ale czy nie pojawi się nowa szansa na odmienienie losów tego konfliktu? Każdy kij ma przecież dwa końce, a skoro dobrzy stali się źli, co stało się ze złymi?
Jeśli miałbym do czegoś porównać „Axis”, bez dwóch zdań byłby to „Zemsta złowieszczej szóstki” wydana w nr. 8-9/1993 polskiego „Amazing Spider-Mana”. Dlaczego, zapytacie. Każdy, kto czytał tamten komiks z miejsca zauważy, że oba ani fabularnie, ani graficznie nie mają ze sobą nic wspólnego. A jednak to tylko pozory. O tamtej historii w setnym zeszycie Pająka Arkadiusz Wróblewski napisał „Najwięcej gwiazd gościnnych, najbardziej niesamowite zdarzenia i tempo akcji prosto z filmu Johnyy’ego Woo. Może brak w tym głębi psychologicznej i jakiejkolwiek logiki przyczynowo-skutkowej, ale zabawa jest przednia!”. I tak też jest z tym solidnej grubości albumem. Cała plejada Marvelowskich gwiazd, zarówno tych dobrych, jak i złych, szybkie tempo, szalone wydarzenia, zero głębi, ale rozrywkę „Axis” oferuje znakomitą.
Ten event to zresztą trochę taka historia, która wciąż tkwi w latach 90. Pamiętacie tamtejsze opowieści tego typu? W sumie to właśnie wtedy miało miejsce pierwsze starcie z Onslaughtem. Tutaj, podobnie jak w tamtym okresie, twórcy proponują nam pełną akcji opowieść, gdzie role się odwracają. Źli stają się dobrzy, dobrzy źli, równowaga zostaje zachwiana, a nad wszystkim unosi się cień potężnego wroga. Do tego Rick Remender, scenarzysta całej opowieści, postanowił sięgnąć do opowieści, która zapoczątkowała Marvel Now, kończąc jednocześnie pewien etap w historii tego wydawnictwa, „Avengers kontra X-Men”. Tu właśnie dochodzi do kolejnego starcia między tymi drużynami, a choć całość nie ma tak wielkich konsekwencji, jak „AvX”, warto jest poznać „Axis”.
To w końcu taki komiksowy blockbuster, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Czołowi bohaterowie, widowiskowe walki, akcja pędząca na złamanie karku. Szata graficzna doskonale do tego pasuje, bo w większości mamy tu do czynienia z realistycznymi, szczegółowymi rysunkami takich gwiazd, jak Adam Kubert, Leinil Francis Yu i Jim Cheung (swoją droga pracowali oni przy „AvX”). Gorzej wypada prostsza kreska Terry’ego Dodsona, ale to już kwestia gustu.
Jako całość „Axis” pozostawia po sobie całkiem przyjemne wrażenie i ochotę by sięgnąć po tie-iny, a tych na szczęście na rynku nie brakuje. Jeśli chcecie dobrej, niezobowiązującej rozrywki w stylu kinowych hitów, na pewno się nie zawiedziecie. Szczególnie jeśli tak, jak ja jesteście miłośnikami nie tylko Marvela, ale przede wszystkim X-Menów i z sentymentem wspominacie lata 90. i to co działo się wówczas na amerykańskim rynku komiksowym.
|
autor recenzji:
wkp
21.02.2018, 16:07 |