Jean Giraud znany lepiej jako Moebius, Katsuhiro Otomo i Masamune Shirow… Nazwiska te pojawiają się gdzieś w tle grafiki zdobiącej tylną okładkę komiksu „Man: Plus”. Po lekturze można stwierdzić, że tropy to podrzucone nieprzypadkowo.
Jean Giraud znany jako Moebius to jeden z tuzów komiksu europejskiego, znany z takich klasyków jak „Incal”, „Garaż Hermetyczny” czy „Świat Edeny”. Otomo znany jest w świecie jako twórca kultowej wręcz serii mangowej „Akira”. Z kolei Shirow na swym koncie ma znakomity cykl „Ghost In the Shell”. Podpierać się nimi to więc odważne posunięcie. Ale André Lima Araújo nie przegiął. „Man: Plus” rzeczywiście wygląda jak połączenie dokonań komiksowych guru. Komiks łączy klimat mangi z tradycjami komiksu europejskiego.
Widać to już po warstwie graficznej. Autorowi udało się sprawnie wykreować miasto Olissipo. Portugalską metropolię założoną w 2012 roku przez chińską korporację biotechnologiczną Jiqiren. My obserwujemy je w roku 2042. To miasto drapaczy chmur, chińskich dzielnic, dalekowschodnich hoteli-kapsuł zamieszkałe nie tylko przez ludzi, ale też przez cyborgów. Rysując Olissipo autor korzysta ze stylistyki znanej z komiksów Otomo i Shoriwa. Przedstawia je z mangową precyzją, dbając o (bio)technologiczne detale, dynamikę i charakterystyczne rastry. Przedstawiając swych bohaterów natomiast można odnieść wrażenie, że „wyjął” ich z komiksów Moebiusa. Również z dokonaniami Francuza kojarzyć się może kolorystyka.
Jeśli zaś chodzi o scenariusz – autor wkręca czytelnika w historię jednostki cyborgów szukającej zabłąkanego androida, jednocześnie będącej na celowniku stróżów porządku z Olissipo. Wychodzi z tego szybki, czteroczęściowy komiks akcji prowadzący do szefa zakładów – niejakiego Georgiosa Karagounisa. Można rzec, że ekipa pod wodzą Liu „wsadza kij w mrowisko”… Dochodzą do tego też wątki związane z poszukiwaniem nieskończoności. Z połączeniem sztucznej inteligencji z ludzką pamięcią. Wykorzystywaniem cyborgów, androidów w codziennym życiu czy też… z miłością.
„Man: Plus” zamyka się w czterech częściach – pierwotnie ukazywały się w formie zeszytowej nakładem amerykańskiego wydawnictwa Titan. My dostajemy od razu całość z jednym tomie, uzupełnionym o oryginalne okładki. I szkoda tylko, że ciąg dalszy nie nastąpił. Araújo zaangażował się bowiem w inne projekty. Chociaż… Nie jest powiedziane, że do Olissipo nie wróci. Ja nie miałbym nic przeciwko temu.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.