KUROKO WRACA NA BOISKO
Chociaż "Kuroko's Basket" dobiega już końca (przed nami jeszcze tylko dwa tomy), jego akcja pędzi do przodu z taką prędkością i rozwija się w taki sposób, że trudno jest uwierzyć w bliski finał. Trochę szkoda też kończyć serię, z którą spędziło się tyle czasu, niemniej jedno muszę docenić: że ani na chwilę całość nie schodzi poniżej pewnego poziomu i wciąż dostarcza naprawdę znakomitej rozrywki.
Finałowy mecz nadal trwa. Druga kwarta dobiegła końca, zawodnicy mogą chwilę odpocząć, ale dla Seirin nie jest to moment wytchnienia. Przegrywają w końcu aż 25 punktami, każdy wie, jaką przepaścią staje się taka różnica, a jakby tego było mało Hyuuga musi grać z czterema faulami na koncie. Mimo to nikt nie zamierza się poddawać. Wręcz przeciwnie. Zmotywowany działaniami przyjaciół Kuroko wraca na boisko. Nie odzyskał co prawda swojej niewidzialności, ale ma pewien plan. Czy jednak będzie w stanie cokolwiek zdziałać?
Co tu dużo mówić, dwudziesty ósmy tom "Kuroko's Basket" jest dokładnie taki sam, jak poprzednie dwadzieścia siedem. Akcja pędzi na złamanie karku, bohaterowie walczą na boisku, przegrywając coraz bardziej, ale i czasem odkuwając się na swoich przeciwnikach, a sam autor odwleka rozwiązanie jak może najdłużej. Ale właśnie dokładnie tego oczekują miłośnicy serii. Tego, plus nieodzownego humoru, ciekawego klimatu i świetnej szaty graficznej. Jak się domyślacie, także tego tutaj nie brakuje.
Co mi się jeszcze podoba to fakt, że Fujimaki nie odwrócił tak szybko utraty przez Kuroko jego zdolności. W poprzednim tomie Seirin musiało sobie radzić bez niego, teraz wraca o akcji, ale nadal nie jest tym samym graczem, którym był do niedawna. Dzięki temu napięcie trzyma wciąż wysoki poziom, a całość czyta się naprawdę świetnie, choć zarazem nie brak tu także spokojniejszych, bardziej "przegadanych" momentów, które dają odrobinę wytchnienia.
Czy muszę dodawać coś jeszcze? Ostatnie tomy "Kuroko" nie zawodzą na żadnym polu. Miłośnicy serii będą więc bardzo zadowoleni.
|
autor recenzji:
wkp
01.08.2018, 07:27 |