Na zakończenie tej historii przyjdzie nam nieco poczekać. Pod tytułem „Futura Nostalgia” pojawia się mały dopisek „Część 1”. Tony Sandoval dopiero nakreśla zarys fabuły. Ale też zdradza czego można spodziewać się dalej.
Sandoval. Jego komiksy to towar eksportowy Meksyku. Są pełne ciężkiego rocka, potworów i pięknych dziewczyn. W najnowszym komiksie jak na razie mamy tylko ten ostatni element. Marie – to ta dziewczyna z okładki – mieszka gdzieś na wzgórzu nad miasteczkiem. Na drugim końcu stoi dom Iggy’ego. Od początku dziewczynę ciągnie do niego. Wspólna pasja – komiks czy szerzej plastyka – otwierają ich serca. Młodzi – jak to młodzi – zachwycają się spędzonymi wspólnie chwilami. Gdy zszywają ziny, gdy spędzają czas nad wodą. Pierwszy pocałunek zamienia się w wybuch bomby atomowej… Normalnie sielanka. Jak nie u Sandovala. Ale – jak wspomniałem – to dopiero pierwsza odsłona serii. Dalej z pewnością będzie mroczniej, czego dowodzi niewielki skurczybyk pojawiający się na ostatnich planszach. Istny obcy. Co zwiastuje? Jaki mrok przyniesie? Tego autor na razie nie zdradza.
Dopiero powoli buduje świat. Pozwala sobie przy tym na element komiczny. Wprowadza do komiksu niewielką, diaboliczną żabę (tę, która też spogląda z okładki). Kiedy młodzi przeżywają kolejne rozterki, kiedy wykonują następne podchody do siebie, żaba pozwala sobie na uszczypliwe komentarze, podśmiechujki, dopowiedzenia. Pojawia się tam, gdzie nie trzeba. A to wylezie z plecaka, a to siądzie na ganku z gitarką. Albo wejdzie w interakcję z samym Sandovalem, przez co świat realny przenika się ze światem z komiksu. To nowość w albumach Sandovala. Reszta – bez większych zmian. Chłodne plansze nie różnią się bardzo od poprzednich albumów. Słowem - jest tak, jak fani autora lubią.
Nowością jest też to, że autor publikuje historię w odcinkach. Do tej pory dostawaliśmy przeważnie grubielaźne komiksy, wycyzelowane graficznie perełki. Pierwsza „Futura Nostalgia” to zaledwie 50 plansz! Każda jednak dopracowana jest w najmniejszych szczegółach. Słowem – nie ilość się liczy, ale jakość. Choć w przypadku tego autora jakości nigdy nie da się podważyć.
„Futura Nostalgia”… Nostalgiczna przyszłość? Przyszła tęsknota? Niezły swego rodzaju oksymoron. I myślę, że za tym tytułem coś jeszcze będzie się kryło…
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.