LEGENDY WCIĄŻ MAJĄ SIĘ DOSKONALE
Ludzie się zmieniają, świat idzie do przodu, a jednak legendy wciąż mają się doskonale i pociągają odbiorców. Widać to w kinie i telewizji, widać to w książkach i nawet w komiksach temat ten wciąż jest obecny, że wspomnę choćby tylko cenioną serię „Baśnie". „Szczurołap", w odróżnieniu od niej nie próbuje reinterpretować klasycznych opowieści w sposób tak dalece odbiegający od oryginału, ale dodaje „Fleciście z Hameln" braci Grimm lekkości i mangowej nuty, atrakcyjnych dla współczesnej młodzieży.
O fabule właściwie mógłbym nic nie pisać, bo baśń twórców „Czerwonego kaptura", „Jasia i Małgosi" czy „Kopciuszka" jest chyba doskonale znana każdemu. Miasteczko Hameln pewnego razu nawiedza plaga szczurów. Są wszędzie, zjadają plony, roznoszą choroby… Ludzie giną albo od zarazy, albo z głodu, wszyscy szukają więc rozwiązania i kogoś, kto pozbyłby się gryzoni. Wtedy zjawia się on – Szczurołap, który oferuje swoje usługi, a przy okazji wpada w oko pięknej dziewczyny. Magda, bo o niej mowa, jest głucha, a z tego powodu prześladowana przez innych, ale ma talent do wymyślania historii. To dzięki niej poznajemy historię tego człowieka i cierpień, jaki przysporzył mieszkańcom Hameln i jej samej.
Historia legendy o Szczurołapie sięga XIV wieku i dotyczy wydarzeń, które rzekomo rozegrały się w roku 1284. Zanim więc bracia Grimm zrobili swoją interpretację pięćset lat później, legenda ta miała bardzo długą tradycję. Poza tym nie oni jedyni stworzyli własną wersję "Flecisty", pisali o nim m.in. Goethe czy Robert Browning, autor poematu, który zainspirował Stephena Kinga do napisania "Mrocznej Wieży". Twórcy niniejszej adaptacji stanęli więc przed trudnym zadaniem, bo dorównać swoim poprzednikom przecież najzwyczajniej w świecie nie mogli. I nawet nie próbowali, dołożyli jednak starań by spod ich rąk wyszła lekka, sympatyczna i nastrojowa opowieść graficzna dla nastolatków.
Co poza tym ma do zaoferowania? Fabuła napisana przez Jaya Ashera, autora „13 powodów”, oraz Jessicę Freeburg, specjalistkę od ghost stories, jest nieskomplikowana, mamy tu jednak przygody, fantastyczną nutę, a nawet szczyptę romansu. Bohaterowie, choć nieszczególnie złożeni, szybko kupują sympatię czytelników i łatwo można się z nimi utożsamiać, mimo bariery lat, jaka dzieli nasze epoki. Tempo wydarzeń jest szybkie, ale nie przesadne, na nudę nie ma tu miejsca, jest za to sporo łagodnej grozy, która dobrze pasuje do całości i podkreśla klimat panujący na stronach albumu.
Szata graficzna "Szczurołapa" jest taka, jak jego treść. Rysunki są cartoonowe, z mangowymi naleciałościami, typowe dla współczesnych komiksów młodzieżowych, ale zrobione w dobrym stylu. Ich autor, Jeff Stokely, za jeden ze swoich wcześniejszych komiksów „The Spire”, dostał w końcu nagrodę Eisnera, najważniejsze wyróżnienie w branży, a to o czymś świadczy. Do tego album został nieźle wydany, na dobrej jakości papierze kredowym i w przyzwoitej cenie. Dla młodzieży to niezła lektura na jedno popołudnie z komiksem, swoją rolę :Szczurołap" spełnia więc dobrze i w bardzo przyjemny sposób.
|
autor recenzji:
wkp
29.06.2018, 07:17 |