W POGONI ZA STALINIUM
Niesłychane losy Ivana Kotowicza okazały się bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Oczywiście w moje ręce nie trafiła żadna wybitna pozycja, która poruszyłaby mnie intelektualnie i skłoniła do głębszej zadumy, ale autorom udało się zrealizować cel, jaki przed sobą postawili. Stworzyli bowiem dobrą, klimatyczną opowieść rozrywkową, która jednocześnie nie obrażała inteligencji czytelnika. Dlatego na trzeci – i docelowo ostatni, ale czy tak jest w rzeczywistości, pozostawię do odkrycia Wam – tom czekałem bardziej niż na jego poprzednika. I chociaż nie wszystko wyszło tak idealnie, jakbym sobie tego życzył, warto było sięgnąć po ten album i jeszcze raz wejść do tego pokręconego świata rodem z wierd fiction.
Po wydarzeniach w siedzibie Rybiej Dynastii, profesor Bremer nie tylko kontynuuje swoje badania nad Ivanem Kotowiczem i stara się zgłębić historię obecności Stalinium w tej części świata, ale także próbuje ustalić, co właściwie stało się w zamku. Jego działania wydają się nasilać tajemnicze wizje prześladujące „chłopaka”, ale jednocześnie coraz bardziej przybliżają go do zrozumienia całej sytuacji. Wciąż jednak na wiele pytań nie ma odpowiedzi, a wszystko z upływem czasu komplikuje się coraz bardziej. Gdy w okolicy ludzie wpadają w taki sam szał, w jaki wpadali w innych wioskach, bohaterowie znów muszą ruszyć w drogę. Tym razem jednak ich celem jest miejsce bardzo odległe, ale bliskie Ivanowi – jego rodzinna wieś. To tam bowiem wiodą tropy Stalinium, ale na miejscu na Kotowicza czeka o wiele więcej, niż mógłby sądzić. Tajemnice z przeszłości i chęć zemsty mieszają się ze sobą w nierozerwalnym tańcu. Jaką jednak rolę w nadchodzących wydarzeniach odegra Świnojew? Po czyjej właściwie jest stronie? I co jeszcze szykuje los dla niego, Kotowicza i ich towarzyszy?
Największą siłą Kotowicza nie jest oryginalność, bo ileż to już mieliśmy opowieści z gatunku retrofantastyki, podobnie jak z gadającymi zwierzętami, a całość oparta jest na znanych i sprawdzonych już schematach. Nie jest nią też sama treść, dość prosta, pozbawiona głębi i ambicji aspirowania do czegoś ponad tylko udaną rozrywkę. Jest za to znakomita szata graficzna, inspirowana pracami Mike’a Mignoli i innych grafików, wyrosłych na rozsławionym przez niego gruncie oraz świetny klimat, będący wypadkową zarówno ilustracji, koloru, jak i pewnych zagrań fabularnych. I to należy docenić, tym bardziej, że niewiele jest podobnych dzieł na naszym rynku.
Tajemnice, niezwykłe wydarzenia i szybka akcja sprawiają, że czytelnik szybko wsiąka w tę opowieść i daje się porwać jej nurtowi. Nie ma tu miejsca na nudę, nie ma też zbytniego rozwlekania. Jest za to ciekawie poprowadzona opowieść zaludniona dość prostymi, sympatycznymi lub antypatycznymi, bohaterami, których się zapamiętuje. Szkoda tylko, że albumy z tej serii nie ukazywały się częściej, bo zasiadanie do lektury po dłuższej przerwie za każdym razem stanowi pewien problem – część wątków się zapomniała, coś tam uciekło, to znów wydaje się innym, niż być powinno. Ale to przecież nie wina samego komiksu, a zasiąść do niego można z jednoczesną lekturą poprzednich części, prawda?
Warto poznać całość. Czy to już wreszcie koniec, czy seria jeszcze potrwa, zdradzał Wam nie będę, ale za to z czystym sercem polecam się z nią zapoznać. Ma swoje drobne minusy, ale jak na pozycję stricte rozrywkową i opartą na popularnych motywach, sprawdza się naprawdę znakomicie.
|
autor recenzji:
wkp
30.10.2018, 06:47 |