Długo kazali czekać na ciąg dalszy swej opowieści Dominik Szcześniak i Rafał Trejnis. W końcu jednak trzecia odsłona serii „Fotostory” ukazała się drukiem. Odsłona, w której autorzy zabierają nas do Londynu.
Temat emigracji zarobkowej na Wyspy Brytyjskie to scenariuszowy samograj. Do tej pory jednak nie był prawie zupełnie eksploatowany przez naszych twórców. Fakt, Agata Wawryniuk stworzyła „Rozmówki polsko-angielskie”. Jednak ze względu na warstwę rysunkową ten poważny komiks nie był – mimo wszystko – klasyczną obyczajówką. Teraz po temat „Londynu” sięgają autorzy serii „Fotostory”. Szcześniak i Trejnis stworzyli już typową obyczajówkę. Dzieje się tu i teraz. Dotyka problemów wchodzących w dorosłość Polaków, którzy próbują ułożyć sobie życie. Scenariusze pisze tak naprawdę życie. I życie napisało też scenariusz najnowszego z odcinków. Trzeba było tylko nieco na ten komiks zaczekać. „Londyn” ukazuje się aż sześć (!) lat po poprzedniej odsłonie cyklu i siedem po premierowym odcinku „Zanim zaczniemy”. Jednak w dalszym ciągu to ten sam serial, ta sama opowieść i ci sami bohaterowie. Z Mikołajem w roli głównej.
Mamy rok 2005. Mikołaj i Gośka lądują na Victoria Station. Dworcu znanym z setek czy tysięcy relacji telewizyjnych i gazetowych (sam nawet pisałem jedną z nich...) o migrantach z Polski. Miał być dla nich drzwiami do nowego, lepszego świata. Do raju. Stał się jednak drzwiami do piekła. Świata, gdzie nie każdy zbije kasę, by wrócić do Polski i zacząć nad Wisłą nowe życie. Stał się drzwiami do świata, gdzie Polak Polakowi wilkiem, gdzie przyjaźnie przestają się liczyć, a ważna jest tylko chęć przeżycia, wyrwania kasy, oszukania i wykorzystania. Nasi bohaterowie trafiają w te drugie drzwi. Do polskiego piekła prowadzi ich Dominik Szcześniak.
Ogromną zaletą serii są rysunki. Rafał Trejnis od początku dbał o realizm i szczegóły (choć same postaci są delikatnie przerysowane; na modłę amerykańskich twórców spod znaku Vertigo – ale to chyba dobra rekomendacja). Tak jest też w „Londynie”, gdzie lawiruje między budowami, podłymi norami wynajmowanymi za gruby hajs, pubami i typowymi przedmieściami. Gdzie pokazuje pracujących ze sobą przybyszy z najróżniejszych zakątków naszego globu. W klimat ten dobrze wprowadza okładka. Czy może być coś bardziej londyńskiego niż budka telefoniczna?
„Fotostory” to – według mnie – wciąż jedna z najciekawszych, współczesnych serii w polskim komiksowie. Szkoda tylko, że nie ukazuje się zbyt regularnie. Chociaż… Jeśli autorzy pokusili się o „Londyn” może ciąg dalszy nastąpi szybciej niż za sześć lat?
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.