SHOUNEN SUPERHERO
Shounen to gatunek, który ma tendencję do stawania się wielkimi komercyjnymi hitami. Przecież wszystkie najpopularniejsze mangi na świecie zaliczają się właśnie do niego – weźmy pierwsze trzy miejsca z listy najlepiej sprzedających się japońskich komiksów: „One Piece”, „Dragon Ball” i „Naruto” mówią same za siebie. I podobnie jest z wynikami sprzedaży serii „My Hero Academia”, która co prawda nie może się równać z tymi gigantami pod względem wyników, ale jest sporym hitem i jej popularność stale rośnie. Na naszym rynku, patrząc na częstotliwość ukazywania się kolejnych tomów, „Akademia bohaterów” też dobrze się przyjęła. I nie ma się co dziwić, bo to bodajże najlepszy klasyczny bitewniak ukazujący się obecnie w Polsce, który spodoba się wszystkich miłośników shounenów.
Droga by zostać superbohaterem nie jest łatwa. Nawet w świecie, gdzie mnóstwo ludzi posiada niezwykłe moce. Co prawda Midoriya urodził się ich pozbawiony, jednak nie przeszkadzało mu to uparcie dążyć do zostania herosem i kiedy w końcu jego marzenie zaczęło się spełniać… Cóż. Chodzenie do akademii dla bohaterów, uczenie się technik, analizowanie różnych przypadków i ćwiczenia nie były w stanie przygotować go na to, co przyniesie życie. Owszem, zmagał się już z niejednym wrogiem, jednak superbohaterska praktyka okazuje się prawdziwym wyzwaniem.
Gdy zaczyna się akcja tego tomu, Midoriya, Todoroki i Iida toczą swój bój. Walka powoli wkracza w decydującą fazę, ale jest to starcie, które dla Iidy jest czymś o wiele ważniejszym, niż sądzą jego przyjaciele. Chłopak musi zmobilizować resztki sił i udowodnić, że rzeczywiście jest bohaterem, ale czy będzie w stanie?
Może i „My Hero Academia’ jest jednym z najbardziej klasycznych z bitewniaków, a co za tym idzie także i jednym z najbardziej klasycznych shounenów, dostępnych obecnie na polskim rynku, ale twórca serii zadbał o to, by znaleźć jakiś świeży element. A jest nim właśnie tytułowa Akademia, będąca jednocześnie całkiem zgrabnym umotywowaniem wszystkich tych walk toczonych przez nastoletnich bohaterów. Nastolatkowie co prawda takich rzeczy, jak umotywowanie, w ogóle nie potrzebują, ale na pewno docenią ten drobiazg – a już z pewnością zrobią to starsi czytelnicy, którzy sięgną po cykl kierowani sentymentem. A takich odbiorców na pewno nie zabraknie.
Kohei Horikoshi nie zapomniał też o innych rzeczach ważnych dla shounenów. Mamy więc tu humor, patos, trochę erotyki, a jednocześnie autor pamięta, żeby całość była dość krwawa i brutalna, by poruszyć czytelników. Oczywiście jednocześnie seria nie jest zbyt drastyczna, dzięki czemu nie znajdziecie tu elementów niewłaściwych dla nastoletnich odbiorców. W skrócie: wszystko jest odpowiednio wyważone i naprawdę znakomicie wykorzystane. A fakt, że mangaka podlał to jeszcze elementami zaczerpniętymi z amerykańskich komiksów sueprhero tylko dodaje całości mocy.
Do tego mamy też świetną szatę graficzną. Szatę utrzymaną w stylistyce typowej dla gatunku, gdzie bohaterowie są uproszczeni, za to tła i wszelkie detale, dopracowane. Dziewczyny są odpowiednio ładne i kształtne, chłopaki umięśnione, choć główny bohater jest raczej niepozorny, tak by każdy czytelnik mógł się z nim identyfikować, a jeśli chodzi o sekwencje walk i samą akcję, rozrysowane zostały wprost relacyjnie i w doskonale dynamiczny sposób. Wszystko to razem wzięte gwarantuje znakomitą rozrywkę nie tylko dla nastolatków. Kto lubi shouneny – wiem, że się powtarzam, ale taki jest fakt – pokocha „My Hero Academia”. Ja ze swej strony polecam bardzo, bardzo gorąco.
|
autor recenzji:
wkp
04.01.2019, 07:08 |