SKNERUS I ZAŁAMANIE NERWOWE
Pod koniec zeszłego roku na polskim rynku pojawiło się ekskluzywne, zbiorcze wydanie „Życia i czasów Sknerusa McKwacza” Dona Rosy, stając się (mimo sporych błędów edytorskich) jedną z najważniejszych publikacji tamtego okresu. Teraz, Egmont, jakby idąc za ciosem, powraca do tematu, reaktywując porzucony w roku 2009 (po zaledwie pięciu tomach) cykl „Kaczogród” i serwując nam w jego ramach kolekcję najważniejszych dzieł ojca Kaczek, Carla Barksa. I robi to w iście rewelacyjnym stylu, a miłośnicy dobrych komiksów mogą zacierać ręce, bo to absolutne musisz to mieć nie tylko dla fanów Disneya.
Najbogatszy Kaczor świata, Sknerus McKwacz, jego pechowy i fajtłapowaty siostrzeniec Donald i pozostali powracają w kolejnej części swoich przygód. Gdy Sknerus przeżywa załamanie nerwowe, nadchodzi pora odpoczynku. Dlatego wraz z siostrzeńcem i jego siostrzeńcami decyduje się odnaleźć legendarną dolinę w Himalajach, gdzie ludzie w ogóle nie uznają pieniędzy. Jak się domyślacie to zaledwie początek. Gdy Donald postanowi rozwiązać problem nękających go pszczół, można się spodziewać, że dojdzie do katastrofy. Bohaterowie trafią także do niezwykłej podwodnej krainy oraz na wyspę Menehuene. Nie obejdzie się też bez większego ryzyka: wyścigów samochodowych i jakże bolesnego dla uszu grania na wszelkiej maści instrumentach. A przecież zło i konkurencja nie śpią i czają się wszędzie…
Wielkie jest to dzieło, bez dwóch zdań. Zachwycając się wspomnianym przez mnie na wstępie albumem „Życie i czasy Sknerusa McKwacza” łatwo można zapomnieć o Carlu Barksie, ale nie powinno się tego robić. To na jego pomysłach i postaciach Don Rosa oparł swoje dzieło, Barks był pierwszy – czy lepszy, tego nie wiem, ale na pewno równie zachwycający, co Rosa właśnie, a przy okazji zupełnie inny, choć jakże bliski temu, co zrodziło się potem. Mamy tu więc tu przygody, codzienne, życiowe sytuacje, niezwykłości, dużo humoru, w tym mocno satyrycznego, sporo powagi, dziecięcą fascynację, sentymenty i ujmującą szczerość.
Nic dziwnego, że Barks stał się natchnieniem dla tak wielu twórców. Weźmy np. ojca mangi Osamu Tezukę, który pod wpływem jego prac stworzył m.in. „New Treasure Island” albo Stevena Spielberga i George’a Lucasa, dla których „The Seven Cities of Cibola” (najprawdopodobniej pojawi się w kolejnym tomie) stało się inspiracją dla „Poszukiwaczy zaginionej arki”. A przecież to tylko dwa spośród licznych przykładów, które sprawiły, że na jego cześć nazwano kilka ulic, a także asteroidę (2730 Barks). Ale to tylko ciekawostki, tak, jak np., fakt, że jeden z zebranych tu komiksów, „Moja snów dolina”, znalazł się na drugim miejscu najlepszych w historii Disneya wg portalu I.N.D.U.C.K.S. Mówią one jednak z jak wielkim dziełem mamy tu do czynienia i o tym akurat trzeba pamiętać.
Dziełem, oczywiście, znakomicie w swej prostocie zilustrowanym i uzupełnionym o dobry kolor. Świetne wydanie i dobry przekład stanowią idealną kropkę nad i. I chociaż w zalewie najróżniejszych nowości i hitów być może łatwo pominąć ten komiks, nie róbcie tego. To wielkie dzieło, coś, co powinien przeczytać każdy i mieć w swojej kolekcji. Naprawdę warto – i to jak rzadko kiedy.
|
autor recenzji:
wkp
24.11.2018, 15:12 |