Postać Corto Maltese od początku owiana była tajemnicą. Kolejne tomy serii zdradzały pojedyncze fakty z jego życia. Wydawałoby się, że ten tom – zatytułowany po prostu „Młodość” – będzie w pewien sposób przełomowy. Nic z tego! Hugo Pratt w roli głównej obsadza… Jacka Londona! Tego Jacka Londona.
Mamy rok 1905. Londona poznajemy jako korespondenta z wojny japońsko-rosyjskiej. Wojny, w którą wplątany jest znany już nam Rasputin. Na kartach „Młodości” jesteśmy świadkami pierwszego spotkania Corto i Rasputina. Okoliczności są dość dziwne. Chwilę wcześniej Rosjanin zabija oficera Sakai. Mandżuria, gdzie dochodzi do zbrodni nie jest miejscem, gdzie może zostać dłużej. A jedyną deską ratunku, by ją opuścić okazuje się być właśnie nasz „Maltańczyk”. W sumie cała fabuła dzieje się przed jego pojawieniem się w komiksie. Corto domyka tylko wątek scenariusza dosłownie na kilka plansz przed jego końcem. I w sumie nic by się nie stało, gdyby pojawił się jedynie na ostatnim kadrze. Jego obecność w fabule całości jest mniej niż zbędna. Na takie zabiegi mogą pozwolić sobie tylko mistrzowie! A Pratt – bez dwóch zdań – się do nich zalicza. Komiks właściwie bez tytułowego bohatera? Cóż w tym dziwnego!
Tradycyjnie już mocną stroną nowej, kolorowej edycji serii są malowane okładki. Z najnowszej szelmowsko śmieje się Rasputin ukazany w towarzystwie tytułowego bohatera na tle wojennego, japońskiego sztandaru zachodzącego słońca. Stylistycznie kojarzy się z dziełami francuskich malarzy, łapiących na płótnach ekspresję. Ekspresji nie brakuje też w kadrach Pratta. Tradycyjnie na pozór niedbałe rysunki to gra cieni i – w nowej edycji, z jaką mamy do czynienia – koloru.
„Młodość” jest już dziewiątym tomem serii, dzięki której Pratt wszedł na stałe do historii światowego komiksu. To jednocześnie tom najchudszy, również z mniejszą niż zazwyczaj liczbą kadrów (po sześć na planszy). Mało więc Corto w tym najnowszym Corto. Spadek ilościowy nie oznacza jednak spadku jakościowego. To dalej świetna przygotówka. Przygodówka, której jeszcze pięć tomów przed nami. Jadąc chronologicznie będą to „Tango”, „Przygody szwajcarskie”, „Mu – zaginione miasto” a także „Pod słońcem północy” i „Equatoria” stworzone - już po śmierci Pratta – przez duet Juan Diaz Canalles i Ruben Pellejero.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.