NOWE POCZĄTKI NOWYCH AVENGERS
Chyba każdy czytelnik, niezależnie od własnych preferencji, przyzna, że najważniejszą serią wydaną w ramach Marvel Now, była (a właściwie były, bo rozpisano ją na dwa tytuły) o przygodach Avengers. To tam bowiem, od samego początku, do końca, toczył się jeden wielki event, łączący w sobie wszystkie pozostałe wydarzenia, nadający ton całej linii wydawniczej i w ostatecznym rozrachunku kończący istnienie dotychczasowego uniwersum Marvela. Po tak epickim cyklu, nowe „Avengers” wydają się wypadać dość blado, ale nadal to kawał świetnego komiksu rozrywkowego, serwującego nam nowe początki zupełnie nowego składu najsłynniejszej superbohaterskiej drużyny świata.
Dawna drużyna Avengers przestała istnieć, czas powołać do życia nowy skład. Iron Man, Thor (Gromowładna), Kapitan Ameryka (Sam Wilson), Vision, Nova, Ms Marvel (Kamala Khan) i Ultimate Spider-Man (Miles Morales) – wszyscy różnią się od siebie pod wieloma względami, wielu z nich wciąż nie jest zbyt doświadczonych w superbohaterskim fachu. Muszą jednak zebrać się i przezwyciężyć dzielące ich różnice, by stawić czoła nowym zagrożeniom. Jednakże w samym składzie Avengersów iskrzy, jak nie iskrzyło od lat, a także dochodzi do zawiązania się relacji, jakich świat jeszcze nie widział!
„Avengers” i „New Avengers” z Marvel Now, poza tym, że od początku do końca opowiadały jedną wielką historię połączoną z „Nieskończonością” i „Tajnymi wojnami”, były też opowieściami dość ponurymi. I przy okazji mocno skupiały się przede wszystkim na konkretnych grupach bohaterów, coraz bardziej rozdzieranych odmiennym podejściem do problemów, z którymi musieli się mierzyć. Nowa odsłona ich przygód w wykonaniu jest rzeczą lżejszą, mniej monumentalną i bardziej skupioną na poszczególnych członkach drużyny (trzeba docenić, że udało się zachować też różnorodnych klimat ich rodzimych serii), których zbieranina jest na pierwszy rzut oka równie niedobrana, co pierwszy skład ekipy z lat 60. Mark Waid, scenarzysta znany i ceniony, wraca do korzeni Avengersów, budując nowy oddział, mający mierzyć się nie tylko z problemami, ale i legendą dawnego składu. I nie ma znaczenia, że mamy tu Thor, Kapitana Amerykę, Iron Mana czy Spider-Mana. To nie są już ci herosi co kiedyś, a pod ich maskami kryją się w większości inne niż wcześniej osoby.
Chociaż sama akcja nie zmieniła tempa, oferując nam zarówno szybko poprowadzone momenty, jak i chwile spokojniejsze, skupione na rozmowie i samych postaciach, to Waid inaczej rozkłada tutaj akcenty. Nie ma tu tego ponurego ciężaru, o którym pisałem. Jest za to pewna swoboda, niedostosowanie, które powoduje równie wiele spięć co sympatycznego docierania się. Całość utrzymana została w klimacie wczesnych przygód Mścicieli (ale bez ich ówczesnej infantylności) i pierwszego kinowego filmu o tej drużynie (choć fabuła jest tu o wiele ciekawsza i nie służy aż tak bardzo za pretekst do pokazywania widowiskowych walk, choć tego typu rzeczy też nie brakuje). A wszystko to podane w sposób lekki i przyjemny w odbiorze i znakomicie zilustrowane, w sposób prosty, ale dobrze dobrany do całości, łączący w sobie klasyczną nutę (Kubert) ze współczesnymi trendami.
Efekt finalny jest interesujący i nawet jeśli nie ma w sobie wielkości poprzednika, warto jest mu się przyjrzeć. To nowe otwarcie, udane jako kontynuacja wcześniejszych przygód i atrakcyjne dla zupełnie nowych czytelników. Tym bardziej, jeśli mają po kilkanaście lat i ochotę na solidną dawkę superbohaterskich akcji.
|
autor recenzji:
wkp
27.02.2019, 13:58 |