MANGOWA MAFIA
Aż trudno uwierzyć, że to już siedemnasty tom „Bakumana”. W końcu przed polskimi czytelnikami jeszcze tylko trzy części tej jakże znakomitej mangi, a jej akcja ciągle sprawia wrażenie, jakby daleka była od zakończenia. Czy to źle? Absolutnie nie, bo dzięki temu napięcie co z tego wyniknie (i czy autorzy częściowo nie zapomnieli o kluczowym wątku miłosnym, który od dłuższego już czasu nie gości na stronach serii) sprawia, że całość czyta się znakomicie, z napięciem i ochotą na więcej, która wyraża się – przynajmniej w moim przypadku – narzekaniem, kiedy w końcu dostanę kolejny tom!
W „Shounen Jumpie” zaczyna wrzeć, kiedy magazyn przeżywa prawdziwy najazd starych autorów. Dawni mangacy, którzy niewiele osiągnęli i nigdy nie wybili się ponad przeciętność, szybko kończąc swoje kariery, wracają z pracami, które zachwycają wszystkich. Redaktorzy nie są tak podejrzliwi, jak młodzi twórcy, którzy zaczynają obawiać się, jak ta sytuacja wpłynie na magazyn z założenia przeznaczony dla nastoletnich odbiorców. Takagi i Mashiro mają na tę kwestię zupełnie inne zapatrywanie, a oliwy do ognia dolewają fakty z przeszłości, które wychodzą na jaw.
Tymczasem Niizuma jako jedyny zauważa, że za scenariuszami dzieł mangaków musi stać ktoś inny, na co zwraca uwagę swojemu redaktorowi. Nikt nie jest jednak świadom istnienia organizacji gwarantującej przeciętnym twórcom wybicie się na rynku komiksów. Tylko jak potraktować ich obecność, skoro tworzą naprawdę znakomite rzeczy? I co z tego wszystkiego może wyniknąć?
„Bakuman” jest świetny i co tu dużo mówić. To, jak już wielokrotnie pisałem, jedna z najlepszych mang odstępnych na polskim rynku – i nie tylko, bo przecież jej odbiór na całym świecie jest jak najbardziej pozytywny i wymieniana jest wśród tych najbardziej wartych poznania. Wszystko to dzięki dwóm rzeczom: doskonałemu wykorzystaniu wszystkim znanych schematów shounen, ale zaszczepionych na zupełnie świeży grunt oraz niemalże perfekcyjnemu wykonaniu. Wisienką na tym torcie stają się zakulisowe ciekawostki ze świata mangi, które odsłaniają przed nami świat równie fascynujący, co bezlitosny.
Bo cóż tu można powiedzieć o „Bakumanie”, jak nie to, że jest to wzorcowy bitewniak? Może na to nie wygląda, ale w końcu mamy bohatera wybrańca, który powoli zbliża się do wytyczonego sobie celu, zmagając się z kolejnymi przeciwnikami i przeciwnościami losu. Nie ważne, że jego „supermocą” jest tworzenie mang, a wrogami inni mangacy starający się zdobyć pierwsze miejsce na liście najpopularniejszych komiksów magazynu, własne anime i szansę na kolejne własne projekty. Jest w tym wszystkim wątek miłosny, choć najintensywniejszy na samym początku serii, nie brak również dzieł tworzonych przez bohaterów, które potrafią wciągnąć równie mocno, co sam „Bakuman”, a to nie lada sztuka, bo autorzy serwują nam tu najróżniejsze historie, czasem oparte na zgranych pomysłach, a jednak w ich rękach jakże udane.
Wszystko to wieńczy tradycyjnie doskonała szata graficzna. Prosta, ale jakże szczegółowa, realistyczna i klimatyczna. W odróżnieniu od typowych shounenów, nie mamy tu splashpage’ów i dynamicznie rozłożonych kadrów. Strony są mocno zagęszczone zarówno pod względem ilustracji, jak i ilości tekstu na nich się znajdującego, ale dzięki temu zabawa z „Bakumanem” jest dłuższa i treściwsza, a to jak najbardziej cieszy. Dlatego wszystkim miłośnikom shounenów polecam tę serię bardzo, bardzo gorąco.
|
autor recenzji:
wkp
12.02.2019, 09:04 |