KURŁA, GRAŻYNA, CO TO MA BYĆ?!
Czekałem, czekałem i się doczekałem! Najnowszy tom „Ao no Exorcist”, świetnego shounena, który wciągnął mnie – nomen omen – jak diabli, w końcu trafił w moje ręce. Po retardacjach poprzedniej części trudno było bym nie złapał go z wielkimi oczekiwaniami i… Nie, nie zawiodłem się, wręcz przeciwnie. Dostałem kawał jak zwykle świetnego komiksu, a jego początek, który dał zresztą tytuł mojej opinii, rozbroił mnie swojskim akcentem (czyżby kota opętał polski demon?). A im dalej, tym robiło się lepiej, ciekawiej i bardziej emocjonalnie. I tylko szkoda, że znów trzeba zaczekać dłuższy czas na ciąg dalszy.
Brama do Gehenny została otwarta i demony przedostały się do naszego świata. Ich obecność powoduje chaos, który paraliżuje cały ruch lotniczy i samochodowy, bo kolejne ataki doprowadzały do następnych katastrof. Nikt nie umie powiedzieć, co się właściwie dzieje, nikt nie może nic zaradzić na obecną sytuację – przynajmniej nikt z władz. Czy jednak egzorcyści mają jakiekolwiek szanse uporać się z tym, co się dzieje?
Tymczasem młodzi egzorcyści zmagają się z własnymi problemami, zastanawiając się, co tak naprawdę stało się z Rinem. Gdy drogi wszystkich rozchodzą się, bo w kryzysowej sytuacji każdy z nich musi zająć się własnym zadaniem, Shiemi zaczyna zdawać sobie sprawę, kogo właściwie kocha. Dla nie jest już jednak za późno – przybywają po nią ludzie z Grigori. Jakie tajemnice skrywa dziewczyna? Kim lub czym jest? I dlaczego nie pamięta swojej przeszłości?
A skoro o przeszłości mowa, Mephisto postanawia wysłać Rina w podróż w czasie by na własne oczy zobaczył kim byli jego rodzice i jak wyglądało ich życie. Chłopak rusza samotnie odkryć prawdę. Co jednak czeka go u celu? Co zobaczy? I jak wpłynie to na jego życie?
Do „Ao no Exorcist” podchodziłem z ostrożnością, bo zbiór krótkich form autorki serii, „Time Killers”, zasiał we mnie sporo niepewności. Co prawda poszczególne historie w nim zebrane były autentycznie świetne, ale one shot, który dał początek „Ao” okazał się dla mnie mocno przeciętny. Na szczęście seria okazała się udana. Ba, łącząc w sobie schematy z najróżniejszych mang, anime, filmów, książek i gier (od „Naruto” zaczynając, przez „Pokémony”, na „Harrym Potterze” skończywszy) i wciskając je w ramy wzorcowego shounena, okazała się jednym z najciekawszych dzieł tego gatunku, jakie miałem okazję czytać od lat. I przy okazji jednym z najlepszych.
Mamy tu akcję, mamy klimat, szybkie tempo, ciekawe wątki obyczajowe, interesujące postacie, dużo wieloznaczności, jeszcze więcej tajemnic, świetny humor… Długo można by wymieniać. Ważne, że całość czyta się szybko, przyjemnie i z takim zaangażowaniem, że w krótkim czasie pochłonąłem ponad dwadzieścia tomów i było mi mało. I to wszystko odnosi się także do tej części. Nie zmieniło się nic, co prawda wydarzenia weszły w fazę kulminacyjną, zwiastując wielki finał, ale Kazue Kato znalazła znakomity sposób by przedłużyć nam przyjemność, po raz kolejny urzekając i zachwycając. Także rewelacyjną szatą graficzną, prostą, ale pełną detali, wyczucia i talentu.
Jeśli jeszcze jakimś cudem nie znacie „Ao no Exorcist” a cenicie shouneny czy po prostu rozrywkowe, lekkie horrory i fantastykę, koniecznie powinniście sięgnąć po tę serię. Znajdziecie tu wszystko to, czego szukacie. I to na naprawdę rewelacyjnym poziomie.
|
autor recenzji:
wkp
18.03.2019, 06:57 |