NIE TYLKO „KRYZYSY”
Kiedy patrzymy na historię wydawniczą DC, słowo event od razy kojarzy nam się jednoznacznie z opowieściami z „Kryzysem” w tytule. „Kryzys na nieskończonych Ziemiach”, „Nieskończony kryzys”, „Kryzys tożsamości” czy „Ostatni kryzys” to tylko niektóre z nich, najważniejsze – i przy okazji dobrze znane na polskim rynku. Ale nie samymi „Kryzysami” wydawca ten żyje. „Batman: Metal”, czy może jak chce tego oryginał „Dark Nights: Metal”, to nie do końca rzecz tak przełomowa jak wspomniane już eventy, ale to kawał dobrego komiksu dla miłośników historii z logo DC na okładce. To też drugi crossover linii wydawniczej „Odrodzenie”, a przy okazji pierwsze jej takie wydarzenie, więc czytelnicy, nawet mimo pewnych zgrzytów, mogą już zacierać ręce.
Batman, badając sprawę tajemniczych metali, z którymi miał do czynienia na przestrzeni lat, a które w różnych miejscach świata ukryte są właściwie od wieków, odkrywa, że te połączone są z czymś większym i tajemniczym. A dokładniej z istnieniem innego, mrocznego multiwersum, znajdującego się poza granicami wieloświata, który wszyscy znają. Na dodatek jest ktoś, kto chce otworzyć prowadzący tam portal. A to, co kryje się po drugiej stronie, może okazać się niczym z najgorszych koszmarów. I to dosłownie, bo żyją tam mroczne odpowiedniki naszych bohaterów, które wyglądają jak żywcem wzięte z horrorów. Na herosów czeka kolejne ciężkie zadanie…
Słowo „Batman” w tytule tej opowieści jest nieco mylące, bo historia ta, choć skupiona głównie na tym bohaterze, nie jest ograniczona tylko do niego. Oczywiście już oryginalne „Dark Nights”, które czyta się tak samo, jak „Dark Knights” jasno kojarzy się z Mrocznym Rycerzem, niemniej sugeruje też coś o szerszym kontekście. Ale to tylko taka uwaga na marginesie, pozwólcie więc, że przejdę do samej opowieści.
Scott Snyder przed laty zachwycił nas zarówno świetnym „Amerykańskim wampirem”, jak i znakomitymi opowieści o Batmanie pisanymi dla „Nowego DC Comics”. W „Odrodzeniu” zszedł nieco na dalszy plan, tworząc całkiem udaną, ale nierówną serię „All Star Batman”, wciąż jednak czekałem, że pokaże jeszcze na co go stać i po części tak jest właśnie w „Metalu”. Po części, bo najciekawsze są tu tajemnice i pytania. Potem opowieść zmienia się w czystą akcję, opartą na temacie-samograju, jakim jest żonglowanie wizerunkami alternatywnych wersji doskonale znanych nam postaci, a co za tym idzie także wydarzeń. Czyta się to świetnie, z dużą przyjemnością – tym większą, im bardziej znacie uniwersum DC – niemniej nie narzekałbym, gdyby Snyder pomagający mu autorzy przedłużyli tajemniczą stronę opowieści.
Tak czy inaczej jednak, całość czyta się naprawdę dobrze i równie znakomicie ogląda. Ekipa rysowników została dobrana naprawdę świetnie, a ich ilustracje robią wrażenie. Specyficzny, uwielbiany przeze mnie John Romita Jr., nie zawodzi, jeszcze lepiej nawet wypadają Greg Capullo, Andy Kubert czy Jim Lee, bo ich kreska pełna jest realizmu, detali i przyjemnego dla oka mroku. Wszystko uzupełnia dobry kolor i równie dobre wydanie w niezłej cenie. Miłośnicy Batmana, DC i „Odrodzenia” powinni sięgnąć po „Metal”. Warto, nawet jeśli po intrygującym początku całość zmienia się po prostu w rozrywkową historię, bo rozrywka ta utrzymana jest na naprawdę przyzwoitym poziomie.
|
autor recenzji:
wkp
19.04.2019, 13:03 |