Wydanie pierwszego zeszytu z nowej serii jest jednym z tych momentów w karierze każdego twórcy, który albo ściągnie go w dół, albo wywinduje do góry. A na pewno zadecyduje o kontynuacji. Jestem świeżo po lekturze autorskiej serii, od niewielkiego przyjacielskiego edytora "Pokembry" i jestem rozweselony, zadowolony i kupiony!
„Totalna masakra” do scenariusza Bartosza Sztybora z genialnymi cartoonowymi pracami Piotra Nowackiego, a do tego jeszcze pierwszorzędnie złożona i pokolorowana w multicolorze przez Łukasza Mazura, ma w sobie to coś, co nie pozwala oderwać się od lektury, a przede wszystkim ten sam „pojechany i odjechany” obraz świata, podobny do tego zaprezentowanego w kultowym - "Byle do piątku trzynastego". Kto czytał? Ten wie. A mianowicie wie, co dostanie w pierwszym zeszycie „Totalnej masakry”o pod tytule „ Bo Bogatka była głodna”.
Dostanie historię radosną i pełną wigoru, pełną abstrakcyjnego humoru i takowych sytuacyjnych point. Nie zmienia to faktu, iż pozwolę sobie w kilku zdaniach przybliżyć zarys tej, „hmm poniekąd nie skomplikowanej fabuły” z niniejszego komiksu. Na pierwszy rzut oka i na drugi i na kolejny, jest prosta jak konstrukcja cepa. W szczegółach?
Była sobie para, ona w miarę normalna, jak na warunki obrazu w kreskówkach, a on niczym alegoria bóstwa, (wybierz sobie sam z jakiej parafii). Żyli sobie długo i (nie) szczęśliwe, aż do momentu, gdy okazało się, iż ich domowa lodówka jest pusta! Od tego pretekstu rozpoczyna się ostra jazda bez trzymanki! Jazda, w której nic nie dzieje się bez przypadku, pomimo tego, iż zmierza do przewidywalnego finału.
Przechodząc do właściwej oceny. Ta na pozór prosta historyjka - prosta, lecz nie prostacka, w swoim tle przemyca wiele ciekawych nawiązań. Bez zbędnego puszenia się i naciągania np. mówi swoim scenopisem oraz wyrazem artystycznym i obrazem, o ludziach i ich zachłannych zachowaniach i świadomości życia w świecie konsumpcyjnego przekazu. Autorzy komiksu w sarkastyczny sposób nabijają się z tego (przeżartego i nażartego) patrzenia na świat. Zadają pytania. Jakie? Z kogo i z czego się śmiejesz? Wiadomo, śmiejesz się z samego siebie.
Kończąc te wywody enigmatyczne i odrobinę psychoterapeutyczne, to czas tu przejść do kolejnych smaczków zawartych w tym zeszycie.
A mianowicie, ma się nieodzowne wrażenia, iż niniejszy komiks jest swoistym hołdem dla twórczości zmarłego 27 listopada 2018 roku Stephena Hillenburga, twórcy kreskówki "SpongeBob Kanciastoporty". Bo pierwszoplanowa postać Ser Adriana ma w sobie cechy Boba, a jednocześnie sposób obrazowania, opowiadania, a nawet kolorowania historii ma w sobie coś z tamtego serialu, lecz także odrobinę zmiksowanego „South Parku” oraz z „Happy Tree Friends”.
Aczkolwiek w„Totalnej masakrze” nie uświadczysz krwawej jatki, lecz w zapowiadanej części drugiej, miejmy nadzieję iż takie elementy scenografii także się pojawią. Autorzy komiksu jeśli to czytacie, to apeluje. Skoro jest masakra, to trzeba być konsekwentnym!
Ogromnym (kolejnym) pozytywnym zaskoczeniem w obrazie tego tytułu (scenariusza i grafiki) było wprowadzenie motywów nawiązujących do abstrakcyjnego humoru grupy Monty Pythona. Na ten przykład, zamiast przerywnika w postaci „drzewa” czytelnik dostaje żonglującą małpę. Z jednej strony nie wnosi ta postać (w tej części) nic do fabuły, ale z drugiej, jakże pięknie nawiązuje do angielskiej klasyki humoru.
Niby nic, a cieszy! I taki właśnie jest ten zeszyt, radosny, „odjechany i pojechany”, zabawny dla ludzi co mają dystans do siebie, ale przede wszystkim przykuwający uwagę! Przyciągający uwagę, także ciekawym pokolorowaniem przez Łukasza Mazura, ale głównie pierwszorzędnie prezentującymi się pracami Piotra Nowackiego.
Na marginesie dodam, jednego z kilku moich ulubionych artystów. Piotr Nowacki to polski mistrz cartoonowego stylu i pod żadnym względem nie jest to przesadzone określenie. Ma on swoją rozpoznawalną i bardzo charakterystyczną kreskę, którą potrafi tworzyć i wyczarowywać pełne światy, przystępne zarówno dla młodych, jak i dorosłych czytelników.
W swoim stylu graficznym, jakże urokliwym, potrafi zachować proporcje w kadrach i bardzo wyważyć każdy element scenografii. Zobrazował to także w niniejszym komiksie. Potrafił jednym pociągnięciem linii odzwierciedlić charakter postaci, a taka zdolność jest cechą tylko wielkich artystów. Widać w jego pracach ten luz w kresce, to że bawi się rysunkiem, lecz także widać wyraźnie, iż przekazuje w swoich grafikach dużo pozytywnej energii i ciepła, które udziela się czytelnikom. Bo jego komiksy zawsze poprawiają humor!
Podsumowując, ten pierwszy zeszyt cieszy, bawi i raduje w dosłownie każdym aspekcie komiksowego rzemiosła. Bartosz Sztybor, Piotr Nowacki i Łukasz Mazur wyprodukowali, wykonali i stworzyli album, który czyta i ogląda się z wielką radością! Czytelniczko i Czytelniku, świat „Totalnej masakry” czeka także na Ciebie, a czysty i beztroski śmiech na pewno zagości na Twoich ustach.
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
16.02.2019, 17:50 |