RAPORT MNI… ZWÓJ KRÓLA PIEKIEŁ
Najnowsza seria od Waneko, „Enra z piekła rodem”, to kolejna lekka opowieść z nutką fantastyki. Opowieść, warto to podkreślić, komediowa. Nie jest to żadne wybitne dzieło, ot niezobowiązująca porcja rozrywki na kilkadziesiąt minut, jednak bardzo przyjemna w odbiorze i potrafiąca zainteresować, nawet jeśli jest to rzecz stricte bezrefleksyjny.
Piekło stoi u progu wielkich zmian – a dokładniej zbliżają się wybory nowego króla. Kto nim zostanie? O tym zadecyduje test. Władca piekieł daje dzieciom listę przyszłych grzeszników. Kto z nich wyeliminuje ich jak najwięcej, ten stanie się następcą.
I tu na scenę wkracza niczego nieświadoma licealistka Komachi Takamura. Ją o bycie grzesznicą nikt by nie posądził. Jako córka prawników, w krew wpojony ma kodeks, chce pomagać słabszym, walczyć ze złem, kolegów natomiast poucza na każdym kroku. Jak ktoś taki mógłby zrobić coś złego? Dziewczyna tego sobie nie wyobraża, ale oto Enra, syn króla piekieł, atakuje ją (za pomocą pocałunku, ale jednak to atak, a na dodatek molestowanie!), a potem wtrąca do piekieł. I to za zbrodnie, których jeszcze nie popełniła. A co takiego zrobi? Enra chętnie by jej to pokazał, ale cóż, urządzenie się popsuło i… Komachi nie zamierza jednak się poddać i podważa prawdziwość Zwoju Króla Piekieł. Enra niechętnie pozwala jej wrócić na Ziemię, ale dziewczyna musi udowodnić swoją rację, w przeciwnym razie zostanie stracona do najgorszych otchłani…
Zasiadają do tej mangi nic nie wiedziałem o jej zawartości. Spodobała mi się okładka, co w połączeniu z konkretną przynależnością gatunkową dało mi nadzieje na niezłą lekturę. I niezłą dostałem. Nie wybitną, to taka komediowa, lżejsza kopia pomysłu Philipa K. Dicka najbardziej kojarzonego ze spielbergowskiej adaptacji pod tytułem „Raport mniejszości”, ale szybką i całkiem przyjemną w odbiorze. Szczególnie jeśli macie na karku te kilkanaście wiosen i szukacie czegoś niezobowiązującego na jedno popołudnie, ta seria będzie jak znalazł.
Oczywiście jeśli lubicie fantastykę z nutą horroru (ale takiego nie nastawionego na straszenie Was, a jedynie korzystającego z postaci i miejsc z nim się kojarzących), połączonych z kreskówkową nutą (spójrzcie na stworzenie w tle okładki tomiku – nie przypomina Wam kogoś z „Lilo i Stitcha”?) i stylistyką shoujo. Oczywiście dla chłopaków też co nieco się tu znajdzie, a przy okazji czeka na Was lekka, sympatyczna szata graficzna.
Wiem, że słowo „lekka” często pada w tej recenzji, ale taka właśnie jest ta manga i to najlepiej ją określa. Czasem urocza, czasem zabawna… Jeśli lubicie podobne dzieła, śmiało możecie ją poznać i przekonać się czy to tytuł dla Was.
|
autor recenzji:
wkp
21.05.2019, 06:42 |