NIE SAMYM GARFIELDEM CZŁOWIEK ŻYJE
W linii wydawniczej „Komiksy są super” niedawno końca dobiegła publikacja serii „Studio tańca” (co prawda w oryginale ukazał się jeszcze dziesiąty jej album, ale nic nie zapowiada wydania go w Polsce), a już na jej miejsce wskakuje nowy tytuł. „Kasia i kot”, bo o nim mowa, to godne zastępstwo, wydane na dodatek, oczywiście, w taki sam sposób – w formie tomu zbierającego trzy oryginalne albumy, w pomniejszonym nieco formacie, ale za niską cenę. I tematycznie oraz jakościowo to rzecz doskonale pasująca do reszty serii spod szyldu „Komiksy są super”, świetnie nadająca się dla dużych i małych i dostarczająca konkretnej porcji dobrej, niegłupiej zabawy.
Główną bohaterką serii jest Kasia, choć pewnie jej kot powiedziałby, że wcale nie ona. Dziewczynka mieszka wraz z tatą, wiedzie typowe życie dziecka, aż w codzienności obojga pojawia się on. Kot o imieniu Sushi nie zjawia się przypadkiem, zostaje przez nich adoptowany – tylko czy to rzeczywiście Kasia i jej tata wybrali go, czy też on wybrał ich? Jedno jest pewne: Sushi to nie pokorny, grzeczny zwierzak. Wszędzie go pełno, lubi psocić, a przy okazji jest nieco… szalony. Nie oznacza to jednak, że jest głupi, bo inteligencją przewyższa niejednego człowieka. A co jeszcze skrywa w sobie ten kot? I co zmieni w życiu Kasi i jej ojca?
To już musicie przeczytać sami. A warto. Ale to wiedzą wszyscy, którzy czytają europejskie komiksy humorystyczne – klasyka to, czy – jak w tym przypadku – rzecz nowa, nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu. A ten zawsze jest dostatecznie wysoki, by czytelnicy nie pożałowali czasu spędzonego nad komiksem. I nie ma znaczenia czy mają po kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt lat. Każdy znajduje w tych dziełach coś dla siebie i nie inaczej jest z „Kasią i jej kotem”. To po prostu dobra, familijna komedia, którą czyta się jednym tchem i z ochotą na więcej.
Oczywiście, jak każda opowieść o kocie, tak i ta oczywiście prędzej czy później będzie musiała zostać zestawiona z „Garfieldem”. Co prawda Kasi i jej kotu daleko do przygód niesfornego żarłoka, ale nie samym Garfieldem człowiek żyje, prawda? A seria Richeza, Cazenova (tak, tak, tego od znakomitych „Sister”) i Ramon to kawał uroczego, zabawnego i interesująco komiksu. Czytanie go to prawdziwa przyjemność, niezobowiązująca, ale tak udana, że chyba żaden czytelnik nie poprzestanie na tym zbiorczym tomie.
Do tego dochodzą świetne ilustracje młodej francuskiej ilustratorki i tatuażystki, które mają w sobie typowy urok cartoonowych dzieł ze starego kontynentu i tradycyjnie ładne wydanie. Szukacie czegoś nowego dla swoich pociech, co sami moglibyście przy okazji przeczytać ze sporą przyjemnością? „Kasia i kot” to zdecydowanie jedna z takich właśnie pozycji.
|
autor recenzji:
wkp
23.05.2019, 06:36 |