„Berlin” Marvano to komiks o mieście, które nie przestaje intrygować. A przy okazji o ludziach związanych z nim na kilka sposobów. „Berlin" to komiks, który właśnie doczekał się wznowienia. Nowa edycja ma już (całe szczęście!) format A4 i twardą oprawę. Komiks ten - jak i inne tworzone przez Marvano - w pełni na to zasługuje.
Cała opowieść zaczyna się w roku 1993, kiedy to na zapomnianym pasie startowym w Lincolnshire odżywają wspomnienia sprzed pięćdziesięciu lat. Z czasów, gdy nad Europą zachodnią przetaczały się brytyjskie Lancastery z jasno wyznaczonymi celami: bombardowania Zagłębia Ruhry i właśnie Berlina. Miasta widzianego tu jedynie z wysokości brytyjskiego bombowca. Wśród latających nad Niemcy ekip jest „siedmiu krasnoludków” ze S-Snowwhite, królewny „Śnieżki”. A w niej Aubie, o którym opowieść snuje – po długich pięćdziesięciu latach - zakochana w nim po uszy Sarah. Opowieść tragiczną. O przygotowaniach do lotu, tankowaniu maszyn, podwieszaniu bomb, rozruchu, formowaniu kolumny na 20 tysiącach metrów… O brytyjskich fortecach i niemieckich myśliwcach.
Ale i o rzeczach bardziej ludzkich niż śmierć. Rodzącym się uczuciu, chwilach wolnych od lotu spędzanych gdzieś na brytyjskich łąkach pełnych złocistych łanów zboża i czerwonych maków. Czerwonych jak krew zabitych na lądzie i w powietrzu. Marvano tak bowiem zestawia obrazy. Raz są to słoneczne plenery południowej Anglii, by za chwilę przenieść akcję w ciemnice nocy. Raz jest to słodki obrazek, za chwilę kadry śmierci. W tym bohatera opowieści – Aubiego i jego załogi.
Na poziom Berlina schodzimy w drugiej z historii – „Sprytny Reinhard”. Miasto po wojnie podzielone jest już na cztery sektory – brytyjski, amerykański, francuski i radziecki. Taki Berlin widzimy oczami Leroya Sencera Stuarta. Ocalonego z ekipy „Śnieżki” – w chwili, gdy maszyna wyruszała w swój, jak się później okazało ostatni lot, leżał w łóżku z czterdziestostopniową gorączką. Leroy zrzuca na Berlin – ten zachodni - paczki z pomocą. A że wśród nich nie brakuje smakołyków, to dzieciaki zwą go „Czekoladowym lotnikiem”. „Czekoladowy” – w przeciwieństwie do bohatera pierwszej historii – schodzi na ziemię. Poznaje młodą Helen ze wschodniego sektora i jej żyjącego ciągle w nazistowskiej ideologii braciszka – Reincharda. Spotyka też wojaka z ZSRR – niejakiego Sokołowskiego strzegącego granicy socjalistycznego kawałka Berlina.
Trzecia z opowieści „Dwoje dzieci króla” jest próba uporządkowania tego, co działo się w Berlinie między rokiem 1945, a 1961, kiedy to zamknięto granice między sektorem wschodnim a zachodnimi, a następnie stanął między nimi mur. Uporządkowania losów bohaterów – Sokołowskiego, Reinharda i Leroya. A przede wszystkim Helen, która chciałaby może wyrwać się ze wschodniego piekła, gdyby nie jej syn – Saszka pragnący za wszelką cenę zostać kosmonautą. Jak wielki bohater socjalistycznego świata - Jurij Gagarin.
„Berlin” Marvano to komiks wyrysowany realistyczną kreską. Jego rysunki świetnie współgrają ze scenariuszem, w którym główne role grają – można by rzec – realistyczne postaci. Ale nie jest to jakaś zwyczajna historyjka. Marvano pokazuje głupotę wojny, głupotę wynikającą z podziałów ideologicznych i systemów totalitarnych. Nie jest to pierwsze jego tego typu dokonanie. Podobny wydźwięk ma jego „Wieczna wojna” narysowana do scenariusza Joego Haldemana. „Berlin” jest już jego autorskim dziełem. Wcale nie gorszym.
Niezmiennie polecam.
|
autor recenzji:
Mamoń
20.05.2019, 13:19 |