NIE ZGINĘ, NAWET JEŚLI MNIE ZABIJĄ
Wreszcie nadszedł ten moment. W ręce polskich czytelników trafił właśnie piętnasty, ostatni tom (jeśli nie liczyć dodatków, które ukażą się już niedługo) serii „Gdy zapłaczą cykady”. W końcu więc czytelnicy dowiedzą się czy uda się pokonać los i zmienić przyszłość i czy rzeczywiście wszystkie pytania dostaną swoje odpowiedzi. W skrócie: przed nami kolejny znakomity – i, oczywiście, solidnie gruby – tom, gdzie mrok, humor, urok i groza mieszają się ze sobą w naprawdę udanym dziele dla miłośników lektur z dreszczykiem.
Operacja 48 godzin trwa. Po wielkiej walce w siedzibie rodu Sonozokich bohaterom udało się wygrać dzięki pomocy Asakawy, ale wciąż dalecy są od rozwiązania problemu i przeżycia dnia festiwalu. Walczący o przyszłość muszę podzielić się na dwie drużyny, by uratować znajdującego się w rękach przeciwników Tomitake i jednocześnie odciągnąć część sił. Shion, która wreszcie poznała prawdę o losie Satoshiego, postanawia dołączyć do ludzi udających się do kliniki. Zaczyna się ostateczna rozgrywka, od której będą zależały losy wszystkich i obecnego świata. Gdy wszystkie siły zostają rzucone, a każdy z pionków znajduje swoje miejsce na szachownicy, wydarzyć może się wszystko…
Finał „Cykad” jest udany – to nie ulega wątpliwości. Przewidywalny? Na to pytanie pozwólcie, że nie odpowiem, najlepiej żebyście do lektury zasiedli właściwie bez jakichkolwiek oczekiwań. Są jednak -rzeczy, których oczekiwać możecie. Świetny klimat to jedna z nich. Znakomicie poprowadzona akcja to kolejna. A przecież mamy tu sympatycznych bohaterów, sporo emocji i wzruszeń, odpowiednie napięcie… Długo by wymieniać. Zresztą tych wspomnianych bohaterów jest mnóstwo, a to, w połączeniu z małomiasteczkową scenerią i elementami horroru daje bardzo przyjemne skojarzenia z twórczością Stephena Kinga.
Patrząc na „Cykady” po lekturze całej serii, śmiało muszę powiedzieć, ze było warto. Wahałem się, w pewnym momencie, zastanawiałem się też, co z tego wyniknie, bo wraz z kolejnymi tomami scenarzysta powtarza nam te same wątki i opowieści, ale na szczęście za każdym razem robił to w sposób nieco odmienny, ukazujący pełnię wydarzeń i pozwalający odkryć rzeczy dotychczas przed nami ukryte. I udawało mu się ukazywać to wszystko w sposób porywający, wciągający i zachęcający do sięgnięcia od razu po kolejną część.
Oczywiście nie obyło się bez drobnych wpadek. Niektóre wątki są naciągane, pewne wyjaśnienia mogłyby być lepsze i logiczniejsze, ale to drobiazgi, bo nie podobnych rzeczy nie ma wiele. Większość rozwiązań wyszła znakomicie, tym bardziej, że scenarzysta w świetny sposób ukazał nawet najbardziej dziwaczne teorie, które wcześniej czytelnicy i bohaterowie wyśmiewali. W konsekwencji powstała znakomita, dobrze narysowana seria, a jej finałowy tom trzyma poziom, do jakiego nas przyzwyczaiła. Dlatego polecam całość bardzo gorąco i ciekaw jestem jak wypadną dodatkowe części „Cykad”, bo zapowiadają się interesująco.
|
autor recenzji:
wkp
15.05.2019, 06:57 |