OPOWIEŚCI (NIE TYLKO) ZNAD MORZA ARALSKIEGO
Kto liczy, że będzie to powieść graficzna poświęconą morzu Aralskiemu zawiedzie się. Obrośnięty legendą, wysychający zbiornik wodny na pograniczu Uzbekistanu i Kazachstanu jest raptem punktem wyjścia antologii pięciu refleksyjnych nowelek autorstwa Jose Carlosa Fernandesa i Roberto Gomesa.
Na pierwszy rzut oka cóż może łączyć morze Aralskie z łososiami, bykiem zamieszkujący na dachu kamienicy czy nieboszczykami ubieranymi do trumny w stare ubrania? Niewiele. Wszystkie nowelki mają jednak coś, co można określić wspólnym mianownikiem. Jest nim przemijanie. Przemija morze Aralskie, przemijają naturalne hodowle łososi, przenika nasze życie… Dla trzech z nowelek – „Morze Aralskie”, „Byk na dachu” oraz „Zapomniana sztuka pływania w górę rzeki” jest nim także bezrefleksyjne podchodzenie do problemów ochrony środowiska. Najlepszym przykładem do czego prowadzi zbyt ekspansywna polityka wykorzystywania natury jest tytułowe „Morze Aralskie”, ze swoimi „szkieletami” statków, zastygłymi w piaszczystej pustyni...
Zebrane w tom, napisane przez Fernandesa komiksy są ciągami narracyjnymi. Opowiadanymi „monotonnym i zmęczonym głosem”. Nadaje to im poetyckości i niesamowitości sprawiając, że tak absurdalne zjawiska jak upodabniające się do ludzi ryby czy ożywające trupy wcale nie dziwią. Pod względem graficznym najciekawiej wypada „Morze Aralskie”, w którym Gomesowi udało się – poprzez wiecznie unoszący się drobny piaseczek - złapać ogrom dawnego morza a także bezsens, z jakim muszą dziś zmierzać się mieszkający nad jego dawnymi brzegami. Z kolei w „Zapomnianej sztuce pływania w górę rzeki” ukazuje nastrój nieco klaustrofobicznego miejsca jakim jest szkoła tresowania łososi. Trzy pozostałe nowelki skroił realistyczną kreską (o ile duchy można rysować realistycznie...) i monochromatycznymi planszami.
„Morze Aralskie” nie jest wydawnictwem równym. Ale taki już urok publikacji, które są składakami. Komiksy Fernandesa i Gomesa widziałbym bardziej w magazynach komiksowych (sęk tylko, że takich obecnie brakuje nam na rynku) czy też np. miesięcznikach ekologicznych, niż w publikacji z twardą okładką.
Wydany przez Timofa zbiorek nie zamyka też tematu morza Aralskiego. Na reportaż o zanikającym zbiorniku wciąż jest miejsce. Przynajmniej komiksowo. Książkowo kilka osób już się z nim zmierzyło - by wspomnieć np. świetne „Może (morze) wróci" Bartka Sabeli.
autor recenzji:
Mamoń
09.06.2019, 20:36 |