NIE TYLKO AUTORYZOWANI SUPERBOHTEROWIE
W świecie komiksów spin-offy są dość popularnym sposobem zarabiania na sukcesie danego tytułu, ale w świecie mangowym podobne dzieła trafiają się stosunkowo rzadko. „My Hero Academia”, seria pełnymi garściami czerpiąca zarówno z gatunku shounen, jak i amerykańskich komiksów superhero, może jednak pochwalić się całkiem sporą ilością pobocznych dodatków takich jak. „My Hero Academia Smash!!” czy „My Hero Academia: Two Heroes”. Jeden z nich, cykl „Vigilante: My Hero Academia Illegals” pojawił się właśnie na polskim rynku. Cóż można o nim powiedzieć? Na pewno to, że od głównej serii jest słabszy, wciąż to jednak kawał dobrego shounena i warto po niego sięgnąć, jeśli lubicie pierwowzór albo bitewniaki.
Cała opowieść zabiera nas do świata, gdzie ludzie nagle zaczęli rodzić się z supermocami. Nie wszyscy je mają, ale moce rządzą całym światem, a że nie tylko ci dobrzy nimi władają, trzeba superbohaterów. Dlatego powstały liczne szkoły kształtujące przyszłych herosów, rzecz w tym, że nie tylko legalni chcą bronić świata. Nie każdy bowiem może dostać się do elity, a chce wykorzystać swoje moce w dobrym celu. Jednym z nich jest młody Koichi, który pewnego dnia poznaje Knuckle Dustera, kolejnego samozwańczego herosa, a ten postanawia pokazać mu, jak być bohaterem. Chłopak nie wie jeszcze co go czeka…
„My Hero Academia” to wielki hit, który na polskim rynku też spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem. Świadczy o tym nie tylko wydanie tego spin-offa, choć i to doskonały dowód na potwierdzenie moich słów, ale też i częstotliwość wydawania w Polsce kolejnych tomików głównej serii. Co się jednak dziwić, shouneny zawsze były najlepiej sprzedającymi się mangami i anime, które podbijały świat. Weźmy „Dragon Balla” czy „Naruto”. A przecież „Pokemon” też śmiało można zaliczyć do tego gatunku. Któż z nas o nich nie słyszał, któż z nas nie znał i nie miał z nimi do czynienia? „My Hero Academia” bierze najlepsze gatunkowe schematy i miksuje je w znakomity produkt finalny. A co z serią „Illegals”?
Jak już pisałem na wstępie, to rzecz słabsza od głównej opowieści: zarówno fabularnie, jak i graficznie. To pewna powtórka z rozrywki, w której zabrakło wprawnej ręki Koheia Horikoshiego, wciąż jednak dostarczająca dobrej rozrywki. Jest tu humor, jest akcja, sympatyczna zabawa motywami, bohater, z którym czytelnik może się identyfikować, sporo wyrazistych postaci, nuta łagodnej erotyki w postaci seksownych kobiet, szybka akcja, walki… Czego można chcieć więcej od dobrego shounena? Dobrej szaty graficznej.
W „Illegals” nie jest on tak dobra, jak w „My Hero Academia”, gdzie bogactwo detali, mnóstwo realizmu i doskonałe oddanie każdego aspektu opowieści potrafiło zachwycić. Spin-off jest pod tym względem dużo prostszy, lżejszy i czasem sprawia wrażenie pospiesznie przygotowanego, jednak i tak wypada nieźle. Kto więc polubił pierwowzór, powinien poznać także i ten dodatek, bo to ciekawe uzupełnienie całości. Ci, którzy nie znają „Academii”, a lubią shounenowe bitewniaki i chcieliby od tego tomiku zacząć swoją przygodę ze światem wymyślonym przez Horikoshiego, śmiało mogą sięgnąć po „Illegals”. To niezależna, samodzielna seria i do jej zrozumienia nie trzeba wiedzieć nic z głównej fabuły.
|
autor recenzji:
wkp
12.07.2019, 06:43 |