Regis Loisel to marka sama w sobie. Dlatego też komiksy firmowane tym nazwiskiem biorę w ciemno. Godny polecenia jest jego np. cykl-czytadło „Skład główny”. Wspominam o nim, bo „Wielki martwy” zaczyna się podobnie.
Ten komiks też zaczyna się banalnie. Pauline chce tylko odetchnąć od wielkiego miasta i w wiejskim domu swej przyjaciółki przygotować się do egzaminu na ekonomii. Pech, że w samochodzie, którym ma tam dojechać z dworca nagle braknie paliwa. Szczęściem jest, że chwilę wcześniej dziewczyna zabiera „na stopa” Erwana. I ostatecznie trafia na nocleg do jego domu. Jednak o poranku nie rusza dalej - jest niedziela - tylko daje się wkręcić w niezwykłą przygodę. Wraz z nowo poznanym chłopakiem odwiedza jego mistrza i trafia do innego świata. Świata, gdzie „na ołtarze” wyniesiony jest tytułowy wielki martwy...
Gigantyczny dziś już tylko szkielet zanurzony gdzieś w niedostępnych rejonach wymyślonej krainy. Krainy, gdzie czas płynie szybciej niż na Ziemi (choć w sumie nie wiadomo do końca, gdzie się przenosimy; może to też być Ziemia tylko w innym miejsca i przede wszystkim czasie). Wreszcie krainy, po której wędrówka przypomina inny komiks Loisela - „W poszukiwaniu ptaka czasu”. Tak, „Wielki martwy” początkowo jest poniekąd jak połączenie „Składu głównego” z serią o pięknej Pelissie. Ale w drugiej odsłonie - w pierwszym polskim tomie znajdujemy dwa albumy z wydania oryginalnego - mamy już do czynienia z pewnego rodzaju opowieścią sensacyjną z domieszką mistycyzmu i magii. Domieszką, z której wyjdzie zapewne coś wielkiego i wcale nie martwego... Ale o tym w kolejnych odsłonach.
Regis Loisel w „Wielkim martwym” odpowiada jedynie za scenariusz. Ale muszę przyznać, że Vincent Mallie udanie podrabia mistrza (robił to już zresztą w dwóch albumach serii „W poszukiwaniu...”). I choć jego rysunki nie są może aż tak drapieżne, to trzymają „loiselowy” klimat. To już drugie wydanie pierwszej księgi z tej serii. Dwie kolejne wciąż można znaleźć. Ale czwarta ciągle pozostaje jedynie w zapowiedziach. Miejmy nadzieję, że wznowienie "jedynki" oznacza, że nie trzeba będzie na nią zbyt długo czekać.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.