„Johannes Schachmann. Życie i czasy” do scenariusza (debiutanta) Mateusza Piątkowskiego i ilustracyjnego weterana z trzynastoletnim stażem Jacka „Brzozo” Kuziemskiego, to drugi album nowo powstałego edytora - Wydawnictwa 23. Hmm, nowo powstałego? Uświadomiłem sobie, iż oficjalnie tak, a nieoficjalnie, to nie. Żartując, wypisz wymaluj istna falandyzacja i istny paradoks. Albowiem osoba, która jest głównym macherem tego przedsięwzięcia - Jerzy Łanuszewski, był wydawcą kilku wydanych na wypasie i bardzo dobrze przyjętych, niezależnych antologii polskiego komiksu, a zwięźle nazywanych „Warchlakami”. Na marginesie. Podziwiam takich ludzi jak on, Paweł Timofiejuk, Jarek Składanek, którzy dają szansę krajowym twórców. Tak, podziwiam ludzki, którzy w polskim „komiksowie” na przekór wszystkiego i dochodu, robią wszystko, aby promować Sztukę Komiksu i krajowych artystów. Ba, sam próbuje niekiedy tak działać i wiem, jakie to trudne, kosztowne! Koniec dygresji.
Przygody maga Johannesa Schachmanna pierwotnie ukazywały się w częściach, we wspomnianej powyżej antologii. Dostajemy więc abstrakcyjne historie, która pomimo podzielenia na rozdziały są spójne! Opisują żartobliwie żywot Johannesa Schachmanna, delikwenta urodzonego w 1595 roku w Antwerpii.
Fantastyczna opowieść, rozumiana w dwójnasób, jest miksem historii dziadzia czarodzieja, bez powiek, który próbuje odnaleźć się w naszych czasach i w każdej sytuacji. Walczy z mumią z Moskwy, z duńskim czarodziejem, z krasnalami i ze samym sobą.
Trzeba śmiało rzec, iż opowieści owe są w całości spójne, ale i mocno abstrakcyjne i zbudowane na świetnym slapstikowym obrazie świata przedstawionego. Nie będę zaradzał szczegółów, ale oś intrygi i prawie wszystko opiera się na skojarzeniach popkulturowych.
Nie bez kozery dodam, iż cała ta historia była robiona przez obu twórców z pasją i radością. A to przekłada się na odbiór czytającego, który co rusz parska żywiołowym śmiechem.
Moja ulubiona scena to plansza z korporacyjnymi mongołami. A takich smaczków jest tu bez liku! Fabularnie, jak na debiutanta, jest bardzo dobrze, ale i nie zawodzi (pierwszorzędna) oprawa graficzna. Jest bardzo klimatyczna (znakomicie oddaje klimat gagów) i wspaniale spełniła swoje zadanie.
Jacek „Brzozo” Kuziemski spisał się na medal. Doświadczony artysta, mający na swoim koncie wiele zinów, wiele fajnych komiksów w podobnych klimatach np. „Och: Przygody Gentlemańskiego Barbarzyńcy”, „Legendarni Władcy Irlandii”, mający na koncie wyróżnienia w rożnych konkursach oraz publikacje w antologiach – podniósł rękawice i pokazał klasę!
Jego prace wykonane miękkimi i twardymi ołówkami, na które nałożył tusz - po prostu zachwycają. Biją do czytelnika świeżością, takim fajnym dopieszczeniem w tłach. Nie omieszkam dodać, iż artysta ten świetnie czuje się w kreskówkowej stylistyce, jego dynamiczna kreska, jest lekka i miła dla oka. Ma rzemiosło w dłoniach. Sprawnie zmienia style graficznie, i w zależności od opowieści (płynnie) w komiksowe kadry wprowadza realizm. Bawi się kadrami, modeluje w zależności o tematu.
Podsumowując! Wydawnictwo 23 wydało komiks, który czyta się zajefajnie! Jest on pierwszorzędnym czytadłem, przezabawnym, pięknie wydanym w twardej oprawie, w czerni i bieli, w poręcznym formacie, na pachnącym offsecie. Aczkolwiek nie oszukujmy się, jest to odcinanie kuponów po antologiach, lecz bez względu na wszystko warto zakupić ten komiks! Warto wspierać takie zacne inicjatywy! Przede wszystkim gwarantuję Ci, iż album ten rozbawi Cię, Cię, a Cię do łez.
Jeżeli śmiech przedłuża życie o kilka godzin, to moje życie po przeczytaniu wydłużyło się o kilka latek! Czytając bawiłem się przednio!
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
12.10.2019, 15:49 |