Komiksy z serii „Kapitan Szpic” do scenariusza Daniela Koziarskiego i z ilustracjami Artura Ruduchy, to pełnokrwista komiksowa opowieść będąca zarazem hołdem, jak i pastiszem przygód „Kapitana Żbika”. Nie zmienia to faktu, że na obecny moment, jest to najlepszy komiksowy serial wydawany w naszym pięknym kraju. Ba, jestem świeżo po lekturze trzeciego odcinka pt. Kapitan Szpic i popielniczka z negatywką” i jestem zauroczony, kupiony, zachwycony! Pisałem w podsumowaniu drugiego zeszytu, iż jest jeszcze śmieszniejszy, niż pierwszy, to teraz w skali kultowości i rozbawienia nas czytelników, jest jeszcze lepiej! Jest to komiks i serial, który musisz mieć w swoich zbiorach! Dlaczego tak uważam? Zapraszam do szybkiej oceny zeszytu trzeciego.
Tytułowy bohater- nasz Szpic, jak w pierwowzorze, działa w strukturach porządku publicznego i rozwiązuje w tych konfiguracjach i dekompozycjach wszelakie sprawy kryminalne. Ma nad sobą podobnej aparycji zwierzchników, a w obrazie zaprezentowanych w mocnej nadwadze i wprost zobrazowanych w ociężałości umysłowej, którzy tym razem dają mu się tak mocno we znaki. Z tego powodu i z tej przyczyny nasz Szpic stara się rozwiązać sprawnie, hmm, najczęściej niesprawnie kolejne zlecone mu sprawy kryminalne!
Tym razem! Tadam! Tadam, tadam, a w tym momencie pojawia się motyw muzyczny ze „Stawki większej niż życie”, hmm, wróć chyba będzie lepszy motyw z „Blues Brothers”. Tym razem akcja zazębia się w mieszkaniu w Wawie w dzielnicy Młotków, w czasie narady kochanicy i kochanka, znaczy się Adama Czerstwego z narzeczoną Kasią! Ona spragniona piasków Nigerii i z czułością godną niejednego melodramatu prosi go, aby jadąc do Berlina zabrał neseser ich znajomego, no tego milionera z Nigerii, a zwanego pieszczotliwie „SAPIEBOWALE”! Rusza Czerstwy mając niecne plany i zamiary samolotem Odlot kierunek Warszawa -Berlin, niczym Pan Kleks, ku nowej przygodzie, znaczy się ku nowej zbrodni!
A w samolocie niczym w sparafrazowanym wierszu Tuwima, siedzą same (znane) grubasy, czyli pułkownik Czekoladka, ale i wódz Wielki Niepokój (autorstwa mistrza Tadeusza Baranowskiego), oraz całe grono znajomych pop kulturalnych absztyfikantów!
Tak zaczyna wielka przygoda, gdzie gag... goni, gag, gdzie dzieją się niestworzone rzeczy, ale jakże zręcznie ujęte w narracje przez obu autorów!
Nasz Szpic wsparty przez Panią porucznik Koka Kolę i wystrychnięty na dudka przez porucznika Michała, będzie musiał zmierzyć się z nowymi zagrożeniami! Rzekłbym i z nepotyzmem i z lizusostwem! Aczkolwiek, dzieje się! Ta opowieść cytując klasyka „rozwala system”! Tu każdy element, a zawarty w tym komiksie był przemyślany i nawiązuje do okresu dzieciństwa autorów, czyli czterdziestolatków i maniaków komiksu i dobranocek! Taki miszmasz fabularny, a łączący klimaty żbikowe z pełnokrwistą opowieścią w klimatach stylu mistrza Tadeusza Baranowskiego, ba takie zestawienia - to nie spotyka się nader często. A "Oni" - autorzy tego komiksu podołali! Ile w tym wszystkim jest radości i nadbudowywania fabuły!
A jeszcze genialne wprowadzenie w dialogi tej tonacji nowomowy i kultowych cytatów i skojarzeń, to wszystko buduje klimat tego komiksu. Czytasz i wciągasz się, a śmiejesz co chwileczkę i co momencik! Rzekłabym niczym za moją ukochaną! Jest w tym wiele cipci-rybci, gdyż ma się wrażenie, iż ten komiks w swoim środku, jak zwał, tak zwał, łączy najlepsze elementy z komiksowego Żbika i wymieszane z pop kulturą obecną i z lat PRLu, czyli np. kultowością „Kapitana Sowy na tropie”, albo „07 zgłoś się”. Brzmi dziwnie, ale obu artystom tworzącym ten zeszyt ta sztuka się udała! Stworzyli komiks, który „rozwala system”!
Bo tu dzieją się dziwne rzeczy i nie bez kozery można dodać, iż Daniel Koziarski (znany i ceniony pisarz, na magnesie szczególnie polecam lekturze jego książkę: „Ciemnokrąg”) i Artur Ruducha (nie mniej ceniony, wybitny, bardzo zdolny ilustrator) stworzyli maksymalnie genialny i bajerancki zeszyt i serial!
Bo siłą rzeczonej historii jest zręcznie skrojony scenariusz i przykuwające uwagę takie bajkowe i wręcz magiczne ilustracje, a jeszcze opowieść ta w oparach sensu i nonsensu ma w sobie kilkanaście kieszonkowych narracji! A jednak w lekturze ma sens, ma treść, ma pointy, ale i ma cel podroży i ma swoich przesympatycznych chojraków. A nie dość tego, choć na pierwszy i drugi rzut ocząt, to czerpie garściami z mitologi Żbika, to jeszcze owa przezabawna z wieloma gagami słownymi i sytuacyjnymi historyjka, może być swoistym substytutem dla spragnionych nowych komiksów Tadeusza Baranowskiego i Jerzego Wróblewskiego. Bo (po raz kolejny) Artur Ruducha wykonał kolorowy zeszyt w duchu i rytmie opowieści prezentowanych przez wiecznych mistrzów!
A na sam koniec tego wątku muszę dodać, iż wprowadzono w historie pewien motyw, który pozwala na czytelne kontynuowanie tej historii, lecz w taki sposób, aby czytelnikowi nie przejadły się same gagi, lecz chciał poznać, jak ten motyw „konfliktowy” rozwinie się w następnej części „Kapitana Szpica”.
Graficznie jest również bardzo dobrze. Humorystyczno-karykaturalny rysunek, a do tego nasycony szeroką słoneczną paletą barw pieści oczy i emanuje estetyką. Opowieść narysowana prostą przejrzystą "cartoonową" kreską, a do tego z przezabawnymi tekstami zapada mocno w pamięć.
Artur Ruducha nie zatracając własnego stylu uchwycił w niej, a ścisłej we wyrazie artystycznym ten wspomniany klimat, jak z komiksów Tadeusza Baranowskiego, a choćby widoczny w zarysie obrazu dopieszczonych i nawiązujących elemencików teł. Np. charakterystycznie malowanych roślin, budynków, ale przede wszystkim oddał tego ducha w kolorystce. Dzięki tym doszlifowanym niuansom (w fabule i w oprawie) ma to wszystko swój urok, smaczek i daje wielką radość w czasie lektury!
Podsumowując! „Kapitan Szpic i popielniczka z negatywką” po prostu wymiata! Duet autorski Daniel Koziarski i Artur Ruducha i po raz kolejny pokazał wielką klasę! Ich dziełko pochłania się za jednym razem i bardzo, bardzo radośnie, zaś po lekturze chciałoby się od razu przeczytać kolejne części komiksu! Oby jak najszybciej! Ba i na marginesie, to zapowiedziano; „Tajemnicę Ilony”, „Potrójny Pat”, „Spotkanie z Kikutem” i hmm, „Por w Anie”. Czekam na kontynuacje niecierpliwie!
Jest radość i moc! Jest to komiks i serial, który musisz mieć w swoich zbiorach!
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
03.10.2019, 09:50 |