POWRÓT DO CORVELO
Powrót na stare śmieci – by złapać w życiu oddech - to popularny motyw w popkulturze. Wykorzystują go również autorzy komiksu „Powroty”.
Mała wioska Corvelo nie różni się niczym od setek innych rozsianych po całej Portugalii. Kościół, parę domów, kręta droga prowadząca ze stacji kolejowej, stary sklep i – w większości – wiekowi mieszkańcy. Właśnie tu po latach wraca Madalena. Niby po to, by uporządkować sprawy po zmarłej babci. To z nią spędzała dzieciństwo. To uczepiona za jej "fartuch" poznawała lokalny świat. Czasami aż za bardzo. Rzeczywistość portugalskiej prowincji mieszała się bowiem z figlami, jakie płatała jej głowa. Zresztą Madalena do dziś jest pod obserwacją specjalistów, a pobyt w Corvelo zbiega się akurat ze zmianą leków.
Powrót do Corvelo sprawia oczywiście, że wspomnienia z dzieciństwa odżywają. Głowa produkuje powtórkę z sytuacji. Stare miejsca otwierają szufladki z kolejnymi historiami sprzed lat, przykrytymi warstwą kurzy i zapomnienia. Osoby prowokują do refleksji. Opowiadania Cortazara pozwalają oderwać się od codzienności, która została gdzieś daleko (jednym łącznikiem z nią jest dzwoniący notorycznie telefon). Leki… Wywołują wizje, które przywracają dziecięce marzenia o byciu królową tańca i lasu.
„Powroty” są historią stworzoną przez dwójkę portugalskich autorów. Wymyślił ją Pedro Moura (w notce o autorach pojawia się wspomnienie jego choroby). Zilustrowała z kolei Marta Teives. Jej realistyczne rysunki pełne są detali i szczegółów związanych z ilustrowanymi miejscami. Ale jednocześnie z każdą kolejną chwilą spędzaną przez Madalenę w Corvelo stają się coraz bardziej plastyczne i przesiąknięte naturą, by w finale scalić się w jedno…
Są „Powroty” niewątpliwie o walce. O walce z chorobą. Z wizjami podsuwanymi przez własną, niesubordynowaną głowę. Walce o siebie. O swoje miejsce i swoje zasady. Walką z punktu widzenia ogółu skazaną na porażkę. Ale czy Madalena to, co się dzieje ostatecznie nazwałaby porażką?
Pisałem już kiedyś - a dziś powtórzę - że Timof ma nosa do wyciągania historii szerzej nieznanych i nieszablonowych (szczególnie z półwyspu Iberyjskiego czy Ameryki Południowej). Tak jest w przypadku komiksu Moury i Teives. Sięgając po ten komiks w sumie nie oczekiwałem zbyt wiele. Bo cóż może przebić choćby zrealizowaną na podobnych zasadach „Portugalię” Cyrila Pedrosy czy „Codzienną walkę” Manu Larceneta. Fakt, „Powroty” ich nie przebijają. A porównując ją do tamtych grubasów to wręcz nowelka. Ale – podobnie jak one - też dają do myślenia. Choćby nad tym, czy warto wracać „do miejsca w którym kiedyś byłeś szczęśliwy”?
autor recenzji:
Mamoń
03.10.2019, 14:24 |