HENTAI ELFKA I COŚ TAM NIEISTOTNEGO
Najnowsza jednotomówka od Waneko, „On zimny, ona gorąca” to taka erotyczna wariacja (na dodatek równie erotyczna, co komediowa) na temat „Pięknej i bestii”. Wszystkim doskonale znana opowieść przeniesiona została na grunt fantasy z elfami i orkami (i tym podobnymi bytami) i skondensowana do erotycznych igraszek, które momentami przypominają podobne sceny ze „Strasznego filmu” i chociaż próżno tu szukać jakiekolwiek głębi (chyba, że chodzi o penetracje), zabawa jest całkiem niezła i potrafi poprawić humor. Głównie męskim odbiorcom.
Orki są dzikie, elfickie niewiasty delikatne i niewinne, ale nie tym razem. Po Wielkiej Wojnie młody ork poprzysięga żywot pacyfistyczny i spokojny, ale wtedy na jego drodze staje ona. Piękne dziewczę zgubiło się, kiedy szukało jakiegoś potężnego orka, by ją wymłócił. Jej celem staje się nasz bohater, który od tej chwili będzie musiał jakoś przetrwać zakusy elfki. Czy zdoła?
„On zimny, ona gorąca” to manga, która powstała, można rzec, po najmniejszej linii oporu. Fabuła właściwie tu nie istnieje, poszczególne kadry i ujęcia są przez autora co i rusz kopiowane, a całość jest uproszczona jak to się tylko dało. Scenariusz to zbiór gagów, żartów i wielce nieprawdopodobnych sytuacji erotycznych. Krótkie skecze, bo tylko tak można nazwać poszczególne rozdziały, nie mają nawet grama oryginalności, inwencji czy jakiegokolwiek ciągu przyczynowo–skutkowego. Sens? To chyba w tej opowieści nieznane słowo.
Ale kogo to obchodzi, prawda? Nie sięga się po erotyczną komedię romantyczną, żeby podziwiać złożone portrety psychologiczne bohaterów, targające nimi wątpliwości moralne, pochylić się nad zadumą nad światem i ludzkością, pomyśleć nad kierunkiem w którym zmierzamy itd., itd. Ma być dużo golizny, miękkich kobiecych kształtów wylewających się tak z ubrań, jak i kadrów, dużo wilgoci, rozchylonych ust, kropelek potu na zaczerwienionych twarzach, ściskania, pocierania… Spokojnie, nie podniecajcie się tak! Bo chociaż tomik „On zimny, ona gorąca” zakwalifikowany został jako rzecz dla dorosłych czytelników, pozostaje rzeczą dość łagodną.
Golizna w mandze ograniczona została właściwie do pokazywania piersi. Reszta erotyki to typowa panchira (majteczki i wyzywające pozy) plus takie drobiazgi, jak ostre teksty, dużo wilgoci i niewyszukany, nawet niedwuznaczny humor. Jest w tym wulgarność, jest też powtarzalność i jest wreszcie niezła szata graficzna. Autor kopiuje własne ilustracje, ogranicza się do niezbędnego minimum, a przy okazji całość przedstawia tak, że jeśli weźmiecie dowolny kadr z rozdziału 1, połączycie go z jakimś z 3 i 6 i zakończycie czymś z 11, nie poczujecie by czegoś, między nimi brakowało.
Kto lubi erotyczne, odmóżdżające opowiastki się nie zawiedzie. Kto nie lubi, nie ma tu czego szukać. Ja chciałem się pośmiać i pośmiałem. Zabrakło mi co prawda jakiejś świeżości i nuty ponad to, ale taki już urok podobnych dzieł.
|
autor recenzji:
wkp
07.11.2019, 06:50 |